W pierwszym odcinku naszej serii “Starter” dla początkujących użytkowników hulajnóg elektrycznych mówiliśmy o tym jak, kupując e-hulajnogę, dobrać najlepszy sprzęt dla siebie, na które parametry patrzeć i jak je rozumieć.

Tematem drugiego odcinka był montaż i pierwsze uruchomienie elektrycznej hulajnogi, mówiliśmy o tym, czego trzeba wtedy koniecznie dopilnować.

Teraz mamy urządzenie gotowe do pierwszej jazdy, czas zatem na część trzecią “Startera”: jak jeździć, żeby nie tylko ta pierwsza jazda elektryczną hulajnogą, ale i wszystkie następne przebiegły bezpiecznie i bezwypadkowo.

PARTNER MATERIAŁU

Logotyp XriderHulajnoga elektryczna sprawia wrażenie, że jest bardzo prosta w prowadzeniu. Stajemy na podeście, naciskamy manetkę i jedziemy. Sprzęt szybko nabiera prędkości, jest super.

Jednak to wrażenie łatwości prowadzenia jest dość złudne i może być niebezpieczne. W tym materiale swoimi doświadczeniami dzielą się m.in. Robert Buda, nasz współpracownik, który prowadzi też swój własny kanał na YT jako Huli Zbój oraz Olek Gręda, właściciel warszawskiego serwisu hulajnóg Mija Serwis i wieloletni ich użytkownik.

Tym, którzy preferują wideo zamiast czytania tekstu, polecamy filmową wersję tego materiału na naszym kanale YouTube (powyżej ⇑). Tam dodatkowo zobaczycie prezentację hulajnogi elektrycznej XRIDER F10 Pro, mocnego miejsko-terenowego modelu na 10 calowych kołach z dwoma silnikami. Więcej informacji o tym sprzęcie znajdziecie na stronie firmowej XRIDER.

Na początek przypominamy: ustawcie w urządzeniu opcję “start z odepchnięcia” jako tę bezpieczniejszą i pozwalającą lepiej zapanować nad hulajnogą. To gwarantuje, że sprzęt nie zacznie się nagle wyrywać przy przypadkowym naciśnięciu manetki.

Pierwsza jazda elektryczną hulajnogą - start z odepchnięcia
Szczególnie przy mocnych e-hulajnogach (na zdjęciu XRIDER F10 Pro) ustawienie startu z odepchnięcia to opcja dająca znacznie większą kontrolę nad sprzętem. Manetka zadziała dopiero wtedy, gdy nadamy hulajnodze pewną prędkość początkową, po odepchnięciu nogą. Fot. Elektryczni Warszawa

1. Hulajnoga elektryczna to nie rower

Chyba niemal każdy, kto rusza w pierwszą jazdę e-hulajnogą, ma już doświadczenia i przyzwyczajenia z jazdy rowerem. To może być swego rodzaju pułapką – założenie, że oba te jednoślady będą podobne w prowadzeniu, jest fałszywe. Geometria pojazdu, wielkość kół, liczba punktów podparcia, środek ciężkości i kilka innych rzeczy jest tu zupełnie innych. Elektryczna hulajnoga zachowuje się mocno odmiennie niż rower i trzeba na to mocno uważać.

Rozmiar kół oraz stosunkowo krótki podest powodują, że hulajnoga elektryczna co do zasady nie jest sprzętem stabilnym. Sporym zagrożeniem może być chociażby większa dziura lub nierówność w drodze czy nawet niewielki krawężnik – przeszkody, które na rowerze zazwyczaj pokonujemy bez trudu.

Robert Buda: Na hulajnodze elektrycznej jeździ się zupełnie inaczej niż na rowerze. Ja często tłumaczę, że hulajnoga to jest jakby deskorolka, która ma kij do kierowania.

2. Ustawienie i pozycja na elektrycznej hulajnodze

Są różne szkoły ustawiania się na e-hulajnodze, które zależą częściowo od preferencji jeźdźca, a częściowo są determinowane konstrukcją danego sprzętu – konkretnie tym, czy hulajnoga ma tylny podnóżek, czy nie.

