Rowery elektryczne mocniejsze niż dziś i z dopuszczalną manetką? W Wielkiej Brytanii ruszyły konsultacje nad propozycją zmian prawa dla e-bike’ów. Liberalizacja przepisów regulujących rowery elektryczne tak, by pojazdy te stały się jeszcze bardziej użyteczne, to część rządowego pakietu nazwanego „Smarter Regulation Programme”.

Mocniejszy silnik i manetka dla elektrycznych rowerów?

Obecnie regulacje techniczne dla rowerów elektrycznych na Wyspach są (przynajmniej w głównych punktach) zbliżone do obowiązujących w Polsce i całej UE. Jeśli sprzęt ma być tam traktowany w przepisach i użytkowany jak rower, to silnik elektryczny może być uruchamiany jedynie poprzez pedałowanie, jego moc nie może przekraczać 250 W, a wspomaganie elektryczne musi ustawać po osiągnięciu prędkości 25 km/h.

Taki sprzęt, określany jako EPAC (electrically assisted pedal cycles), jest w brytyjskich przepisach tożsamy z rowerem – nie musi mieć homologacji, nie musi być rejestrowany, nie wymaga opłacania podatków drogowych ani obowiązkowego ubezpieczenia – czyli wszystkiego tego, co jest wymagane dla pojazdów silnikowych. Także na drodze porusza się na takich samych zasadach jak zwykły rower.

Jeśli e-bike ma manetkę, umożliwiającą jazdę bez pedałowania z prędkością ponad 6 km/h (czyli prędkością wykraczającą ponad tzw. tryb pieszy) to nadal może być traktowany na brytyjskich drogach jako EPAC, wtedy jednak potrzebuje już homologacji, co utrudnia wprowadzanie takich pojazdów na rynek.

Rząd brytyjski proponuje dwie zmiany w tych regulacjach:

  • podwojenie dopuszczalnej mocy ciągłej silnika roweru elektrycznego do 500 W
  • dopuszczenie manetki, działającej do prędkości 25 km/h, bez konieczności homologowania sprzętu.

Proponowane zmiany nie zwiększają natomiast dopuszczalnej prędkości podczas jazdy ze wspomaganiem – tu ma pozostać poziom 25 km/h. Prawdopodobnie większość osób, które miały okazję jeździć na „elektrykach”, zgodzi się z tym, że jest to prędkość bardzo niska – średnio wytrenowani cykliści na rowerach tradycyjnych jeżdżą często wyraźnie szybciej. M.in. w USA dozwolona prędkość wspomagania to 32 km/h, co wydaje się znacznie lepiej dopasowane do charakteru e-bike’ów.
[dalszy ciąg artykułu pod wideo]

⇒ OBEJRZYJ WIDEO LUB PRZECZYTAJ: Jaki rower elektryczny jest „legalny” na drogach publicznych w Polsce?

Liberalizacja przepisów pod prąd trendom

Autorzy propozycji wyjaśniają, że mocniejszy, 500-watowy silnik, byłby dużą pomocą dla użytkowników zwłaszcza przy pokonywaniu wzniesień. Byłaby to wartościowa zmiana także w odniesieniu do elektrycznych rowerów cargo, które oprócz ciężaru jeźdźca przewożą często ładunki o masie stu kilkudziesięciu kilogramów. „Zalegalizowanie” manetki zwiększyłoby z kolei po prostu wygodę korzystania z rowerów elektrycznych i dostępność tych pojazdów m.in. dla osób starszych.

Inicjatywa zasługuje na uwagę, bo jest jedną z niewielu w ostatnim czasie prób poluzowania prawa regulującego elektryczne pojazdy osobiste. Nierzadko powstało ono w czasach gdy różnorodność i oferta rynkowa tych sprzętów była nieporównywalnie mniejsza niż dziś.

W efekcie przepisy krępują obecnie rozwój elektrycznej mikromobilności, ewentualnie wpędzają ją w szarą strefę – ta ostatnia jest dobrze widoczna na ulicach także w Polsce, gdzie nietrudno dostrzec użytkowników „nienormatywnych” rowerów elektrycznych. Podobnie jest np. w Holandii, gdzie jednak reakcja władz na to zjawisko wydaje się iść w zupełnie inną stronę niż na Wyspach – niedawno policja holenderska została wyposażona w prawie 250 nowych mobilnych dynamometrów do drogowych kontroli elektrycznych rowerów i wyłapywania „nielegalnych”.

Z kolei przepisy dotyczące hulajnóg elektrycznych są w Europie raczej zaostrzane niż liberalizowane. Uzasadnienie: bezpieczeństwo.

⇒ MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ:

Proponowane przez rząd brytyjski zmiany przejdą najpierw konsultacje społeczne. Zaczęły się one 29 lutego, potrwają do 25 kwietnia. Jeśli wynik konsultacji będzie pozytywny, pomysł ma być procedowany legislacyjnie w dalszej części tego roku.
[dalszy ciąg artykułu pod wideo]

⇒ ZOBACZ WIDEO: E-bike dla ciężkich kontra przepisy

Obawy przed pożarami baterii

Rezultat nie jest jednak bynajmniej przesądzony. Przeciwnie.

