Koncepcję nowego systemu roweru miejskiego w stolicy przedstawił na wczorajszym briefingu prasowym szef warszawskiego ZDM Łukasz Puchalski w towarzystwie wiceprzewodniczącej Rady m.st. Warszawy Magdaleny Roguskiej. Nowe Veturilo będzie towarzyszyło warszawiakom aż do 2028 roku.

I to właśnie – aż 8-letnia umowa z firmą, która będzie zarządzać Veturilo (obecnie robi to Nextbike) – jest pierwszą z wielu nowości. Wcześniej planowano 5-letni okres współpracy. Łukasz Puchalski wyjaśnił, że chodzi o zwiększenie biznesowej atrakcyjności kontraktu i przyciągnięcie poważnych oferentów z całej Europy, w której zresztą warszawskie Veturilo należy do kilku największych systemów.

– Mieliśmy chwile emocji po Mevo – stwierdził w tym miejscu Puchalski, odwołując się do głośnego zeszłorocznego upadku systemu rowerowego w Trójmieście.

W trakcie 8-letniego kontraktu operator będzie musiał przynajmniej raz wymienić całą flotę. Zapowiedziano też automatyczny system kontroli usterek, wraz z diodą pokazującą sprawność roweru. To ma być lekarstwo na bardzo uciążliwą bolączkę obecnego modelu – niesprawne jednoślady, stojące na stacjach i wprowadzające w błąd swoją rzekomą dostępnością.

ZDM Veturilo przetarg
Dyrektor ZDM Łukasz Puchalski oraz wiceprzewodnicząca Rady Warszawy Magdalena Roguska ogłaszają przetarg na nowe Veturilo. Fot ZD/SmartRide.pl

Nowe Veturilo – większa elastyczność

Zapowiadane nowości przedstawiają się bardzo ciekawie. Przede wszystkim zwiększy się elastyczność systemu.

Liczba rowerów miejskich wzrośnie do ponad 6,4 tys. (obecnie 5,8 tys.), a do tego jeszcze dochodzi łącznie 100 rowerków dziecięcych i tandemów. Wszystkie pojazdy mają być wyposażone m.in. w czytnik kart zbliżeniowych, odbiornik GPS, zapięcie na tylne koło oraz wspomnianą diodę. Będą też zmiany konstrukcyjne – rowery mają mieć stabilną nóżkę i bagażnik o nośności 15 kg.

Więcej będzie stacji: 505, w miejsce niespełna 400 dziś. Ale tzw. stacji aktywnych, czyli z terminalem i elektrozamkami dokującymi, zostanie tylko 50. Pozostałe będą to oznaczone miejsca z z totemem informacyjnym i zwykłymi stojakami. Tam będzie można wypożyczyć pojazd za pomocą aplikacji mobilnej lub karty miejskiej (stąd czytnik kart zbliżeniowych w pojazdach) – oraz oddać, zamykając zamek na tylnym kole.

• Ile systemów bikesharingu działało w Polsce na koniec lutego? Sprawdź w Strefie Danych

Co więcej, w określonych strefach miasta będzie możliwy zwrot roweru poza stacją, na ulicy, tak jak w systemach bezstacyjnych (dockless) – ale za dodatkową opłatą.

Kolejna nowość to możliwość zarezerwowania roweru poprzez aplikację – na 15 min przed wypożyczeniem. Będzie też tzw. tryb parkingowy, pozwalający zatrzymać nieużywany w danym momencie rower na 30 min.

Nowości jest więcej (m.in. dodatkowe języki, strona z otwartymi danymi statystycznymi, moduł do zgłaszania usterek i in.). Całą prezentację z nowościami, udostępnioną przez ZDM, można pobrać lub obejrzeć na stronie urzędu, udostępniamy ją także pod tym linkiem.

Darmowe minuty tylko dla warszawiaków?

Taryfy za wypożyczenia nie są jeszcze znane – te decyzje będzie podejmować Rada Warszawy. Tzw. darmoczas – czyli gratisowe pierwsze 20 min jazdy – pozostanie, ale bardzo możliwe, że wyłącznie  dla posiadaczy Karty Warszawiaka, czyli osób (i ich rodzin) które płacą w stolicy podatki.

Ta niejasność nie wstrzymuje przetargu, bo opłaty za wypożyczenia są w zasadzie obojętne dla operatora – inkasuje je miasto (czytaj niżej). Trwają też jeszcze prace nad określeniem dokładnych lokalizacji nowych stacji i stref zwrotu rowerów

Warszawska Wypożyczalnia Rowerów

To kolejna nowość – stacjonarna wypożyczalnia miejska, która będzie udostępniać rowery na dłuższe okresy (nawet na kilka miesięcy). Ma być ulokowana w centralnym punkcie miasta, w pawilonie na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej, i będzie prowadzona przez tę samą firmę, która wygra przetarg na cały system. Ma działać całorocznie.

