Aleksander Pitura to przedsiębiorca ze Zgorzelca, prowadzi w mieście m.in. cukiernię i pijalnię czekolady Royal Berry. Często załatwia sprawy w Görlitz, zaraz po drugiej stronie granicy. Jak opowiada, jeździł tam samochodem, parkował na obrzeżach centrum, a na ostatnie kilkaset metrów wyciągał z bagażnika swoją hulajnogę elektryczną Xiaomi M365 Pro – tak, jak na zdjęciu wyżej. Podobnie zrobił też pewnego dnia w październiku tego roku, jadąc do banku.

Tym razem jednak do celu nie dojechał – po około 100 m zatrzymała go policja.

Nie ten adres, co trzeba

Pitura nie naruszył niemieckich przepisów ruchu drogowego, jechał prawidłowo, nie przekraczając dozwolonej w Niemczech dla hulajnóg prędkości 20 km/h. Ale Niemcy wymagają, by e-hulajnoga posiadała specjalne ubezpieczenie – a tego nie miał. Dowodem zakupu takiej polisy jest specjalna naklejka mocowana za tylnym kołem pojazdu i przypominająca małą tablicę rejestracyjną.

– Policjant sprawdził jeszcze czy moja hulajnoga nie jeździ szybciej niż to dopuszczalne i skontaktował się z centralą. Był uprzejmy, ale powiedział, że nie może wystawić mandatu, bo to zbyt poważna rzecz, tylko musi skierować sprawę do sądu – relacjonuje cukiernik.

Niemcy: hulajnoga elektryczna musi mieć ubezpieczenie
Tabliczka na błotniku e-hulajnogi w Niemczech to dowód wykupionego ubezpieczenia. Muszą je mieć zarówno jednoślady prywatne, jak i sharingowe. Zielony kolor wskazuje, że zdjęcie zrobiono przed 1 marca 2020 r. Fot. ZD/SmartRide.pl

Obecnie Polak ma proces sądowy w Niemczech. Mówi, że grozi mu 1 tys. euro kary. Najbardziej denerwuje go jednak co innego. – Rozumiem, że obowiązują takie przepisy, więc chcę wykupić to ubezpieczenie na Niemcy i móc legalnie się tam poruszać, hulajnoga oszczędza mi dużo czasu. Byłem w tej sprawie na komisariacie w Görlitz, w urzędzie komunikacyjnym i w firmie ubezpieczeniowej. Ale okazuje się, że zakup takiej polisy jest niemożliwy, bo nie mam adresu w Niemczech – mówi. – W pewnym momencie sugerowano mi nawet, żeby jakiś znajomy Niemiec po prostu zrobił to za mnie.

Chcę, ale nie mogę

Jego słowa potwierdza e-mail, który otrzymał od Allianz Deutschland w odpowiedzi na swoje starania o polisę. „Nie mam pozytywnych wiadomości. Tylko wtedy, kiedy figuruje niemiecki adres, możemy wydać ubezpieczenie na Niemcy” – napisała przedstawicielka ubezpieczyciela, sugerując jeszcze kontakt z polskim ramieniem Allianz.

– Czyli jeśli mieszkam w Polsce, to systemowo nie mogę ubezpieczyć i wykorzystywać swojej elektrycznej hulajnogi w Niemczech. Uważam, że jest to wykluczenie, które, co gorsza, zachodzi między dwoma krajami należącymi do Unii Europejskiej

– dodaje nasz rozmówca.

Do rzeczniczki Allianz w Polsce zwracaliśmy się dwukrotnie z prośbą o komentarz i pytaniem czy istnieje sposób na ubezpieczenie polskiej e-hulajnogi do użytku w Niemczech. Firma całkowicie zignorowała pytania. Najpewniej zresztą nie byłaby w stanie nic zaproponować.

Bardziej responsywni byli natomiast adresaci naszych pytań w samych Niemczech.

