News dotyczy Holandii, ale rzecz może dawać mocno do myślenia także w Polsce. Inspektorat transportowy ILT (Inspectie Leefomgeving en Transport), podległy holenderskiemu resortowi infrastruktury, poinformował, że dokonał we wrześniu konfiskaty ponad 16,5 tys. elektrycznych tzw. fatbike’ów. Towar – pochodzący od kilku producentów z Chin – zajęto w porcie w Rotterdamie.

Fatbike to potoczna nazwa na pojazd zachowujący wygląd i cechy konstrukcyjne roweru z napędem elektrycznym, wyróżniający się jednak potężnymi, grubymi oponami, mocną konstrukcją i siłą rzeczy sporą masą. Można powiedzieć: coś jak terenowy e-bike na sterydach. I chodzi właśnie o te sterydy. Tego typu sprzęt ma często parametry (moc silnika, rozwijana prędkość) wykraczające ponad poziom, który europejskie przepisy akceptują dla roweru elektrycznego.

Są to niehomologowane motorowery, przypominające wyglądem rower, które są lub byłyby oferowane do sprzedaży jako rowery elektryczne (…) Konsumenci myślą,  że kupują rower elektryczny, podczas gdy w rzeczywistości jest to motorower – czytamy w komunikacie ILT, który niżej w treści dodaje, że pojazdy te często kupują dla młodych ludzi rodzice, nieświadomi, że nabywają sprzęt nieprzepisowy.

Holandia: ILT rekwiruje pojazdy elektryczne typu fatbike
Zarekwirowane chińskie pojazdy w porcie w Rotterdamie, uznane przez ILT za „nielegalne motorowery”. Foto: ILT

Zakwalifikowanie zarekwirowanych fatbike’ów jako motorowery „wrzuca” ten sprzęt na zupełnie inną półkę w przepisach drogowych i technicznych.

Taki pojazd – by był dopuszczony do ruchu – musi mieć homologację, tablicę rejestracyjną, odpowiednie wyposażenie i powinien mieć obowiązkowe OC komunikacyjne dla pojazdu. A jego użytkownik musi jeździć w kasku i mieć stosowne uprawnienia, które w Holandii można uzyskać od 16 roku życia. Co bardzo istotne – odpada też jazda po drogach rowerowych.

„Przycisk czy software nie wystarczą”

W komunikacie ILT szczególnie interesujący jest fragment mówiący o maskowaniu (zdaniem holenderskich władz) faktycznej natury takiego pojazdu tak, aby pozornie mieścił się on w przepisach.

Niehomologowany motorower nie zacznie nagle spełniać wymogów prawnych stawianych rowerowi elektrycznemu za jednym naciśnięciem przycisku lub dzięki zmianie w oprogramowaniu. Możliwości tych pojazdów są sztucznie ograniczane poprzez manipulację, a sprzedawca lub użytkownik może jej łatwo dokonywać np. za pomocą odpowiedniego kodu lub w aplikacji. Prędkość można następnie zwiększyć do czasami 35 czy 45 km/h. Rama, hamulce i opony nie są testowane i przeznaczone do tego typu prędkości. Prowadzi to do niebezpiecznych sytuacji o wysokim ryzyku wypadków i obrażeń – czytamy w komunikacie holenderskiego Inspektoratu. [dalszy ciąg artykułu pod wideo]

⇒ PRZECZYTAJ LUB OBEJRZYJ: Jaki rower elektryczny (e-bike) jest legalny na drogach publicznych w Polsce?

Inaczej mówiąc, ILT dał bardzo dobitnie do zrozumienia, że nie będzie grał w grę polegającą na stosowaniu różnego typu trików techniczno-prawnych w sprzęcie. Jeśli coś ma realnie moc i właściwości techniczne motoroweru, to żadne pozorne blokady nie będą nas interesowały – tak można odczytać tę akcję.

Oprócz wspomnianej konfiskaty w Rotterdamie 16,5 tys. fatbike’ów, ILT poinformował także o przejęciu około 1 tys. podobnych pojazdów z centrów dystrybucyjnych holenderskiego dostawcy. Jest to część śledztwa prowadzonego przez ILT od lipca tego roku, które ma mieć swoją kontynuację w prokuraturze.

„Legalny” fatbike czy „nielegalny” motorower?

Urzędnicy ILT w swojej informacji podkreślają, że fatbike jest motorowerem, jeśli (cytujemy):

  • może jechać ze wspomaganiem elektrycznym szybciej niż 25 kilometrów na godzinę. Także wtedy, jeśli użytkownik może bardzo łatwo zwiększyć ten poziom osiąganej prędkości do ponad 25 km/h. Na przykład wpisując stosowny kodu w menu, co spowoduje, że wspomaganie pedałowania nie ustanie przy prędkości 25 km/h
  • ma moc silnika ponad 250 W
  • umożliwia jazdę bez pedałowania (na samej manetce) szybciej niż 6 km/h (czyli szybciej niż tzw tryb pieszy, pomagający prowadzić rower.

Inspektorat zastrzega, że istnieją również sprzęty typu fatbike spełniające przepisy dotyczące rowerów elektrycznych. Oraz ostrzega, że producenci, importerzy i sprzedawcy muszą przed sprzedażą upewnić się, że oferowane przez nich klientom pojazdy są zgodne z przepisami prawa.

To ostatnie jest zastanawiające o tyle, że teoretycznie można sobie wyobrazić, że ktoś kupuje taki pojazd do jazdy poza drogą publiczną, np. po swoim terenie prywatnym, gdzie przepisy drogowe go nie obowiązują. Najwyraźniej w Holandii ta (co by nie mówić) maskarada też nie działa.

Co ma Holandia do Polski…

Dlaczego może to być interesujące dla klientów i użytkowników (a także sprzedawców) w Polsce?

Cóż, wystarczy rozejrzeć się po ofertach w internecie oraz popatrzeć na drogi rowerowe, by szybko się zorientować dlaczego. Zresztą dotyczy to nie tylko e-bike’ów. Twarde podejście służb do kwestii „niezobowiązującego” charakteru blokad parametrów sprzętu (łatwo zdejmowanych np. poprzez odpowiednie ustawienia w interfejsie pojazdu) mogłoby zwrócić uwagę także użytkowników elektrycznych hulajnóg.

Aktywność holenderskich urzędników – którą kiedyś mogą zechcieć skopiować organy w Polsce – jednych zapewne ucieszy, innych zmartwi.

⇒ MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ:

Osobną kwestią pozostaje w tym momencie sensowność narzucanych przez przepisy w Europie ograniczeń technicznych dla roweru elektrycznego (czy e-hulajnóg) na takim, a nie innym poziomie. Ciekawa jest także motywacja holenderskich władz, które z „nielegalnymi” elektrycznymi pojazdami osobistymi wydają się walczyć z coraz większym zaangażowaniem. Można spotkać się z opiniami, że nie bez znaczenia jest tu chęć zablokowania chińskiej konkurencji, której jednym z atutów są niskie ceny w zestawieniu z dużą mocą oferowanych sprzętów, co czyni ich zakup atrakcyjnym.


Chcesz wesprzeć naszą pracę? Nie zbieramy na Patronite ani nie prosimy o kawę, ale możesz:

WSPARCIE