Tu będzie do wypożyczenia 100 zwykłych rowerów miejskich i 100 ze wspomaganiem elektrycznym. A do tego rowery nietypowe: 12 różnych cargo (niektóre elektryczne), pięć napędzanych siłą rąk (tzw. handbike), z których mogą korzystać niepełnosprawni, pięć trójkołowych (dla osób  starszych) oraz pięć tandemów.

To oznacza zarazem, że żaden e-bike nie będzie już dostępny w zwykłych stacjach miejskich.

Model biznesowy (prawie) bez zmian

Firma, która wygra ogłoszony wczoraj przetarg będzie zarządzać systemem za umówioną z góry stawkę, inkasowaną od miasta. Wszystkie opłaty za wypożyczenia wpłyną zaś z powrotem do budżetu miejskiego. To tak, jak jest obecnie.

– Z naszej strony budżet na rower miejski to ok. 13,5 mln zł rocznie. Dodatkowe 2,5 mln zł postanowiła dodać Rada Warszawy – mówił Puchalski.

Oznacza to, że na Veturilo miasto będzie wykładać ok. 16 mln zł rocznie. Według dyrektora ZDM 30-40 proc. nakładów wraca do miasta z opłat za wypożyczenia.

– To podobna skala zwrotu jak przy innych środkach transportu miejskiego. Latem system w zasadzie finansuje się sam, z opłat. Ale na początku i na koniec sezonu trzeba dokładać znacznie więcej – mówił Puchalski (patrz grafika niżej).

Z tych względów miasto nie zdecydowało się, by zmienić system na całoroczny. Uznano, że koszty tego byłyby niewspółmierne do skali wykorzystania w chłodnych miesiącach. Sezon marzec – listopad pozostaje więc bez mian.

Veturilo koszty i wpływy
O ile w sierpniu koszt działania Veturilo w przeliczeniu na jedno wypożyczenie wynosi ok. 2,5 zł, to w listopadzie jest już cztrokrotnie wyższy. Źródło: prezentacja ZDM

Pieniądze na zwiększenie liczby rowerów, stacji i wypożyczalnię stacjonarną udało się natomiast uzyskać dzięki odejściu od terminali i stacji dokujących. Jak podał Łukasz Puchalski, sam tylko jeden terminal z interaktywnym ekranem kosztuje obecnie prawie 19 tys. zł. – Tymczasem 90 proc. wypożyczeń odbywa się za pomocą aplikacji mobilnej. Rezygnacja z terminali da oszczędności pozwalające na powiększenie systemu – mówił dyrektor ZDM.

Czy nowe Veturilo wygra z koronawirusem?

Opisany model finansowania ma zapewnić stabilność systemu, bo operator jest w stanie skalkulować w pełni przewidywalne przychody. Bardzo rzadki w Polsce alternatywny model, w którym to operator ponosił pełne ryzyko ekonomiczne, zarazem utrzymując system i inkasując wpływy z wypożyczeń, działał przez kilka lat w Krakowie (Wavelo). Pod koniec ubiegłego roku firma BikeU zrezygnowała i wypowiedziała umowę.

• Czytaj też: Upadek Wavelo. Wina hulajnóg elektrycznych?

Jednak nawet pełne finansowanie bikesharingu ze środków publicznych nie daje gwarancji stabilności – czego dowodem wspomniany już upadek Mevo w Trójmieście po zaledwie kilku miesiącach. Za kwotę umówioną wcześniej w przetargu operator (spółka z grupy Nextbike) po prostu nie obsługiwał systemu na wymaganym kontraktem poziomie. Tutaj umowę wypowiedział samorząd.

• Czytaj też: Mevo – kac po upadku dopiero się zacznie

Minusem warszawskiego rozwiązania brak jakiejkolwiek motywacji finansowej dla operatora do zwiększania liczby wypożyczeń. W pewnym sensie – im mniej wypożyczeń, tym lepszy biznes dla firmy, bo mniejsze są koszty obsługi (serwisu, relokacji etc).

Przetarg za kilka dni ma być opublikowany w dzienniku zamówień publicznych. Nowe Veturilo ma wystartować niemal równo za 12 miesięcy. – Będzie mniej “twardej infrastruktury”, terminali, stacji, to ułatwia realizację. Ale faktem też jest, że w branży rowerowej podzespołów pochodzi z Chin. A wiemy, co się dzieje w związku z koronawirusem… – mówił na briefingu dyrektor ZDM. – Niemniej, terminy wydają się bezpieczne.


Zapraszamy do śledzenia nas na Twitterze i Facebooku

 

WSPARCIE