Przykład systemu, w którym sharingowe hulajnogi elektryczne mogą posłużyć miastom do zbierania informacji przydatnych do poprawy bezpieczeństwa drogowego, opisała w tym tygodniu w swoim komunikacie firma Dott. W zakończonym niedawno programie pilotażowym w Londynie, prowadzonym wraz z firmą See.Sense, niektóre e-hulajnogi Dott zostały wyposażone w czujniki, które przez 10 tygodni zbierały dane i monitorowały zachowania kierujących.

Zebrane dane objęły 1,8 tys. przejazdów o łącznym dystansie ponad 3,3 tys.  km. Czujniki See.Sense zarejestrowały łącznie ok. 18 mln odczytów. Ich analiza pozwoli poznać doświadczenia użytkowników na drodze – czytamy w informacji operatora.

Hulajnogi wyczują braki w infrastrukturze…

O co tu chodzi? Jak wynika z komunikatu, zapisy z czujników mogą wskazać obszary, w których występują ostre hamowania, nagłe zwroty kierunku jazdy oraz zmiany w nawierzchni drogi. Celem było również zidentyfikowanie różnych typów nawierzchni, po których poruszają się w mieście elektryczne hulajnogi (urządzenia See.Sense rozpoznają jezdnie, ścieżki rowerowe czy chodniki).

Dane te, wraz z wynikającymi z nich rekomendacjami, trafią do władz miasta. Ich analiza może, przykładowo, umożliwić ustalenie, na jakich odcinkach w mieście użytkownicy e-hulajnóg korzystają z dróg dla pieszych. Dla miasta może to być wartościowa informacja transportowa (zwłaszcza, że prawdopodobnie analogiczne zjawisko będzie dotyczyło rowerzystów), która wskaże fragmenty wymagające poprawy infrastruktury pod kątem potrzeb mikromobilności.

Wykorzystanie wyników pilotażu deklaruje również sam Dott. – Pozwoli to na uruchomienie modułów e-learningowych, dostosowanie prędkości po wykryciu innej nawierzchni lub dalsze badanie niebezpiecznej jazdy – pisze operator.

…albo zanieczyszczenie powietrza…

Nie jest to pierwszy przykład eksperymentów z wykorzystaniem sharingowych e-hulajnóg do zbierania danych. Wcześniej w tym roku inny operator tych pojazdów, szwedzka sieć Voi (w odróżnieniu od firmy Dott jest nieobecna w Polsce) informowała o możliwości instalowania w swoich pojazdach czujników mierzących zanieczyszczenie powietrza. Dotyczyło to również pilotażu w Wielkiej Brytanii.

Patrząc na obrazki brudnych, podniszczonych i poprzewracanych na ulicach współdzielonych e-hulajnóg może być trudno w to uwierzyć, ale wydaje się dość pewne, że hulajnogi będą w coraz większym stopniu stawały się poligonem dla stosowania różnego rodzaju innowacji – zarówno sensorów służących do zbierania i wysyłania danych, jak i podzespołów pozwalających na bezpośrednią komunikację pojazdu z otoczeniem w czasie rzeczywistym.

Paradoksalnie, to właśnie problemy generowane przez sharingowe hulajnogi – na czele z ich chaotycznym parkowaniem i zagrożeniami dla pieszych – mogą stać się motorem napędowym rozwoju rozwiązań internetu rzeczy w pojazdach mikromobilnych.

Chodzi tu m.in. o coraz bardziej zaawansowane i precyzyjne systemy geolokacji, oparte na różnych technologiach. Voi, we wspomnianym wyżej komunikacie, pisał np. o modułach  Bluetooth w pojazdach, które, komunikując się z beaconami zamontowanymi w stojakach, mogłyby zapewnić, że hulajnogi zostaną zaparkowane w odpowiednich miejscach z dokładnością niemal co do centymetra.

…same się zdiagnozują…

Równoległym kierunkiem rozwoju technologicznego współdzielonych e-hulajnóg są mechanizmy samodiagnostyki. Czujniki mogą na bieżąco monitorować stan licznych podzespołów pojazdu, tak by system na tej podstawie był w stanie przewidywać z wyprzedzeniem ich zużycie lub ewentualne awarie czy błędy. Z jednej strony może to poprawić bezpieczeństwo użytkowników, z drugiej – pomóc służbom technicznym operatora w zarządzaniu flotą i jej serwisowaniu.

Takie rozwiązania opisywaliśmy już rok temu na przykładzie sprzętu nieobecnej w Polsce firmy hulajnogowej Link. Są jednak także i inne przykłady.

…a nawet nadadzą użytkownikowi osobisty rating(!)

