Wraz z rozpoczęciem sezonu, gdy użytkownicy hulajnóg elektrycznych masowo wyjeżdżają na drogi, temat bezpiecznego użytkowania tych jednośladów staje się szczególnie ważny. Im większa liczba e-hulajnóg, tym więcej, czysto statystycznie, także kolizji i wypadków. W naturalny sposób przyciągają one uwagę mediów: elektryczna hulajnoga wciąż jest zjawiskiem nowym, a dotyczące jej incydenty budzącą znacznie większe zainteresowanie niż te związane z innymi rodzajami pojazdów.

ARTYKUŁ PARTNERA: Barel Poland

To daje jednak motywację do działań w kierunku pełnego ucywilizowania rynku osobistej elektromobilności, który rozwija się niezwykle żywiołowo, a czasem w sposób nie do końca kontrolowany. Pierwszym krokiem jest tu zidentyfikowanie i nazwanie po imieniu istniejącej szarej strefy, stwarzającej zagrożenie – oraz uświadomienie co do tego faktu użytkowników.

W dobie dominacji handlu internetowego i globalnego przepływu towarów prawdopodobnie tylko promil klientów kupujących hulajnogę elektryczną zdaje sobie sprawę z tego, że urządzenie, które wybierają, może pochodzić – pomimo dobrze stworzonych pozorów – z bardzo niepewnego źródła. Gdyby ludziom idącym po lekarstwa do apteki proponował je krążący w pobliżu pokątny handlarz z reklamówką pełną nieprzebadanych leków – zapewne nie mógłby liczyć na wielu chętnych, nawet oferując swoje specyfiki wyraźnie taniej. Z hulajnogami elektrycznymi bywa inaczej.

Co zapewnia rzetelny producent e-hulajnogi?

Ponieważ ogromna większość tych jednośladów na świecie wytwarzana jest w Chinach, kluczem do zrozumienia sytuacji staje się tu przedsiębiorstwo stojące za ofertą i ponoszące za nią odpowiedzialność – czyli oficjalny producent lub dystrybutor danej marki. Jeśli jest to podmiot polski, z udokumentowaną historią i doświadczeniem, zintegrowany z krajowym i unijnym ekosystemem ekonomicznym – tak, jak jest w przypadku Barel Poland, przedsiębiorstwa od lat działającego na rynku elektrycznej mikromobilności – to daje on konsumentowi określone poręczenia.

Po pierwsze: pewność, że oferowane hulajnogi, które w polskim Prawie o ruchu drogowym podlegają regulacjom wynikającym m.in. z rozporządzenia technicznego, będą z tymi regulacjami zgodne. Mowa tu m.in. o dopuszczalnej masie własnej (30 kg) czy prędkości maksymalnej, która w e-hulajnodze użytkowanej na drogach publicznych powinna być ograniczona do 20 km/h. Najkrócej mówiąc:

pojazdem kupionym z wiarygodnego źródła można wyjechać na drogę bez obaw, że policja, coraz aktywniej działająca na tym polu, zakwestionuje go jako pojazd niedopuszczony do ruchu, z surowymi konsekwencjami dla użytkownika.

Mężczyzna w kasku na elektrycznej hulajnodze Motus

Po drugie, klient może mieć przekonanie, że kupuje urządzenie wprowadzone na rynek zgodnie z prawem – celnym, skarbowym i handlowym.

Wystawiana przez sprzedawcę polska faktura VAT to nie tylko dowód zakupu – to przede wszystkim pewność, że towar przeszedł oficjalną drogę przez agencję celną, a co za tym idzie, że spełnia cały szereg wymagań polskiego i unijnego prawodawstwa harmonizacyjnego, poczynając od Dyrektywy maszynowej, a skończywszy na regulacjach dotyczących dołączanej ładowarki. Zostaje to potwierdzone w tzw. Deklaracji zgodności i nie pozostawia wątpliwości co do tego, kto jest w tym zakresie odpowiedzialny przed konsumentem i przed organami państwa.

W przypadku marek Motus, Ruptor czy Kamikaze, czyli elektrycznych hulajnóg oferowanych przez Barel Poland – bądź to w sklepie firmowym 7Way, bądź w innych kanałach, w tym stacjonarnie w największych elektromarketach – tak właśnie się dzieje.

Jak działa sprzedawca z szarej strefy?

Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku urządzeń masowo wprowadzanych na rynek za pośrednictwem kanałów, w których sprzedawca jest trudny do zweryfikowania, a niekiedy funkcjonuje zupełnie poza polskim prawem. Mowa tu przede wszystkim o różnych internetowych platformach handlowych, serwisach ogłoszeniowych czy przelotnie działających sklepach online, które nierzadko po sezonowych żniwach rozpływają się w powietrzu.