Wiele osób preferuje jazdę z jedną nogą z przodu i drugą z tyłu, nieco bardziej ugiętą i wspartą na podnóżku. W tym przypadku wskazana jest pozycja nieco cofnięta, z przeniesieniem ciężaru ciała nieco do tyłu. Taka pozycja wymaga jednak bezwzględnie podnóżka – jeśli go nie ma, to na błotniku tylnym stawać nie należy, bo w ten sposób szybko go uszkodzimy.

Jedna z typowych pozycji do rekreacyjnej jazdy – tylna noga na podnóżku, ciężar ciała raczej z tyłu pojazdu. Fot. Elektryczni Warszawa

Są też użytkownicy, którzy jeżdżą ze stopami ustawionymi mniej więcej równolegle pod pewnym kątem w stosunku do osi podestu lub przednią stopą skierowaną w przód i tylną pod kątem.

Tu dużo zależy od preferencji, można jednak wskazać pewną zasadę generalną: jak na elektrycznej hulajnodze NIE stać. A mianowicie: nie należy stać “na baczność” – ze stopami ustawionymi równolegle obok siebie, skierowanymi w przód i ulokowanymi w przedniej części podestu. A to właśnie jest bardzo często obserwowany błąd.

Olek Gręda: Ustawcie się w tylnej części podestu i, co bardzo istotne, nie ustawiajcie stóp równolegle. Warto ustawić się podobnie jak np. na desce snowboardowej czy deskorolce: jedna stopa z przodu bliżej przedniej części podestu, druga z tyłu i ciężar ciała na bardziej na tylnej nodze, na lekko ugiętych kolanach.

Ugięte nogi pozwolą wam lepiej amortyzować nierówności i kompensować siły, które powstają w trakcie hamowania czy przyspieszania na hulajnodze. Taka pozycja pozwoli wam też uniknąć największych zagrożeń w przypadku najazdu na dziury, nierówności czy progi zwalniające. Ustawienie się w tylnej części podestu zdecydowanie zmniejsza ryzyko utraty kontroli nad hulajnogą podczas pokonywania tego typu przeszkód.

3. Trzymanie kierownicy e-hulajnogi

Kierownica to przyrząd, który służy do… kierowania. Pozornie oczywistość, ale jak się okazuje, tylko pozornie. Bo kierownica to nie jest rączka, którą trzymamy, żeby nie spaść, albo żeby się odciążyć – jak np. poręcz w autobusie.

To również bardzo często obserwowany błąd. Tu w grę wchodzą dwa ważne aspekty – z jednej strony kwestia odpowiedniej techniki jazdy, a z drugiej – wytrzymałości konstrukcji (być może słyszeliście o pękających sztycach…). Pierwsza jazda elektryczną hulajnogą to najlepszy moment, żeby zacząć nabierać odpowiednich nawyków.

Nie obciążamy kierownicy ciężarem ciała

Zasada jest prosta: kierownicę trzymamy pewnie, ale nie obciążamy jej ciężarem ciała. Jest to szczególnie ważne przy przyspieszaniu i hamowaniu, bo wtedy działają siły bezwładności – przyspieszając, jeśli nie zapieramy się nogą, ciągniemy kierownicę do tyłu. Hamując – znów jeśli nie kontrolujemy ciężaru ciała na nogach – mocno napieramy na kierownicę do przodu. Tego trzeba unikać.

Robert Buda: Bardzo częstym błędem początkujących użytkowników jest to, że traktują sztycę i kierownicę jak rurę od trzepaka do dywanów, wieszając się na tym elemencie, co dodatkowo go obciąża. Pamiętajmy, że jest to rura o mniej więcej metrowej długości, więc jeśli my na jej końcu oddziałujemy swoją masą, to na elemencie łączącym, czyli na dole, powstają naprawdę bardzo duże siły. I tam czasami taki element, pod wpływem ciągłych obciążeń, zaczyna pękać.

Na grupach facebookowych nie brakuje zdjęć pękniętych sztyc. Ludzie są zdziwieni, że urządzenie, kupione za takie pieniądze, a nie wytrzymało użytkowania. Ale zapominają że często sami przyczyniają się do tego stanu rzeczy.

Tu jeszcze jedna zasada – przy przyspieszaniu należy przenieść ciężar ciała do przodu, a przy hamowaniu – w tył, dodatkowo uginając nogi. W ten sposób zniwelujemy siły bezwładności działające na jeźdźca przy tych manewrach. Taką pozycję (przy przyspieszaniu) ilustruje zdjęcie otwarciowe do tego artykułu, na górze.