Rejestr tak, rejestracja nie

Użytkowanie elektrycznych hulajnóg nad Renem zalegalizowano w połowie 2019 r., zaliczają się one do kategorii zwanej Elektrokleinstfahrzeugen, w skrócie EKF. Czy jest jakakolwiek możliwość, aby Polak, niebędący rezydentem Niemiec, mógł legalnie użytkować tam swoją prywatną e-hulajnogę? Zapytaliśmy o to Federalny Urząd ds. Ruchu Drogowego (Kraftfahrt-Bundesamt; KBA), który prowadzi rejestr osobistych pojazdów elektrycznych dopuszczonych do ruchu (coś w rodzaju homologacji dla EKF). Rejestr jest stale aktualizowany, najnowsze wpisy pochodzą z 11 grudnia. Na liście jest w tym momencie ponad 120 modeli od różnych producentów.

Obecność danego modelu e-hulajnogi w tym rejestrze to pierwszy warunek, by tym jednośladem można było za Odrą legalnie jeździć po drogach publicznych.

– Te pojazdy nie wymagają natomiast tablic rejestracyjnych wydawanych przez urząd transportowy. Jeśli dany model jest w rejestrze, to potrzebuje jedynie ubezpieczenia i związanej z nim odpowiedniej plakietki – wyjaśnił nam rzecznik KBA Stephan Immen, sugerując kontakt z Gesamtverband der Deutschen Versicherungswirtschaft (GDV), czyli izbą zrzeszającą ubezpieczycieli w Niemczech.

Niemieckie drogi nie dla polskich hulajnóg

Odezwaliśmy się więc z tym samym pytaniem do GDV. – To nie jest taka prosta sprawa – odpowiedziała Kathrin Jarosch z biura prasowego izby.

Potwierdziła, że plakietkę taką – dla hulajnóg będących w rejestrze KBA – wydaje ubezpieczyciel. Kupuje się ją raz do roku – polisa jest ważna od 1 marca do 28 lutego następnego roku. W trakcie tego okresu można kupić ją odpowiednio taniej – z ofert wynika, że jeśli ktoś chciałby ubezpieczyć hulajnogę np. w połowie grudnia, zapłaci za pozostałe 2,5 miesiąca zaledwie ok. 8 euro.

Żeby od razu było widać czy ubezpieczenie jest aktualne – tabliczki mają w różnych latach różną kolorystykę. Obecnie obowiązuje kolor czarny, od marca 2021 r. – będzie niebieski. Litery na tabliczkach to z kolei kryptonim ubezpieczyciela – można go łatwo sprawdzić korzystając z narzędzi online, dostępnych w sieci.

Ubezpieczenie hulajnogi Niemcy
Obecnie w Niemczech obowiązują czarne plakietki. Jak łatwo się zorientować – od marca 2021 r będą niebieskie. Źródło: materiały prasowe GDV

Ubezpieczenie w ten sposób swojej e-hulajnogi przez Polaka – jeśli nie mieszka w Niemczech – jest jednak niemożliwe. Czy są inne wyjścia? Kathrin Jarosch z DGV próbowała przeanalizować hipotetyczne scenariusze – w tym zakup odpowiednika takiego ubezpieczenia w Polsce (co do zasady pojazd musi być ubezpieczony tam, gdzie zamieszkuje właściciel) oraz wykupienie tzw. ubezpieczenia granicznego (jest to czasowe ubezpieczenie komunikacyjne OC dla pojazdu mechanicznego, stosowane gdy ktoś przekracza granicę a nie ma Zielonej Karty).

· CZYTAJ TEŻ: Niemcy łamią przepisy na e-hulajnogach. Będzie kampania m.in. w pubach

W praktyce wszystkie te scenariusze odpadają. W Polsce elektryczne urządzenia transportu osobistego (UTO) nie są na razie w ogóle uregulowane, nie podlegają żadnej homologacji ani rejestracji. Z kolei produkty ubezpieczeniowe dla użytkowników e-hulajnóg na rynku istnieją, ale są skonstruowane w zupełnie inny sposób: przypisane do osoby, a nie konkretnego pojazdu. Nie mówiąc już o tym, że uciążliwości związane z karkołomnymi procedurami negowałyby sens zabierania e-hulajnogi jako „zwinnego” pojazdu na ostatnią milę podczas wyjazdu zawodowego czy wakacyjnego.

