Jeszcze rok temu opłata startowa, pobierana za samo odblokowanie sharingowej hulajnogi, wydawała się rynkową oczywistością. Od początków tego biznesu była integralnym elementem cenników, a wszelkie kalkulacje kosztu przejazdu wymagały (pomijając promocje) uwzględnienia kwoty zwykle 2,5-3 zł za samo „trzaśnięcie drzwiami”. Dziś coraz więcej wskazuje na to, że przyszłością sharingu hulajnóg mogą okazać się jednak cenniki bez tej pozycji.
⇒ NOWSZE INFORMACJE:
· 14 maja także Dott zrezygnował z pobierania opłaty startowej
· Elektryczne hulajnogi po 20 gr za minutę – Bolt obniża ceny
· Tier wprowadza hulajnogi do Warszawy. Jakie są stawki?
Z grona czterech dużych międzynarodowych operatorów działających na polskim rynku aż dwóch oferuje obecnie hulajnogi wolne od opłaty startowej i rozliczane jedynie za czas jazdy. Rozwój sytuacji jest ciekawy o tyle, że przyszłość tej pozycji w cennikach będzie wypadkową kilku zjawisk – konkurencji rynkowej, regulacji miejskich i sposobu, w jaki użytkownicy będą korzystali ze współdzielonych e-hulajnóg.
⇒ ZOBACZ: Kiedy przejechać, a kiedy przepuścić pieszego? Kiedy przeprowadzić? E-hulajnoga przed i na zebrze
Bolt i Lime bez opłaty startowej
Pierwszą dużą siecią, która w Polsce zaoferowała hulajnogi bez opłaty za odblokowanie, był Bolt. Estoński operator wszedł na nasz rynek niecały rok temu, w tym sezonie jego jednoślady można wypożyczać już w kilkunastu miastach. Na największym rynku, w Warszawie, Bolt inkasuje obecnie 50 gr za minutę jazdy – i na tym koniec.
O ile jednak w minionym roku strategia taryfowa Bolta była wyjątkiem od reguły, to w tym sezonie na identyczny model zdecydowała się także sieć Lime, która wcześniej pobierała niekiedy aż 3 zł za start swojej hulajnogi. Zarazem amerykańska firma przeprowadziła po raz pierwszy ekspansję na liczne mniejsze ośrodki w Polsce – obecnie jej hulajnogi są dostępne w ok. 15 miastach (i dochodzą kolejne).
– Odchodzimy od stałej opłaty za odblokowanie. Cena może być różna, stawka za minutę to od 50 gr do 70 gr w zależności od strefy bądź miasta – mówi Maciej Szwed, general manager Lime na Europę Środkową i Wschodnią.
To oznacza, że prawdopodobnie większość sharingowych hulajnóg w Polsce (według stanu na koniec marca Bolt i Lime miały 60 proc. udziału w rynku) jest już oferowana bez opłaty za odblokowanie.
Ile zapłacimy za przejazd
Pozycję tę w swoich cennikach utrzymują natomiast dwie inne międzynarodowe sieci – Dott (obecny licznie w Warszawie, a wkrótce także w Trójmieście) oraz nowy duży operator na polskim rynku – niemiecki Tier. Ta druga firma weszła w kwietniu do Trójmiasta (w deklarowanej liczbie 700 hulajnóg), a niedługo potem do Krakowa.
Podstawowy cennik Dott w Warszawie to 3 zł za odblokowanie plus 50 gr za każdą minutę. Tier jest tu nieco tańszy – w obu miastach, w których działa, pobiera 2,5 zł za start plus 45 gr za minutę (nie uwzględniając promocji związanych z inauguracją usługi w Polsce).
Jak łatwo wyliczyć, koszt pięciominutowego przejazdu przedstawia się obecnie następująco (uwaga: 10 dni po opublikowaniu tego tekstu także Dott zniósł opłatę za odblokowanie):
Z kolei przy dłuższej trasie, zajmującej 10 min, wygląda to tak:
Różnica między operatorami maleje oczywiście w miarę zwiększania się dystansu, a więc i czasu przejazdu. Konkurencyjność cenników bez opłaty za odblokowanie jest jednak oczywista, tym bardziej, że czas przejazdu współdzieloną hulajnogą z reguły nie przekracza 10 min.
Na stałe czy tymczasowo?
Narzucają się więc dwa pytania – czy Bolt i Lime utrzymają taryfy bez opłaty startowej? A jeśli tak – to czy tradycyjny model (z kosztem odblokowania) ma w przyszłości rację bytu na tak konkurencyjnym rynku?
– Brak opłaty za odblokowanie hulajnogi sprawia, że korzystanie z wypożyczalni hulajnóg Bolta jest bardzo atrakcyjne cenowo. Aktualnie nie widzimy potrzeby zmiany tego podejścia – odpowiedział na nasze pytania Valerii Romanov, szef Bolt Rentals w Polsce.
