Niebawem tzw. urządzenia wspomagające ruch – w skrócie UWR – staną się zapewne nową kategorią w polskim prawie o ruchu drogowym (PoRD). Chodzi o napędzane siłą mięśni tradycyjne hulajnogi, rolki, wrotki, deskorolki etc. Pojęcie UWR wprowadza projekt nowelizacji PoRD, który ma uregulować w Polsce status drogowy trzech nowych kategorii sprzętów, służących do jeżdżenia: oprócz UWR także hulajnóg elektrycznych i urządzeń transportu osobistego (UTO).
Projekt został w styczniu przyjęty przez rząd i skierowany do Sejmu. Jego zapisy w odniesieniu do pojazdów napędzanych elektrycznie już opisywaliśmy. Natomiast UWR, zgodnie z projektem, nie będą pojazdami w rozumieniu prawa o ruchu drogowym, a ich drogowe „prawa i obowiązki” rząd chce uregulować inaczej niż hulajnóg z silnikiem czy UTO. To oczywiście zrozumiałe.
– Niestety, przy okazji jako urządzenia wspomagające ruch sklasyfikowano także tzw. hulajnogi typu rowerowego. Będą one traktowane tak samo, jak rolki, deskorolki czy zwykłe hulajnogi na 15-centymetrowych kółeczkach. Nie ma to sensu, a pozbawi te pojazdy ich licznych zalet dla użytkowników – alarmuje Adam Andrecki, regularny użytkownik hulajnóg rowerowych i czytelnik SmartRide.pl. W ostatnich dniach wysyłał on m.in. do posłów, w tym do Jerzego Polaczka, przewodniczącego komisji infrastruktury, apele o zmiany pod tym względem.
Przepisy kontra hulajnoga rowerowa
Hulajnogi typu rowerowego po angielsku nazywane są footbike lub kickbike. Już na pierwszy rzut oka widać skąd wziął się „bike” w nazwie. Rozmiar i konstrukcja tych pojazdów, w tym zwłaszcza wielkość ich kół (ale także waga oraz niektóre elementy wyposażenia) odróżniają je od tradycyjnych hulajnóg i przybliżają do rowerów.
– To jest zupełnie inny sprzęt niż zwykła, mała hulajnoga. Prędkości rozwijane przez footbike są porównywalne z prędkościami rowerów turystycznych – dodaje Andrecki.
W planowanych przepisach jednak tej różnicy nie widać.
1. Zakazana jazda jezdnią
Zgodnie z projektem, jadąc na UWR, można będzie poruszać się drogą dla rowerów lub chodnikiem, co, zdaniem Adama Andreckiego, jest dobrym rozwiązaniem. Zakazane będzie jednak korzystanie z jezdni. A to całkowicie uniemożliwi użytkownikom hulajnóg rowerowych poruszanie się tam, gdzie nie ma ani infrastruktury rowerowej, ani chodnika. Czyli nie tylko w niektórych miejscach w miastach, ale przede wszystkim – na ogromnej większości dróg poza miastami.
– Tymczasem jazda po jezdni jest całkowicie naturalna dla hulajnogi typu rowerowego, zwłaszcza podczas korzystania ze szlaków turystycznych, których spora część przebiega właśnie drogami publicznymi – argumentuje nasz rozmówca.
2. Zakaz ładunku lub przyczepki
Drugi problem to zakaz przewożenia jakichkolwiek ładunków na urządzeniu wspomagającym ruch.
– To jest zrozumiałe w odniesieniu do rolek czy deskorolek. Ale w przypadku dużych, stabilnych hulajnóg typu rowerowego jazda z sakwami, torbami bądź przyczepką jest normą i w żaden sposób nie wpływa na bezpieczeństwo – wskazuje nasz czytelnik. Na dowód pokazuje zdjęcia ze swoich wypraw.
3. Zakaz jazdy z dzieckiem
To trzeci problem dla użytkowników hulajnóg rowerowych. Zgodnie z ustawą, urządzenie wspomagające ruch jest przeznaczone do poruszania się jednoosobowego. Przewożenie pasażera – np. podwożenie dziecka – jest więc zabronione. Tu Adam Andrecki ponownie pokazuje zdjęcia, ukazujące możliwość bezpiecznego wykorzystania footbike’a do jazdy z dziećmi – podobnie jak na rowerze, na którym jest to dozwolone.
– To jest pogwałcenie zasad zrównoważonego transportu. Hulajnogi powinny dać możliwość rezygnacji z samochodu przy codziennym poruszaniu się w mieście, np. w celu odwożenia i odbierania dzieci ze żłobka, przedszkola, szkoły czy z zajęć pozalekcyjnych – uważa Andrecki.
Zwraca przy tym uwagę na to, że bezwzględne zdefiniowanie UWR jako sprzętu jednoosobowego nie ma sensu nawet w odniesieniu do zwykłych hulajnóg. – Nawet producenci najmniejszych i najpopularniejszych w Polsce składanych hulajnóg miejskich z 15-20 cm kołami przewidzieli dodatkowe przystawki do przewożenia nimi dzieci. Właśnie po to, aby ułatwić codzienny transport oraz umożliwić rodzicowi dalszą podróż do pracy środkami transportu zbiorowego – argumentuje.
Pominięci w konsultacjach
W swoich apelach do posłów Andrecki prosi więc o wprowadzenie w definicji i zasadach poruszania się na UWR wyjątków, które pozwalałyby na możliwość jazdy hulajnogą typu rowerowego po jezdni, przewozu ładunków i przewożenia pasażera (dziecka).
Niewątpliwie hulajnoga rowerowa to pojazd niszowy. Ma ona jednak swoich miłośników, dla których może być ważnym, codziennym środkiem transportu.
– Regularnie poruszam się takim urządzeniem, podobnie jak cała moja rodzina i wielu przyjaciół. Mieszkam w Gliwicach, pracuję w Katowicach. Od trzech lat jeżdżę hulajnogą, porzuciłem auto, po aglomeracji poruszam się miksem: zbiorkom plus właśnie hulajnoga rowerowa. Codziennie pokonuję 60 km pociągiem i 12 km hulajnogą. Robię też 30-50 kilometrowe wycieczki po śląskich trasach – opowiada Adam Andrecki. Zapewnia, że nie jest w żaden sposób związany z biznesem dystrybucji lub sprzedaży takich pojazdów, o bardziej życzliwe przepisy apeluje wyłącznie jako regularny, doświadczony użytkownik.
Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że w chwili gdy planowana nowelizacja przechodziła w 2020 r. konsultacje społeczne, w projekcie (autorstwa Ministerstwa Infrastruktury) nie było ani słowa na temat urządzeń wspomagających ruch. Kategorię UWR dodano rzutem na taśmę – pojawiła się w najnowszej wersji projektu, opublikowanej w styczniu tego roku, gdy zajmowała się już nim Rada Ministrów. Użytkownicy takich sprzętów, jak np. footbike, nie mieli więc żadnej możliwości, by ustosunkować się do planowanych zapisów i podzielić swoimi uwagami i doświadczeniami.
Zainteresowanych nowymi przepisami dla UWR, hulajnóg elektrycznych i UTO zachęcamy do śledzenia naszych profili na Facebooku lub Twitterze