Hulajnogi blinkee.city pojawiły się na ulicach Gdańska w sobotę 4 maja. Jest ich obecnie poniżej 100. Tym samym firma – znana dotąd głównie jako operator sieci elektrycznych skuterów na minuty – uprzedziła plany lokalnego start-upu Quick Ride, który ten sam krok planuje na najbliższe dni (tu więcej na ten temat).

Dziewięć miast

– W Gdańsku, Gdyni i Sopocie będzie w tym sezonie w sumie 500 naszych e-hulajnóg. Startujemy z Gdańska, ale każdego tygodnia flota będzie powiększana – zapowiada Paweł Maliszewski, współtwórca marki blinkee.city.

Ceny mieszczą się polskim w standardzie dla tego środka lokomocji. 2,5 zł opłaty startowej oraz 49 gr za każdą minutę jazdy to podobny poziom jak u innych operatorów. Nieco różna od konkurencyjnych jest natomiast sama hulajnoga. Ma wymienną baterię, dzięki czemu pojazd nie musi być wożony do ładowania. To serwisant, kursujący po mieście, zmienia baterie na pełne (podobne rozwiązanie ma sieć Hulaj w Krakowie).

– Jest też amortyzowane zawieszenie, które znacząco zwiększa komfort jazdy – podkreśla Marcin Maliszewski, drugi współzałożyciel firmy.

Pojazd blinkee.city jest nieco odmienny niż u pozostałych operatorów – ma wymienną baterię oraz amortyzowane zawieszenie. Fot. Blinkee

Trójmiasto to tylko część wiosennej hulajnogowej ofensywy Blinkee. Firma zapowiada, że wprowadzi w tym sezonie te pojazdy łącznie do dziewięciu miast (licząc Trójmiasto jako trzy). Już jeżdżą w Warszawie i Rzeszowie (po 50 sztuk), w Krakowie (100 sztuk) i od dziś także w Gdańsku. – Lada dzień będziemy także w Poznaniu, Bydgoszczy i Sztokholmie – mówi Paweł Maliszewski.

Blinkee, hulajnogi i inwestorzy

Stołeczna spółka zdecydowała się też na dość szczególny sposób sfinansowania swojej ekspansji. Część hulajnóg nie jest formalnie własnością firmy, lecz drobnych inwestorów. W ostatnich tygodniach zaproponowała ona bowiem program nazwany Buy&Share. W uproszczeniu – zainteresowani inwestorzy mogli zlecić spółce kupienie e-hulajnóg i wprowadzenie ich do sieci blinkee.city. Minimalny pakiet składał się z czterech pojazdów, na które trzeba było wyłożyć 10 tys. zł.

Zakupione w ten sposób hulajnogi „pracują” częściowo na zyski dla swojego właściciela, a częściowo – na spółkę (przy czym wszystkie przychody, koszty, straty sprzętowe etc. rozpisywane są na całą pulę pojazdów, a nie na konkretne sztuki). Prognozowane zwroty z sześciomiesięcznej lub rocznej inwestycji w hulajnogi wyglądały w firmowych prezentacjach imponująco. Analiza inwestycji nie jest tematem tego tekstu, więc tu się zatrzymujemy – istotne jest, że taki sposób pozyskiwania kapitału może znacząco pomóc w finansowaniu rozwoju sieci.

Paweł Maliszewski potwierdza, że już teraz część floty blinkee.city to hulajnogi zakupione w modelu Buy&Share. Jak podaje:

W SUMIE HULAJNÓG – TYCH KTÓRE JUŻ SĄ, I TYCH, KTÓRE BĘDĄ DYSTRYBUOWANE W CIĄGU NAJBLIŻSZEGO 1,5 MIESIĄCA – MA BYĆ 2,5 TYS.

– Zainteresowanie Buy&Share jest bardzo duże, aczkolwiek statystyk nie możemy w tym momencie ujawnić. Wolelibyśmy to zrobić po około pół roku działalności – mówi Maliszewski.

Polskie sieci sharingowe

Wjazd współdzielonych e-hulajnóg do Trójmiasta trafia na moment, w którym ciężkie chwile przeżywa uruchomiony tam niedawno publiczny system współdzielonego roweru miejskiego Mevo, zarządzanego przez Nextbike. Duże zainteresowanie mieszkańców, w połączeniu z eksperymentalną konstrukcją systemu (składa się wyłącznie z rowerów wspomaganych elektrycznie), wywołało w pewnym stopniu jego paraliż.

Trójmiejski system, który miał być nowością na europejską skalę, na razie okazuje się pełną problemów wpadką, z jaką operator do tej pory nie musiał się nad Wisłą zmagać” – napisał dziś w artykule na ten temat serwis „Transport Publiczny”.

W takich realiach e-hulajnogi od blinkee.city, a wkrótce także od Quick Ride, mogą zapewne liczyć na spore wzięcie mieszkańców Trójmiasta, którzy najwyraźniej mają duży apetyt na lekką, osobistą mobilność. Blinkee dorzuca do tego połączenie w jednej aplikacji na smartfonie e-hulajnóg i skuterów, czyli pojazdów spełniających nieco odmienne funkcje w transporcie miejskim.

– Skuter na szybsze i dłuższe trasy, a hulajnoga do pokonania kilku przecznic. Zagęszczenie elektrycznych jednośladów w obrębie tej samej aglomeracji to również mniejsza potrzeba szukania najbliższego pojazdu

– mówi Marcin Maliszewski.

Biorąc pod uwagę , że swoje plany uruchomienia e-hulajnóg ma konkurencyjna wobec Blinkee sieć skuterowa Jeden Ślad – również obecna w wielu miastach Polski – trudno nie zauważyć, że tej wiosny będziemy (już jesteśmy) świadkami tworzenia się ogólnopolskich sieci sharingowych. I to w tym przypadku – z rdzennie polską genezą.

Tekst był pierwotnie opublikowany na portalu Winwincity.pl – Inteligentne miasto

 

WSPARCIE