Maciej Szwed z Lime nie zadeklarował czy brak opłaty startowej to trwała polityka, czy nie. – Celem nowego cennika jest przede wszystkim zwiększenie dostępności usługi oraz otwarcie się na użytkowników, dla których usługa wcześniej była po prostu za droga. Skupiamy się na tym, aby mikromobilność była na wyciągnięcie ręki i w przystępnej cenie – odpowiedział regionalny szef amerykańskiej sieci.
Dott nie chciał komentował tematu polityki taryfowej. Mathieu Deloly, szef firmy Tier na Polskę, uważa natomiast, że zachowując opłatę początkową nadal można z powodzeniem konkurować na rynku – głównie „jakością usług i zapewnianiem lepszych doświadczeń użytkownikom”.
– Chcemy stanowić zrównoważoną alternatywę nie tylko dla przejazdów tzw. ostatniej mili, czyli ostatniego odcinka podróży, ale przede wszystkim dla całej podróży. W trakcie pandemii zmieniły się przyzwyczajenia użytkowników. Wypożyczenia trwają dłużej – mówi Deloly, którego opinię przekazało nam biuro prasowe Tier w Polsce. – Zaproponowaliśmy niską opłatę za minutę przejazdu, żeby poprawić doświadczenia dotychczasowych użytkowników e-hulajnóg i pozyskać zainteresowanie osób, które dotychczas z nich nie korzystały – dodaje.
⇒ ZOBACZ: Jak jeździć, żeby nie dostać mandatu?
Abonamenty zmieniają warunki
Opłata początkowa, połączona z niższą stawką minutową, skłaniają do wykorzystywania e-hulajnóg na dłuższych trasach. To jednak prowadzi do innego pytania – o przyszłość abonamentów w mikromobilności.
Najmniej konkurencyjny w cenniku podstawowym Dott oferuje zarazem obecnie trzy różne karnety:
- za 9,99 zł można mieć przez trzy miesiące darmowe odblokowania;
- karnet za 100 zł (bez jednego grosza) daje w miesiącu aż 100 przejazdów (do 30 min każdy) bez jakiejkolwiek dodatkowej opłaty;
- z kolei za 8,80 zł Dott oferuje abonament dzienny – na dwa 15-minutowe przejazdy do wykorzystania w ciągu 24 godz. od aktywacji.
Atrakcyjność takiej oferty na tle standardowej stawki tego operatora jest bardzo wyraźna.
Użytkownicy Tiera również nie muszą płacić według „zwykłych” stawek. Firma zaproponowała „pakiet powitalny”: miesiąc darmowych odblokowań hulajnogi za 1zł. – Dla osób planujących częste podróże będziemy oferować korzystne pakiety odblokowań, promując również krótsze podróże – zapowiada Mathieu Deloly.
Lime w Warszawie za 39,99 zł oferuje obecnie karnet dzienny (ważny 24 godz. od aktywowania) z nieograniczoną liczbą 30-minutowych przejazdów.
– Gdy zauważymy, że abonament byłby dla praktycznym i opłacalnym rozwiązaniem dla użytkowników na pewno weźmiemy to pod uwagę. Pogłębione analizy dotyczące strategii taryfowych jeszcze przed nami – mówi Valerii Romanov z Bolta
Konkurencja nie musi być na zawsze
Ceny to oczywiście tylko jeden z elementów konkurencji. Oprócz nich (bardziej może niż doświadczenia użytkownika, o których mówił szef Tiera), liczą się dostępność pojazdów – a zatem ich liczba w mieście oraz strefy ustalone przez operatora. W centrach miast zawsze jest duży wybór hulajnóg, więc i ostra rywalizacja – ale w innych dzielnicach bardziej konkurencyjny cenowo operator może być po prostu nieobecny.
Przyszłość stawek i konstrukcji cenników może jednak zależeć w Polsce od jeszcze czegoś innego, a mianowicie polityki samorządów wobec mikromobilności. 20 maja wchodzą w życie przepisy ruchu drogowego dla elektrycznych hulajnóg. W nowelizacji Kodeksu drogowego nie ma zapisów nakazujących operatorom zawieranie umów z miastami. Są jednak inne – np. regulujące w kłopotliwy sposób kwestię parkowania tych jednośladów – które władze miast będą mogły wykorzystywać, by narzucić firmom swoje warunki. Czy i w jaki sposób to zrobią – to niewiadoma.
W dotychczasowych uzgodnieniach samorządów z operatorami w Polsce nie widać na razie prób urzędowego limitowania liczby firm oferujących hulajnogi na danym terenie. Taki model jest jednak znany na świecie (choćby w Paryżu, gdzie trzy sieci otrzymały na dwa lata wyłączność, a inni musieli się zwinąć z miasta). Jeśli władze polskich miast spróbowałyby skutecznie go zreplikować (np. w imię większego porządku na ulicach), to obecna konkurencja między operatorami zostanie mocno ograniczona. W tym także ta cenowa.
Śledzimy mikromobilność – Ty śledź SmartRide na Twiterze i Facebooku