Opublikowany dziś raport pt. „Ostre hamowanie roweru miejskiego”, autorstwa  organizacji Mobilne Miasto (przygotowany także z udziałem naszego portalu SmartRide.pl), ujawnia tąpnięcie, jakie nastąpiło w ubiegłym roku w systemach rowerów miejskich w Polsce: rok 2019 przyniósł powszechne, dwucyfrowe spadki wypożyczeń.

Przyczyny tego zjawiska są w zasadzie niejasne. Tworzy ono jednak niepokojący kontekst dla oczekiwanych strategicznych rozstrzygnięć wobec przyszłości bikesharingu w Krakowie, Trójmieście i Warszawie.

Czytaj też: Za rok nowe Veturilo. Budżet 16 mln zł rocznie. Co się zmieni?

Rekordy? Już były

Jak wynika z raportu, systemy publicznego roweru miejskiego działają w Polsce w aż 100 miastach, w minionym sezonie tworzyły one łącznie flotę ponad 26 tys. jednośladów. Potencjalny dostęp do tej usługi w swoim miejscu zamieszkania ma łącznie ok. 12 mln Polaków, a liczba zarejestrowanych użytkowników miejskiego bikesharingu w całym kraju przekroczyła 2,6 mln.

Tę imponującą pozycję współdzielony miejski rower wyrobił sobie w Polsce w ciągu niespełna dekady (np. warszawskie Veturilo wystartowało w 2012 r.), przyzwyczajając opinię publiczną i samorządy do stanu ciągłego rozwoju i corocznych rekordów. I takie mniemanie się utrzymuje, co da się zauważyć choćby na różnych konferencjach i seminariach, w których biorą udział samorządowcy i menedżerowie.

Rzeczywistość się jednak zmieniła.

Prawie wszystko w dół

W swoim raporcie Mobilne Miasto (MM), stowarzyszenie zrzeszające kilkanaście firm z branży shared mobility, wzięło pod lupę dane z 15 największych systemów roweru miejskiego w kraju w sezonie 2019. Pojazdów ogółem w nich przybyło – średnio o 5 proc. A inne wyniki?

Aż 87 proc. badanych systemów zanotowało zmniejszenie liczby wypożyczeń – średnio w tej grupie spadek wyniósł aż 19 proc.

W niektórych miastach (Bydgoszcz, Poznań, Radom) zniżki przekraczają 30 proc. W Veturilo, największym polskim systemie, złożonym z 5,5 tys. rowerów, wypożyczenia spadły przez rok o 18 proc. – z około 6,46 mln do 5,32 mln. I to pomimo tego, że samych rowerów w stolicy przybyło (o 3 proc.).

W zaledwie dwóch miastach, gdzie liczba wypożyczeń wzrosła (Wrocław i Katowice), doszło do tego właśnie w wyniku mocnego zwiększenia liczby dostępnych rowerów. Jeśli jednak spojrzeć na efektywność, czyli liczbę wypożyczeń w przeliczeniu na jeden oferowany pojazd, okaże się, że traciły wszystkie(!) badane miasta.

Średni spadek efektywności wyniósł aż 24 proc.

To raczej nie hulajnogi

Rozpoczynający się sezon 2020 władze miast i firmy bikesharingowe muszą więc wykorzystać do analizy przyczyn spadków i wyciągnięcia wniosków na kolejne lata. – Rower miejski przyczynia się do rozwoju zrównoważonego transportu, czystszego powietrza i rozładowania ruchu w miastach. Ale nie można wypierać faktów, a wyraźnie widać, że coś się zatarło – mówi Adam Jędrzejewski, założyciel i prezes MM.

• Szerszy kontekst: Mikromobilność zaczyna sezon 2020. Będzie ciekawie

Jakie są przyczyny spadków? Raport rozważa kilka hipotez. Jedną z głównych jest pojawienie się w ubiegłym roku oferty elektrycznych hulajnóg na minuty. Okazuje się jednak, że teza ta nie znajduje wprost potwierdzenia w danych.

Miasta, w których sharingu hulajnóg nie było lub pojawił się dopiero pod sam koniec sezonu też traciły – i to w podobnej skali.

Wśród innych opcji są m.in. zbyt powolny przyrost infrastruktury rowerowej w miastach, obawy rowerzystów o bezpieczeństwo, zniechęcająco niska jakość systemów roweru miejskiego czy niewydolne postępowania przetargowe.

O jeszcze jednej możliwości mówi Jakub Giza, dyr. ds. Rozwoju Systemów Rowerowych Nextbike Polska, firmy, która jest największym operatorem bikesharingu w Polsce. – Część osób po 1-2 latach korzystania z roweru publicznego zdecydowała się na zakup własnego jednośladu. To naturalny kierunek zmian i rozwoju świadomości społecznej, ma jednak wpływ na ograniczenie używania rowerów publicznych  – mówi Giza. – Ale potencjał rozwoju wciąż jest – dodaje.


· Raport do pobrania:

Bikesharing. Ostre hamowanie


Samorządy będą obserwować

– Poczekajmy na najbliższy sezon. Dopiero zestawienie z ostatnich trzech lat pokaże, czy tendencja spadkowa się utrzymuje. Wtedy podejmiemy decyzję o ewentualnym dalszym udostępnianiu rowerów miejskich – deklaruje Krystian Kinastowski, prezydent Kalisza.

– Mamy nadzieję, że ten rok będzie dużo lepszy – mówi  Jan Gosiewski, dyr. Zarządu Transportu Miejskiego w Poznaniu, zwracając uwagę na to, że w zeszłym roku miasto rozbudowało system o rowery 4 generacji, a nowość „jeszcze nie funkcjonowała tak, jakbyśmy sobie tego życzyli”.

– Mniejsza liczba wypożyczeń rowerów publicznych nie oznacza spadku udziału rowerów w ogólnym ruchu miejskim – zauważa z kolei Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina ds. inwestycji i rozwoju.

Być może faktycznie okaże się, że w tym roku powróci trend zwyżkowy. Na razie dwa duże polskie miasta pozostają w ogóle bez roweru miejskiego – problemy biznesowe operatorów spowodowały, że jesienią usługi te znikły z Krakowa i Trójmiasta. W ubiegłym tygodniu Kraków ogłosił dialog techniczny w sprawie nowego bikesharingu w mieście. Z kolei władze stolicy rozpoczęły przetarg na operatora nowego systemu, na lata 2021-2028 (dotychczasowa umowa wygasa z końcem roku).

– Samorządy i operatorzy muszą bacznie obserwować sytuację, śledzić poziom wypożyczeń i szukać odpowiedzi na pytanie, z czego wynikają ewentualne dalsze spadki – mówi Adam Jędrzejewski. – Jest ona ważna nie tylko dla biznesu bikesharingu, lecz przede wszystkim dla przyszłości transportu i jakości życia w miastach.


Zapraszamy do obserwowania nas na Twitterze i Facebooku

WSPARCIE