Obie ręce zawsze na kierownicy

Na kierownicy nie należy się wieszać, ale nie należy jej także puszczać. Przepisy teoretycznie pozwalają na prowadzenie hulajnogi elektrycznej jedną ręką i czasem można spotkać np. dostawców jedzenia – jak jadą e-hulajnogą, trzymając w jednej ręce smartfona, na którym sprawdzają zamówienie czy mapę. Dobra rada: nie róbcie tak, a już na pewno nie na pierwszych jazdach.

Hulajnoga, z uwagi na wspomniane brak stabilności i małe koła (tzw. efekt żyroskopowy jest bardzo znikomy), już przy puszczeniu jednej ręki zaczyna wariować – i wtedy bardzo łatwo wywrotkę.

Pierwsza jazda e-hulajnogą - obie ręce na kierownicy
Cięższe e-hulajnogi są z natury rzeczy bardziej stabilne niż lekki, miejski sprzęt. Ale w każdym przypadku tylko trzymanie obu rąk na kierownicy gwarantuje kontrolę nad pojazdem. Fot. Elektryczni Warszawa

Ważna rzecz: puszczenie kierownicy może nastąpić zupełnie automatycznie – tu kłaniają się wspominane wcześniej odruchy z jazdy na rowerze, gdzie prowadzenie jedną ręką jest całkowicie naturalne. Wystarczy, że chcemy coś poprawić, podrapać się, itp. Zanim się przyzwyczaimy, żeby na hulajnodze tego nie robić – trzeba na to świadomie uważać.

Jazda bez trzymanki odpada oczywiście całkowicie.

Jak pokazać zmianę kierunku jazdy?

Natomiast tu pojawia się zagwozdka: jak sygnalizować zmianę kierunku jazdy, jeśli nasz sprzęt nie ma kierunkowskazów. Przepisy wymagają, żeby… robić to tak, jak na rowerze, czyli przez wyciągnięcie ręki. I tutaj, zwłaszcza osobom początkującym, doradzamy (sorry) łamanie tego przepisu, bo jego przestrzeganie generuje dodatkowe ryzyko.

Rozwiązaniem może być wskazywanie zamiaru zmiany kierunku poprzez wystawienie nogi – jest to bezpieczniejsze niż odrywanie ręki od kierownicy.

Drugim rozwiązaniem jest kupno e-hulajnogi z kierunkowskazami. Takich sprzętów jest na rynku coraz więcej. Tu jednak dodatkowa uwaga. Jeśli hulajnoga ma kierunkowskazy, to problem jest rozwiązany w sensie przepisów. Natomiast kluczowe jest realne bezpieczeństwo, a jeśli migacze są ulokowane nisko w podeście, świecą delikatnie, a my w dodatku jedziemy w widny dzień, przy dużym słońcu – to zawsze warto pozostawić sobie pewien margines ostrożności na to, że inny uczestnik ruchu może taką sygnalizację przeoczyć. Więcej na ten temat mówimy w filmie poniżej.

4. Wyposażenie i środki ochrony na elektryczną hulajnogę

Wyposażenie to kwestia opcjonalna – w tym sensie, że przepisy nie wymagają do jazdy na hulajnodze elektrycznej żadnych konkretnych środków ochrony osobistej – tak samo jak na rowerze. Prawdopodobnie spora część użytkowników na początku może nie chcieć w nie inwestować. Ale…

Olek Gręda: Wyposażenie jest bardzo istotnym elementem bezpieczeństwa jazdy na hulajnodze i tutaj jak mantra powraca temat kasku. Oczywiście najlepszy będzie kask szczękowy, z uwagi na rodzaj wypadków na hulajnogach, natomiast nawet zwykły rowerowy też ma sens. Tak naprawdę: lepiej mieć na głowie cokolwiek niż nic.

Najczęstszym argumentem przeciw temu, żeby jeździć w kasku jest to, że ktoś sam jest przekonany, że jeździ bardzo bezpiecznie. To może być prawda, ale pamiętajcie, że w tej chwili ruch na ścieżkach rowerowych bywa naprawdę duży, bardzo dużo dzieje się wokół nas na drodze – i my możemy jechać faktycznie bardzo bezpiecznie i ostrożnie ale ktoś z naprzeciwka już tak ostrożnie jechać nie będzie…

A zatem: kask. Poza kaskiem, jako stanowczo najważniejszym zabezpieczeniem, można sięgnąć także po inne elementy.