– W Polsce można kupić ubezpieczenie, chroniące użytkownika korzystającego z hulajnogi w innym kraju. Będzie to m.in. ochrona związana z odpowiedzialnością cywilną czy ewentualnym wypadkiem. Nie da się natomiast kupić dobrowolnego produktu ubezpieczeniowego, który będzie tym samym, co ubezpieczenie obowiązkowe, wymagane przez inne państwo. Gdyby UTO były rejestrowane, sytuacja byłaby inna, ale nie są – mówi Marcin Tarczyński, menedżer ds. komunikacji i analiz w Polskiej Izbie Ubezpieczeń.

Charakter tej bariery jest taki, że nawet gdyby Polak teoretycznie kupił sobie e-hulajnogę w niemieckim sklepie – i tak jej nie ubezpieczy do legalnego użytku, jeśli mieszka po polskiej stronie granicy.

– Tak więc, lepiej kupić sobie rower  – spuentowała to żartem nasza rozmówczyni z DGV.

„To się kłóci z duchem dyrektywy”

Analogia podpowiada, że ten sam problem dotyczy w Niemczech nie tylko Polaków – najpewniej identyczna jest sytuacja także innych obcokrajowców, którzy chcieliby okazjonalnie skorzystać tam z przywiezionych ze sobą elektrycznych pojazdów osobistych (piszemy „najpewniej”, bo tego już głębiej nie drążyliśmy).

– Prawdę mówiąc, kłóci się to z duchem dyrektywy UE z 2009 roku w sprawie ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej, związanej z ruchem pojazdów mechanicznych – zauważa mec. Adam Baworowski, warszawski prawnik, który kilkakrotnie komentował dla SmartRide.pl kwestie przepisów dla UTO.

– Ta dyrektywa mówi, że ubezpieczenie komunikacyjne ma istotny wpływ na swobodny przepływ osób i pojazdów. Oraz że głównym celem działania Wspólnoty powinno być wzmocnienie i skonsolidowanie wewnętrznego rynku ubezpieczeń komunikacyjnych. W niemieckich przepisach trudno znaleźć dbałość o te cele, skoro cudzoziemiec de facto nie może ubezpieczyć i korzystać w Niemczech z takiego samego pojazdu, z którego może swobodnie korzystać mieszkaniec tego kraju – mówi mec. Baworowski.

Co ciekawe, sami Niemcy ze swojej strony biorą pod uwagę scenariusz odwrotny, czyli zabieranie własnych elektrycznych hulajnóg w podróż za granicę i korzystanie z nich w innych krajach. Na portalu GDV w sekcji FAQ dotyczącej tej dziedziny, znajdujemy m.in. takie właśnie pytanie:

„Chcę wziąć moją e-hulajnogę na urlop. Czy ubezpieczenie jest ważne także za granicą?”

Odpowiedź GDV: Ochrona ubezpieczeniowa obowiązuje w krajach Unii Europejskiej, należy jednak uzyskać od ubezpieczyciela Zieloną kartę, a do hulajnogi dołączyć tabliczkę „D”. Ponadto przed podróżą należy dowiedzieć się czy hulajnogi elektryczne są w państwie urlopu dozwolone w ruchu drogowym.

Elektrogalimatias

Przygoda cukiernika ze Zgorzelca z niemiecką policją to coś więcej niż tylko incydent. Sprawa uwidacznia systemowy, międzynarodowy problem z elektryczną mikromobilnością: czyli galimatias wokół przepisów i regulacji, które w każdym kraju, a niekiedy nawet mieście, bywają odmienne.

