Koronawirus dyktuje warunki gry w Polsce w już niemal wszystkich dziedzinach życia, w tym także w transporcie miejskim. Zostały już wyłączone guziki do otwierania drzwi w autobusach i tramwajach, zdeaktywowane przyciski dla pieszych na przejściach, pojawił się postulat zawieszenia opłat parkingowych w miastach (autorstwa stowarzyszenia Lubię Miasto), żeby zachęcić mieszkańców do przejścia na indywidualny transport samochodowy, jako bezpieczniejszy od zbiorowego. Trudno oczekiwać, by sytuacja ta na dłuższą metę pozostała neutralna dla firm oferujących elektryczne hulajnogi i skutery na minuty.
Odpowiedź na pytanie jak to wszystko wpłynie na biznes mikromobilności nie jest jednak jednoznaczna. Intuicyjnie można przewidywać co najmniej dwa – i to przeciwstawne – efekty:
- strach przez wirusem zdusi wypożyczenia, bo rączki i manetki pojazdów mogą być źródłem zarażeń. W dodatku ruch w miastach mocno zmaleje, ponieważ ludzie masowo pozostają w domach, pracują zdalnie itd.
- koronawirus zwiększy wypożyczenia, bo mieszkańcy miast, unikając komunikacji zbiorowej w obawie przez zarażeniem, przerzucą się na bezpieczniejszy transport indywidualny, w tym sharingowe hulajnogi, rowery i skutery
Który scenariusz się zrealizuje? Czy firmy zamierzają przedsięwziąć jakieś wyjątkowe działalnia? Zapytaliśmy o to kilku operatorów.
Dezynfekcja i rękawiczki
– Odpowiem obrazem – odpisał na nasze pytania Łukasz Gontarek, szef hive na Polskę. Na przesłanych nam zdjęciach pracownik magazynu firmy w masce i gumowych rękawiczkach dezynfekuje firmowe hulajnogi. Na potraktowanych w ten sposób pojazdach widać naklejki „Zdezynfekowano” z datą. Pytania o wpływ koronawirusa na wypożyczania Gontarek pozostawił bez odpowiedzi.
– Dezynfekujemy hulajnogi zawsze, gdy tylko trafiają do magazynu. Mechanicy i inni pracownicy dostali jasne instrukcje na ten temat – mówi Paulina Ackermann, szefowa Lime na Polskę. – Także juicerzy [zewnętrzni pracownicy rozwożący i ładujący pojazdy – red] mają wytyczne, by dezynfekować rączki i manetki zawsze przedtem i po tym, gdy zajmują się hulajnogami, a także by jak najczęściej myć ręce mydłem. Tu chodzi zarówno o bezpieczeństwo użytkowników, jak i pracowników – dodaje.
Dziś amerykańska firma zamieściła też na swoim blogu informację w związku z koronawirusem. Wpis na razie jest po angielsku, być może trafi też do polskich użytkowników. Lime sugeruje klientom m.in. jazdę w rękawiczkach, w miarę możliwości samodzielne dezynfekowanie rączek pojazdu przed i po użyciu. Oraz oczywiście mycie rąk. – Przy zachowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa nie ma zagrożenia – mówi Paulina Ackermann.
• Czytaj też: ITF/OECD: e-hulajnogi to bezpieczeństwo zbliżone do rowerów
– Czyścimy i dezynfekujemy pojazdy na bieżąco, przy każdej wymianie baterii – deklaruje Paweł Maliszewski z blinkee.city, firmy oferującej zarówno skutery, jak i hulajnogi na minuty.
Bird jak dotąd nie odpowiedział na nasze pytania.
Boom na mikromobilność?
Z doniesień napływających z Azji można wyciągnąć wniosek, że zmiana nawyków związana z koronawirusem tylko napędziła użytkowników firmom udostępniającym pojazdy osobiste.
Pod koniec lutego chińska gazeta „Global Times” napisała, że kilku operatorów bikesharingu w Chinach odnotowało zwiększony popyt na swoje jednoślady od czasu wybuchu epidemii. Jedna z firm działających w Shenzhen (Hellobike) podała w artykule, że wypożyczenia jej rowerów skoczyły o ponad 20 proc. z tygodnia na tydzień, mimo, że ogólne zapotrzebowanie na przejazdy spadło, bo ludzie chętniej zostają w domu.
– Epidemia zwróciła uwagę na zalety bikesharingu – podróż na świeżym powietrzu, bez otoczenia tłumu to cechy, które pomagają ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa
– komentuje w „Global Times” analityk branżowy Liu Ju. Co ciekawe – zmieniła się struktura przejazdów – przybyło tych dłuższych, powyżej 3 km.
Na Tajwanie jeden z operatorów sharingu skuterów podał, że jego zyski w ciągu ostatniego miesiąca wzrosły o 70 proc. – co wiąże się z obawami przed używaniem transportu zbiorowego. Firma nie tylko dostarcza użytkownikom swych pojazdów środki do dezynfekcji, ale także zaoferowała miesiąc darmowych przejazdów dla zweryfikowanych pracowników służby zdrowia. Więcej na krótkim filmie poniżej:
Koronawirus? „Hulajnogi najbezpieczniejsze”
– My na razie widzimy w Polsce wzrosty wypożyczeń. Trudno jednak powiedzieć czy to już efekt wybierania hulajnóg zamiast np. transportu zbiorowego, czy poprawy pogody – mówi Paulina Ackermann z Lime.
– W tej chwili skutki obecnej sytuacji są trudne do przewidzenia – przyznaje Paweł Maliszewski.
– Ale wiemy, że hulajnogi i skutery to teraz tak naprawdę najlepsza metoda poruszania się po mieście. Nie jest to transport zbiorowy. U nas jest inaczej niż w tramwaju, autobusie, taksówce czy nawet samochodzie carsharingowym. To, że pojazd jest otwarty na środowisko zewnętrzne, to zdecydowanie zaleta
– mówi współzałożyciel blinkee.city.
Jak dodaje, ma świadomość, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż wkrótce polskie miasta opustoszeją. – Jeśli jednak ktoś musi się przemieszczać, to rekomendujemy nasz środek transportu lub, odwrotnie niż zazwyczaj, własny samochód – mówi Maliszewski.
Zaciekawił Cię tekst? Możesz nas polubić na Twitterze i Facebooku 🙂