Liczby mają swoją magię – okrągły milion wypożyczeń w Warszawie, zaliczony w połowie czerwca przez hulajnogi Lime (źródłem informacji są służby prasowe firmy), na pewno nie przejdzie więc bez echa. Przypomnijmy, ze amerykańska spółka – jedna z dwóch największych w tej branży na świecie – jako pierwsza weszła do Polski. W listopadzie ubiegłego roku pojawiła się we Wrocławiu, kilka dni później – w stolicy.

Firma podała, że łączny dystans przejechany w Warszawie na jej hulajnogach „odpowiada 49 okrążeniom wokół Ziemi” (jeśli ma na myśli okrążenia po równiku, to dałyby one dystans ponad 1,96 mln km). Przy okazji ujawniła garść innych statystyk. Ekstrema – najdłuższy dystans 26 km; najdłuższy czas wypożyczenia 127 min. – to tylko ciekawostki, ale dwie dane mówią już więcej o tym, jak warszawiacy korzystają z nowego środka lokomocji:

  • Mediana czasu wypożyczenia: 8 min.
  • Mediana pokonanego dystansu: 1,6 km

Warszawa na hulajnodze

E-hulajnogi to środek lokomocji, dla którego wszelkie porównawcze światowe statystyki dopiero są gromadzone. Milion wypożyczeń w jednym tylko mieście, w ciągu około pół roku (a w ten okres wchodzi polska pora zimowa), robi jednak wrażenie.

Dla porównania – w maju szwedzki VOI, jeden z najbardziej dynamicznych operatorów e-hulajnóg w Europie, podał, że po ośmiu miesiącach działalności odnotował łącznie 2 mln przejazdów – jednak VOI działał już wtedy w 18 miastach w dziewięciu krajach Europy, a tu mówimy tylko o Warszawie. Sam Lime podał pod koniec kwietnia, że globalnie zaliczył 50 mln przejazdów – ale to z kolei są dane za prawie dwa lata działalności i w sumie z ponad 100 miast świata.

Lime Warszawa
Tzw. mapa cieplna przejazdów w Warszawie. Pokazuje, jakimi trasami użytkownicy Lime poruszają się najczęściej. Źródło: Lime

A przecież w stolicy Polski hulajnogi Lime, których wg szacunków stowarzyszenia Mobilne Miasto jest realnie dostępnych 2-2,4 tys., mają już sporą konkurencję – oferującą łącznie niemal drugie tyle pojazdów (marki hive, CityBee, Bird i blinkee). To wszystko potwierdzałoby obserwacje, że Warszawa autentycznie polubiła nowy sposób przemieszczania się. I to pomimo wysokich cen – bo przywołane 8 min. jazdy to, według obecnych cenników Lime, wydatek ok. 7 zł. Dla porównania – ten sam czas jazdy np. na miejskim rowerze Veturilo kosztowałby zero złotych.

Nowość w systemie transportu

Hulajnogi elektryczne uzupełniają system transportowy Warszawy i stają się częścią rozwiązania problemów trapiących stolicę – przede wszystkim korków i smogu. Obserwujemy, że mieszkańcy często wykorzystują je, by dostać się do komunikacji miejskiej, a jednocześnie nie brakuje dłuższych przejazdów i sytuacji, w których hulajnogi wprost zastępują samochód

– mówi Paulina Mróz, szefowa Lime w Polsce, cytowana w informacji prasowej.

Brzmienie wypowiedzi jest oczywiście nieprzypadkowe. Ukazywanie współdzielonych e-hulajnóg jako jednego z remediów na  bolączki transportowe miast to główna linia budowania publicity operatorów. W pierwszych dniach czerwca interesujący ruch w kierunku wizerunkowego powiązania swych hulajnóg z miejskich transportem wykonał konkurencyjny operator hive – oferując posiadaczom karty miejskiej w Warszawie i Wrocławiu 20 min darmowej jazdy w miesiącu.

– Przekazanie darmowych minut regularnym pasażerom komunikacji miejskiej, to nasz pomysł na wspieranie alternatyw dla korzystania z własnego samochodu przez mieszkańców miast. Naszą akcją udowadniamy, że jesteśmy prawdziwym partnerem dla obu polskich aglomeracji, a hulajnogi elektryczne stają się integralną częścią infrastruktury miejskiej. Im więcej użytkowników transportu publicznego, tym mniejsze korki i zanieczyszczenie powietrza – mówił wówczas Tristan Torres Velat, CEO hive.

Takie działania to po części zapewne obrona przed coraz bardziej widoczną narracją niektórych tzw. aktywistów miejskich – ci, jak się zdaje, niespecjalnie polubili e-hulajnogi i często podnoszą tezę, iż biznes ten de facto żeruje na publicznej przestrzeni, za co powinien dodatkowo miastom płacić. A po części – próba przekonania opinii publicznej, że warto znosić skutki uboczne, np. w postaci zdarzającego się tarasowania chodników przez źle pozostawione pojazdy.

Pojawiły się już także tezy, że e-hulajnogi sharingowe w istocie trudno nazwać ekologicznymi, ponieważ (z racji krótkiej żywotności we flotach) szybko zwiększają ilość elektrośmieci, wymagających utylizacji. To wszystko wyzwania wizerunkowe, z którymi sharing hulajnóg będzie musiał sobie radzić.

Biznes na kółkach

Lime podaje medianę, a nie średni czas wypożyczenia – nie da się więc dokładnie policzyć, ile pieniędzy przepłynęło na konta firmy z kieszeni warszawskich użytkowników. Ponadto operatorzy hulajnóg stosują różne promocje (kody na darmowe minuty, akcje w rodzaju gratisowych kursów w dniu wyborów do Parlamentu Europejskiego albo podczas strajku taksówkarzy itp). Niemniej, rząd wielkości można próbować uchwycić.

Lime przejazdy
Przychodów Lime przez jakiś czas nie powiększą opłaty od pani Oli (na zdjęciu w czarnej sukience), która w Śródmieściu wykonała jubileuszowy milionowy przejazd – firma obdarowała ją z tej okazji setką darmowych przejazdów. Fot. Lime

1 mln przejazdów oznaczałby według obecnych cenników Lime 3 mln zł z samych opłat startowych. Jeśli wziąć pod uwagę, że do tego dochodzą opłaty za przejechane minuty, uwzględnić fakt, iż mowa tu tylko o ok. sześciu miesiącach oraz to, że w stolicy jeździ drugie tyle e-hulajnóg innych marek – widać gołym okiem, że cały biznes sharingu tych pojazdów w samej tylko Warszawie będzie w tym roku liczony na poziomie „małych kilkudziesięciu” milionów złotych. Strzelając – około 30 mln zł, może więcej.

Hulajnogowy tort robi się więc całkiem spory.

Tekst pochodzi z partnerskiej witryny Winwincity.pl – Inteligentne miasto

WSPARCIE