Cieniem na tej inicjatywie, co zauważa m.in. BBC, kładą się obawy o pożary baterii e-rowerów. Nie mają one bezpośredniego związku z postulowanymi zmianami (pośrednio można ewentualnie przyjąć, że rowery z mocniejszym silnikiem będą miały instalowane większe baterie) – generalnie ciążą jednak na wizerunku osobistych pojazdów elektrycznych. A problem pożarów jest ostatnio coraz mocniej nagłaśniany w brytyjskich mediach.

W ubiegłym tygodniu poruszył go lewicowy „The Guardian”, określając w tytule swojego artykułu elektryczne rowery jako „niewybuchy” (unexploded bombs). Tekst ten przebił się zresztą już także do polskich mediów, m.in. Polsatu, wywołując kolejne przedruki.

Spalony rower elektryczny po pożarze baterii
Krajobraz po pożarze roweru elektrycznego. Źródło: London Fire Brigade

Problem jest realny. Londyńska straż pożarna podaje, że w 2022 roku w stolicy Anglii odnotowano 87 pożarów e-bike’ów (nikt nie zginął), natomiast w roku ubiegłym było ich już 149 (zginęły trzy osoby). Strażacy mówią, że zapłony baterii w małych „elektrykach” to najszybciej rosnąca na znaczeniu przyczyna pożarów nad Tamizą.

Według danych Biura ds. Standardów Produktów i Bezpieczeństwa (OPSS) na całych Wyspach takie pożary pochłonęły w 2023 roku 11 ofiar śmiertelnych.

Przemysł i rowerowi aktywiści… przeciw poluzowaniu przepisów

Odpowiedzią na zagrożenie pożarowe może być przede wszystkim narzucenie odpowiednich standardów bezpieczeństwa dla akumulatorów oraz rozwiązanie kwestii ewentualnych modyfikacji i przeróbek e-bike’ów, przeprowadzanych w chałupniczy, nieprofesjonalny sposób. Utrzymywanie rygorystycznych regulacji dotyczących mocy silnika czy manetki raczej niewiele tu pomoże. Może być nawet przeciwnie – autorzy propozycji zauważają, że zwiększenie legalnie dozwolonej mocy zmniejszy motywację do samodzielnego „podkręcania” parametrów e-roweru.

A jednak, co może zaskakiwać, we wspomnianym artykule BBC przeciw proponowanym zmianom wypowiadają się: przedstawiciel firmy Volt, produkującej rowery elektryczne, reprezentant Bicycle Association (organizacji przemysłu rowerowego) oraz aktywiści organizacji Cycling UK, która dzięki rowerom chce poprawiać świat (z hasłem: „Let’s make a better world by bike„).

Menedżer producenta e-rowerów martwi się, że ewentualne zmiany zwiększą skalę wykorzystania niebezpiecznych baterii i ryzyko ich zapłonów. Twierdzi też, że jego branża wcale nie potrzebuje poluzowania regulacji technicznych, lecz rozbudowy infrastruktury rowerowej. W podobnym duchu komentuje rządowe propozycje Bicycle Association

Aktywistka z Cycling UK ostrzega z kolei, że poluzowanie przepisów bardzo zwiększyłoby ryzyko dla pieszych i innych rowerzystów. – Drastyczny wzrost mocy oznacza większe przyspieszenie i znacznie cięższe rowery, bardzo nas to martwi – mówi w artykule, przekonując, że rząd powinien raczej inwestować w infrastrukturę (bo obecnie ludzie boją się jeździć), należy też wspierać finansowo rowerzystów.

Skąd tak negatywne opinie o inicjatywie liberalizującej przepisy? I to ze strony podmiotów, które, jak by się wydawało, powinny być zainteresowane możliwie najbardziej nieskrępowanym rozwojem różnych form elektrycznej mikromobilności?

Cytowani w BBC producenci rowerów i aktywiści rowerowi uważają, że poluzowanie przepisów wobec e-bike’ów jest zbędne. Fot. Unsplash

Być może brytyjscy producenci e-bike’ów, oferujący sprzęt zgodny z obecnymi rygorami prawnymi, obawiają się nowej konkurencji, która wejdzie (wiadomo, że głównie z Chin) z rowerami o bardziej atrakcyjnych parametrach użytkowych – i trzeba będzie z nią rywalizować. A co do aktywistów rowerowych – od dawna można zaobserwować, że stosunek dużej części tych środowisk do e-bike’ów czy elektrycznych hulajnóg bywa po prostu niechętny. Za „prawilny” uważają oni tylko taki pojazd, na którym trzeba pedałować siłą własnych mięśni (no, powiedzmy że z wyłączeniem rowerów cargo).

Poprzedni akapit to już oczywiście tylko nasze spekulacje. Jeśli jednak tekst BBC (w którym nie znajdujemy właściwie żadnego pozytywnego komentarza odnośnie pomysłu poluzowania regulacji) oddaje faktyczny stosunek społeczny na Wyspach do liberalizacji przepisów, to wynik konsultacji raczej nie okaże się pozytywny.

Co ciekawe, jeśli chodzi o hulajnogi elektryczne, Wielka Brytania należy w Europie do najbardziej restrykcyjnych państw – prywatne e-hulajnogi są do dziś na drogach formalnie zakazane, dozwolone są jedynie te współdzielone i to na ściśle określonych obszarach pilotażowych.


Chcesz wesprzeć naszą pracę? Nie zbieramy na Patronite ani nie prosimy o kawę, ale możesz:

WSPARCIE