Hulajnoga Niemcy - ubezpieczenie
W Niemczech elektryczne pojazdy osobiste (EKF, czyli Elektrokleinstfahrzeugen) mogą rozwijać prędkość maksymalnie 20 km/h. Jazda po chodniku (poza wyjątkami) jest zakazana. Minimalny wiek kierującego to 14 lat.  Fot GDV

Czasem wystarczy tylko poznać lokalne przepisy. Niekiedy jednak – jak w opisywanym przypadku – pojawia się bariera formalna nie do przejścia. Już w rok temu pisał o tym gościnnie na łamach SmartRide.pl (patrz link poniżej) Dominik Górski, regularny użytkownik e-hulajnóg, który zarazem często podróżuje – i nierzadko musi wtedy z UTO rezygnować.

· POLECAMY: Elektryczne hulajnogi i… nadmiar przepisów. „Czas to ujednolicić”

Problem jest zresztą głębszy – dotyczy także wymogów technicznych, na co zwraca uwagę Annick Roetynck z międzynarodowej organizacji branżowej LEVA-EU (z siedzibą w Brukseli), którą również poprosiliśmy o komentarz. LEVA skupia producentów lekkich pojazdów elektrycznych i działa w Brukseli na rzecz harmonizacji i standaryzacji tych regulacji na poziomie norm europejskich.

Niestety, normy te już dziś są częściowo zapóźnione w stosunku do rozwoju rynku mikromobilności, a jednocześnie zdążyły znaleźć się w konflikcie wobec prawodawstwa w niektórych krajach członkowskich (chodzi tu o normę EN 17128:2020). I nic dziwnego, że tak się stało, skoro, jak wskazuje Roetynck, „prace nad tą normą trwały siedem lat, a skończyły się w październiku tego roku”. To już jednak osobny temat.

„To nie jest fair”

W listopadzie Aleksander Pitura naradził się z prawnikiem w Görlitz. Są okoliczności łagodzące – jechał zgodnie z przepisami, działo się to blisko polskiej granicy. Ale naruszenie prawa było oczywiste, więc kara jest nieunikniona. Podobno może wynieść od symbolicznych 5 euro do aż 1 tys. euro.

Niemcy - tu e-hulajnoga musi mieć ubezpieczenie, inaczej grożą konsekwencje prawne
Historia bohatera tego tekstu to zarazem przestroga – za użytkowanie w Niemczech przywiezionej z Polski hulajnogi grożą spore nieprzyjemności. Fot. Pixabay

Sprawa toczy się zaocznie, w trybie korespondencyjnym. W połowie grudnia Polak dostał pismo z Sądu Rejonowego w Görlitz, który oczekuje od niego kilku wyjaśnień.

Gdzie kupił hulajnogę?” „Czy ma ogólne pozwolenie na użytkowanie tego pojazdu?”, „Czy wykupił dla niego ubezpieczenie i otrzymał plakietkę ubezpieczeniową?” „Dlaczego brał udział w ruchu drogowym, chociaż pojazd był nieubezpieczony?„. Wygląda na to, że sąd wysłał mu rutynowy zestaw pytań w takich przypadkach, choć np. pytanie o pozwolenie na użytkowanie dziwi podwójnie, bo w Niemczech nie ma takiego wymogu (ani obowiązku posiadania prawa jazdy przy korzystaniu z elektrycznej hulajnogi).

Na udzielenie wyjaśnień sąd dał czas do 4 stycznia.

– Jeśli dostanę karę kilkaset euro, odwołam się, pójdę na rozprawę, poproszę o tłumacza i będę się bronił. Jeśli kara będzie niska, trudno, po prostu zapłacę – mówi Aleksander Pitura. – Ale w każdym przypadku uważam, że stworzenie sytuacji, w której jako Polak nie mam prawa korzystać w Niemczech ze swojego legalnego, ekologicznego pojazdu, jest nie fair.

[Edytowane. Dodaliśmy wypowiedź Marcina Tarczyńskiego z PIU]


Chcesz wesprzeć naszą pracę? Nie zbieramy na Patronite ani nie prosimy o kawę, ale możesz:

WSPARCIE