Rękawiczki w razie ewentualnej wywrotki chronią dłonie, które każdy instynktownie wystawia, żeby zamortyzować upadek i osłonić resztę ciała. W takiej sytuacji rękawiczki zadbają o to, żeby nie zedrzeć sobie skóry o asfalt. Gdy robi się chłodniej, rękawiczki same się narzucają się – ale warto je zakładać także latem.

Robert Buda: Ja jeżdżę przez cały rok w rękawiczkach. Na zimniejszy okres roku jakieś cieplejsze, ale na lato też warto je mieć: cieńsze, letnie, za to z protektorami na kostkach, żeby przy ewentualnym upadku i kontakcie z ziemią zabezpieczyć te najbardziej newralgiczne elementy dłoni.

Kolejna sugestia: okulary. Zwykłe sportowe słoneczne lub rowerowe, na mniej jasne dni bez przyciemnienia. Wydają się może elementem dość nieoczywistym, ale w kontekście tego, co pisaliśmy wyżej – o instynktownym odrywaniu ręki od kierownicy, gdy coś wpadnie do oka – mogą być naprawdę sensownym wyposażeniem. No i oczywiście chronią same oczy, bo o ile zwykła mucha w oku to pół biedy, to już wbicie się w oko jakiegoś paprocha czy opiłka przy większej prędkości jest znacznie gorsze.

Wielu użytkowników uważa kask za obligatoryjne wyposażenie podczas jazdy. Najbezpieczniejsze są wersje tzw. szczękowe, z częściową ochroną twarzy. Fot. Elektryczni Warszawa

Użytkownicy bardziej zaawansowani (a przede wszystkim: jeżdżący z większymi prędkościami i gdzieś w terenie, po nierównej nawierzchni, na mocnych e-hulajnogach) stosują także ochraniacze na łokcie i kolana, a niekiedy nawet motocyklowe zbroje lub specjalne plecaki z ochroną kręgosłupa. Ubieranie się w cały taki osprzęt na pierwsze jazdy miejskie byłoby chyba już pewną przesadą, niemniej – niektórzy tak robią.

5. Defensywna jazda i zasada ograniczonego zaufania

W czerwcu prowadziliśmy badanie ankietowe Jeźdźcy 2024, w którym swoje opinie na różne tematy wyrażali właściciele prywatnych e-hulajnóg. W jego wynikach (będziemy je omawiali niebawem) pewna rzecz rysuje się bardzo wyraźnie.

W pytaniu “Co twoim zdaniem jest najważniejsze dla bezpieczeństwa podczas jazdy?” bardzo duża większość respondentów (a są to w dużej części doświadczeni jeźdźcy z przebiegiem liczonym w tysiącach kilometrów) wskazała odpowiedź: Ostrożna, defensywna jazda z zachowaniem ciągłej czujności.

Robert Buda: Miejmy oczy dookoła głowy, rozglądajmy się, myślmy też za innych. Pod tym względem zasady poruszania się e-hulajnogą są takie same, jak byśmy jeździli rowerem czy samochodem. Zasada ograniczonego zaufania to klucz do sukcesu i będzie nam to gwarantowało bezpieczną jazdę w dżungli miejskiej.

Nie da się oczywiście wypunktować wszystkich okoliczności, w których należy zwiększyć czujność i uruchomić przewidywanie. Łatwo sobie jednak wyobrazić o jakiego typu sytuacje chodzi.

Gdy przy drodze rowerowej widzimy człowieka z psem – pies może nagle wskoczyć pod koła. Gdy na chodniku wyprzedzamy pieszego, nawet z niewielką prędkością – pieszy może nagle zmienić tor ruch i zejść w bok, wprost pod hulajnogę, której przecież za plecami nie widzi. Gdy jedziemy wzdłuż pierzei budynków, z wejściami do klatek schodowych lub wyjazdami z bram – może z nich ktoś nagle wyjść lub wyjechać. Itp, itd, takich sytuacji jest mnóstwo.

Życzymy udanej i bezpiecznej jazdy – nie tylko tej pierwszej 🙂


Chcesz wesprzeć naszą pracę? Nie zbieramy na Patronite ani nie prosimy o kawę, ale możesz:

WSPARCIE