⇒ MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ – TREŚCI REDAKCYJNE:

Tajemnicą poliszynela w tej branży jest fakt, że bardzo duża część pochodzących z tych źródeł e-hulajnóg (a także, na jeszcze większą skalę, elektrycznych rowerów) wprowadzana jest w unijny obszar celny za pomocą różnego rodzaju trików, a mówiąc wprost: oszustw. Niekiedy dociera jako zupełnie inna kategoria towaru, obciążona niższymi stawkami celnymi czy podatkowymi. To pozwala zaoferować konkurencyjną, niską cenę, ale to oznacza też brak pewności co do spełniania norm technicznych i wymagań bezpieczeństwa, nie mówiąc już o jakości niektórych podzespołów i komponentów – niekiedy tak krytycznych, jak hamulce, opony, zawieszenie czy akumulator.

Czy one zawsze muszą być złej jakości? Nie. Ale jest to sprzęt, za który de facto nikt nie odpowiada. Sprzedawca najczęściej ukryty jest za platformą e-commerce, a wyegzekwowanie od niego wspomnianych wyżej wymogów okazuje się być całkowicie poza zasięgiem nie tylko polskiego klienta, ale często także, niestety, organów państwowych.

Doskonałej ilustracji dostarczy tu proste doświadczenie: szybki przegląd adresowanej na Polskę oferty hulajnóg elektrycznych z tzw. chińskich marketplace’ów. Pomińmy już fakt, że znalezienie informacji o adresie autoryzowanego serwisu graniczy tam z cudem, a dostarczaną fakturę zakwestionowałby każdy polski urząd skarbowy.

Znacznie gorzej, że jako hulajnoga elektryczna oferowane są tam urządzenia, które zgodnie z polskim prawem ponad wszelką wątpliwość nie zaliczają się do tej kategorii pojazdów.

W wielu przypadkach znacząco przekraczają one dozwoloną masę własną, a niemal zawsze dostarczane są bez ogranicznika prędkości – co oznacza, że wyjechanie takim jednośladem na drogę oznacza co najmniej ryzyko problemów z policją, jeśli nie wypadku w wyniku ukrytej wady urządzenia.

A najgorsze, że coraz częściej trafiają one w ręce użytkowników nieletnich, którzy w konsekwencji wyruszają na drogę jednośladem zbyt dużym, zbyt mocnym, zbyt szybkim i o niepotwierdzonej jakości.

Konsekwencją tego wszystkiego jest wzrost liczby wypadków.

Komu (nie) zależy na bezpieczeństwie?

Oddalonego o tysiące kilometrów od Polski internetowego handlowca takie „detale” po prostu nie interesują, bo najwyraźniej nie muszą.

Sezonowy chiński sprzedawca online może w każdej chwili bez konsekwencji zamknąć interes i zniknąć, wracając w nowym sezonie, w nowym wcieleniu i z kolejną, promowaną na YouTube marką hulajnóg, przemalowanych i produkowanych w tej samej fabryce, co poprzednie.

Tymczasem dla krajowych przedsiębiorstw jest to żywotnie ważna kwestia odpowiedzialności przed konsumentem i przed prawem, a dodatkowym weryfikatorem stają się duże sieci handlu detalicznego, które ze swojej strony kontrolują jakość towaru i zgodność dokumentacji z wymaganiami. Polskie przedsiębiorstwo jest związane z naszym rynkiem na dobre i na złe. W tym drugim przypadku, bo przecież nie ma urządzeń zupełnie bezawaryjnych, zapewnia ono krajowy serwis, części zamienne, wsparcie posprzedażowe i fabryczne poprawki produktu. Musi odpowiadać na sygnały użytkowników – od tego, koniec końców, zależy jego dalszy sukces.

Hulajnoga i kask Motus

Pochodząca z pewnego źródła i spełniająca wymagania techniczne hulajnoga elektryczna jest bezpiecznym pojazdem – jeśli będzie użytkowana odpowiedzialnie, zgodnie z jej przeznaczeniem i zgodnie z przepisami. Tego żaden producent już nie zapewni, podobnie jak producent samochodów nie może zagwarantować, że jakiś kierowca jego auta nie okaże się drogowym piratem. Ale tym, co zapewnia Barel Polska, jest legalnie oferowany sprzęt, o możliwej do zweryfikowania jakości, na bieżąco udoskonalany i poprawiany w razie potrzeby oraz dostarczany użytkownikowi w konfiguracji w pełni dostosowanej do wymogów polskiego prawa.

Bezpieczeństwo użytkowników elektrycznych hulajnóg to nasza wspólna odpowiedzialność i nasz wspólny interes.


Publikacja płatna, treść spoza redakcji SmartRide.pl. Zdjęcia pochodzą od zleceniodawcy

WSPARCIE