Najnowszy z nich to ogłoszony w listopadzie tego roku sześciomiesięczny program firmy Neuron – operatora e-hulajnóg pochodzącego z Singapuru i testującego rozwiązanie określone jako „mózg hulajnogi” w dwóch miastach Australii, jednym mieście w Wielkiej Brytanii oraz kanadyjskiej Ottawie.

Pilotaż, opisany szeroko przez specjalistyczny serwis Futureiot.tech, zajmujący się internetem rzeczy, obejmie w sumie 1,5 tys. hulajnóg Neurona. Combo różnych rozwiązań technologicznych ma pozwolić na lokalizowanie pojazdu z bardzo dużą dokładnością (do 10 cm, czyli wielokrotnie bardziej precyzyjnie niż standardowy GPS) oraz na w zasadzie natychmiastowe reagowanie (0,3 s.) na wjazd w „strefy specjalne” – np. w strefę ograniczonej prędkości lub zakazu jazdy (albo na chodnik tam, gdzie jest to niedozwolone).

Ryzykowne zachowania wykrywane przez hulajnogę - testy firmy Neuron
Zachowania, które ma na gorąco wykrywać system DRD, testowany przez firmę Neuron. Źródło: materiały prasowe

Trzecim rozwiązaniem technologicznym testowanym przez Neurona jest system nazwany Dangerous Riding Detection, służący do wykrywania ryzykownych zachowań użytkownika – np. jazdy w dwie osoby, poślizgów, jazdy zygzakiem i in. Najogólniej rzecz biorąc, celem jest tu doprowadzenie do sytuacji, w której użytkownicy sharingowych e-hulajnóg nie tylko nie będą chcieli, ale nawet nie będą mogli używać na drodze w sposób nieodpowiedni wynajmowanych pojazdów.

Będziemy także w stanie profilować użytkowników, nadając im indywidualny rating bezpieczeństwa, co umożliwi ich edukowanie, korygowanie złych nawyków i zachęcanie do prawidłowych zachowań podczas jazdy

pisze firma Neuron, co już może nawet brzmieć lekko niepokojąco. Na przykład może skojarzyć się ze słynnym chińskim Systemem Zaufania Społecznego.

Do Polski chyba daleka droga

Wyniki badania pokazują, że pojazdy Dott oprócz zapewniania transportu, mogą również dostarczyć cenne informacje na temat tworzenia inteligentnych miast, bezpieczniejszych i przyjemniejszych dla mieszkańców – mówi cytowany w komunikacie prasowym Maxim Romain, współzałożyciel i jeden z europejskich szefów firmy, na temat pilotażu od którego zaczęliśmy ten tekst.

Czy jednak tego typu eksperymenty szybko zobaczymy w Polsce – wątpliwe. Trzy lata historii tej branży nad Wisłą pokazują, że dla obecnych w Polsce międzynarodowych operatorów raczej nie jest ona terenem szybkiego wprowadzania innowacji – o czym świadczy chociażby „druga kolejność odśnieżania”, jeśli chodzi o udostępnianie najnowszych modeli e-hulajnóg (choć gwoli sprawiedliwości należy dodać, że firma Tier testowała w tym roku w Trójmieście składane kaski, dołączane do pojazdu).

Hulajnoga Dott przy stojaku w Warszawie
Co do tego, że technologie wymuszające prawidłowe parkowanie e-hulajnóg przydałby się również w Polsce, nikt chyba nie ma wątpliwości. Fot ZD/SmartRide.pl

Jeżeli jednak takie technologie się sprawdzą i zostaną masowo zaimplementowane w innych krajach, to z pewnością z czasem pojawią się także w e-hulajnogach na polskich ulicach. Tym bardziej, że problemy i wyzwania wszędzie są takie same, a w ostatnich miesiącach polskie miasta zaczęły podejmować bardziej intensywne próby regulowania sharingu tych jednośladów – najnowszym przykładem jest Warszawa, która w ubiegłym tygodniu podpisała z operatorami porozumienie dotyczące m.in. zasad i miejsc parkowania, stref zakazu jazdy czy stref ograniczonej prędkości.

Do egzekwowania tego typu regulacji sensory i systemy natychmiastowego reagowania nadają się doskonale. Czujniki raportujące miejsca, które realnie wymagają poprawienia infrastruktury drogowej – jak te z pilotażu firm Dott i See.Sense – również byłyby nie od rzeczy. Na razie warszawskie porozumienie zakłada wprawdzie przekazywanie miastu przez operatorów danych transportowych o sposobach wykorzystywania ich e-hulajnóg, ale… dwa razy do roku.


⇒ ZOBACZ: Dlaczego lepiej nie jeździć w dwie osoby na jednej hulajnodze

WSPARCIE