Proces, który odbędzie się w Szczecinie, to zapewne jedna z pierwszych spraw tego typu w Polsce – a zatem rodzaj sygnału ostrzegawczego dla tych, który nie traktują elektrycznej hulajnogi jak pełnoprawnego pojazdu. Przed sądem stanie 34-latek oskarżony o spowodowanie wypadku podczas jazdy. Prokuratura Rejonowa Szczecin – Śródmieście po kilku miesiącach badania sprawy zdecydowała się na skierowanie aktu oskarżenia.

Wystarczy niezachowanie ostrożności

Feralne wydarzenie miało miejsce 19 maja 2022 roku. Oskarżony jechał w Szczecinie e-hulajnogą po chodniku, na wysokości ul. Plac Zwycięstwa potrącił pieszą. „W wyniku uderzenia pokrzywdzona przewróciła się doznając obrażeń ciała w postaci wielofragmentowego złamania kończyny górnej, które naruszyło czynność narządu jej ciała na okres powyżej siedmiu dni” – czytamy w komunikacie prokuratury.

Prokurator zarzuca sprawcy nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Twierdzi, że jadący nie zachował należytej ostrożności i nie obserwował należycie przedpola jazdy, czego skutkiem było potrącenie pieszej. Podejrzany w chwili wypadku był trzeźwy, nie był dotąd karany sądownie.

Za zarzucany czyn grozi pozbawienie wolności do lat trzech na podstawie art. 177 § 1 Kodeksu karnego (co oczywiście nie oznacza, że podejrzany taką karę otrzyma).

Art. 177
§ 1.
Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Tu warto się na chwilę zatrzymać i zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze – jak widać, nieumyślne spowodowanie wypadku nie zwalnia od odpowiedzialności i zagrożenia dość wysoką karą. I nie dotyczy to wyłącznie kierowców samochodów – wystarczy stracić czujność jadąc e-hulajnogą lub rowerem. W przywołanym art 157 § 1 chodzi o spowodowanie tzw. średniego uszczerbku na zdrowiu (trwającego dłużej niż siedem dni).

I druga rzecz: w Szczecinie u potrąconej kobiety skończyło się na złamaniach ręki. Znacznie gorzej byłoby – także dla sprawcy – gdyby obrażenia były poważniejsze, bo ten sam artykuł KK ma swój ciąg dalszy:

Art. 177
§ 2.
Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat.

A niestety, tak też może się zdarzyć. Pokazuje to inny niedawny wypadek – tragiczne potrącenie pieszej przez mężczyznę jadącego e-hulajnogą w Bydgoszczy. W tym przypadku sytuacja ma swój interesujący prawnie aspekt: kwestię ustalenia odpowiedzialności.

Kto odpowiada za wypadek na drodze dla rowerów?

6 września tego roku w Bydgoszczy przy ul. Wojska Polskiego została potrącona 52-latka (hulajnogą jechał 38-letni mężczyzna). Kobietę zabrano do szpitala, gdzie kilka dni później zmarła wskutek odniesionych obrażeń.

Bazując na doniesieniach medialnych – bliscy ofiary są przekonani, że winę ponosi kierujący e-hulajnogą. Ale od razu po wypadku przedstawiciel Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe mówił, że okoliczności są wyjaśniane, a sytuacja wcale nie jest oczywista. Jej dalszy rozwój to potwierdza: kilka dni temu lokalna „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł, zgodnie z którym – według policji – 52-letnia bydgoszczanka została potrącona na przebiegającej obok chodnika drodze dla rowerów. Czyli w miejscu, gdzie zgodnie z przepisami pierwszeństwo mają rowerzyści i użytkownicy e-hulajnóg.

Według wstępnych ustaleń (cytujemy „GW”): piesza niespodziewanie weszła na ścieżkę, nie upewniając się, czy ktoś nadjeżdża. Tak zeznali przesłuchiwani na miejscu świadkowie. Funkcjonariusze badający okoliczności wypadku uważają, że to było wtargnięcie na drogę dla rowerów.

…ale prędkość ma znaczenie

Jeśli jednak komuś wydawałoby się, że wtargnięcie pod koła hulajnogi na drodze rowerowej w pełni wyjaśnia sprawę – byłby w błędzie. Bydgoska prokuratura nadal bada wypadek. Powołano w tej sprawie zespół biegłych, który będzie ustalał m.in. z jaką prędkością musiał jechać użytkownik e-hulajnogi, aby wypadek spowodował u ofiary obrażenia skutkujące śmiercią (uraz wielonarządowy po potrąceniu).

Według GW „zespół specjalizujący się w rekonstrukcji wypadków drogowych ustali, w jakim stopniu kobieta przyczyniła się do wypadku, czy bydgoszczanin jadący na hulajnodze zachował się prawidłowo, czy mógł uniknąć potrącenia„. Przedmiotem badań będzie także sama droga dla rowerów, a konkretnie to czy sposób jej wytyczenia w tym miejscu był prawidłowy. Mężczyzna kierujący elektryczną hulajnogą dotąd nie usłyszał żadnych zarzutów. I być może nie usłyszy. Ale dopiero ustalenie wszystkich okoliczności wypadku zdecyduje o dalszych losach tej sprawy.

Jak więc widać – na każdy wypadek składa się wiele okoliczności. Nawet jazda drogą rowerową i wtargnięcie na nią pieszego nie zwalniają automatycznie jadącego od odpowiedzialności, jeśli – hipotetycznie – elektryczna hulajnoga jechała ze zbyt dużą prędkością (limit dozwolony w polskich przepisach to 20 km/h). I trzeba się liczyć z tym, że ta okoliczność też zostanie zbadana.


⇒ PRZECZYTAJ LUB OBEJRZYJ: Z jaką prędkością wolno w Polsce jeździć na e-hulajnodze i od czego to zależy?

WSPARCIE