Można się spotkać z opinią, że Paryż to w tej branży potencjalnie najbardziej dochodowy rynek na świecie – dlatego przetarg, który zdecydował jacy operatorzy będą mogli oferować tam swoje e-hulajnogi, należy do najważniejszych tegorocznych wydarzeń w biznesie mikromobilności. A jak ogłosiły dziś władze Paryża – z wielu działających obecnie w stolicy Francji firm hulajnogowych pozostaną tylko trzy.
W kolejności alfabetycznej są to: holendersko-francuski Dott (z siedzibą w Amsterdamie), amerykański Lime oraz niemiecki Tier. Dwie pierwsze są obecne także na polskim rynku.
Hulajnogi na Paryż
Postępowanie trwało siedem miesięcy, po drodze opóźniła je pandemia. O zgodę na prowadzenie biznesu w Paryżu ubiegało się kilkunastu operatorów, w tym amerykański Bird, estoński Bolt, szwedzki Voi, francuski Pony, a także firmy Spin, Wind, i in. Ich oferty, przynajmniej według oficjalnych wytycznych, władze oceniały z punktu widzenia trzech obszarów – wpływu na środowisko naturalne, bezpieczeństwa oraz procesu ładowania i serwisu pojazdów.
„Każda z naszych hulajnóg będzie wyposażona w wymienną baterię, ładowaną energią odnawialną i serwisowaną w całości przez pełnoetatowych pracowników” – napisał Dott w komunikacie, rozesłanym po ogłoszeniu wyników przetargu.
Każdy z wybranych operatorów będzie miał prawo wystawić w Paryżu flotę 5 tys. e-hulajnóg. Ogłoszone dziś decyzje i warunki mają obowiązywać przez dwa lata. Jak poinformowała na Twitterze Anne Hidalgo, mer Paryża, miasto stworzy 2,5 tys. specjalnych miejsc parkingowych, w których będzie można parkować hulajnogi (każde miejsce ma mieścić wiele jednośladów).
– Apeluję do użytkowników hulajnóg o poszanowanie pieszych, przestrzeganie przepisów ruchu drogowego i parkowanie w odpowiednich miejscach – napisała Hidalgo.
Lepiej prosić o wybaczenie?
Jak można było się spodziewać, wyniki przetargu wzbudziły kontrowersje, dające się od razu zauważyć w social mediach.
Pierwszą grupę negatywnie komentujących stanowili zadeklarowani wrogowie elektrycznych hulajnóg w ogóle – tych zostawmy. Przebrzmiewało jednak także zdziwienie dokonanym przez władze Paryża wyborem – w szczególności znalezieniem się w gronie zwycięzców firmy Lime, w którą ostatnio zainwestował Uber i która najwyraźniej kojarzy się nad Sekwaną z drapieżnym biznesem zza oceanu. Tym bardziej, że wśród wygranych brak firmy czysto francuskiej.
Lime jest obecna w stolicy Francji już od dwóch lat, teraz ma przed sobą dwa kolejne. W opublikowanej wczoraj informacji prasowej firma podała, że do tej pory w Paryżu jej hulajnogi były wypożyczane ponad 22 mln razy. Po ostatnich roszadach właścicielskich, oprócz hulajnóg, Lime oferuje tam także elektryczne rowery współdzielone Jump.
Ta decyzja potwierdza słuszność strategii „Lepiej prosić o wybaczenie niż o pozwolenie” – komentował rozgoryczony Paul-Adrien Cormerais, założyciel francuskiej firmy sharingowej Pony, która promuje alternatywny, zdecentralizowany model własności współdzielonych pojazdów – i która będzie musiała wycofać się z Paryża. Ubolewał on, że paryski ratusz „miał okazję wypromować oryginalny model, oparty na dzieleniu się z mieszkańcami tworzoną wartością” ale „uprzywilejował aktorów, których sposób działalności stał się przyczyną początkowego odrzucenia hulajnóg przez wielu mieszkańców„.
• Czytaj też:
Ekologiczni radykałowie uszkodzili we Francji setki e-hulajnóg
Drugi amerykański potentat, oferujący hulajnogi na skalę globalną, bitwę o Paryż jednak przegrał. Jak zauważył serwis Techcruch, dla spółki Bird jest to duży cios – w zeszłym roku mocno postawiła ona na rynek francuski, ogłaszając m.in. plan utworzenia w Paryżu swojego największego europejskiego ośrodka biznesowego i zatrudnienia 1 tys. pracowników.
Wyraźnym przegranym jest też szwedzki Voi, rozwijający się w dużym tempie (ostatnio firma ogłosiła pierwszy miesięczny zysk EBIDTA). Kilka dni temu Voi wraz z Dottem i Tierem podpisali dobrowolne zobowiązanie, z szeregiem punktów, których przestrzeganie ma czynić biznes hulajnogowy jak najbardziej zrównoważonym i przyjaznym dla środowiska i społeczeństwa. Akt ten, jak można się domyślać, miał m.in. odróżnić w oczach opinii publicznej europejskich operatorów (jako odpowiedzialnych) od tych amerykańskich. Z tego „triumwiratu zrównoważonych” tylko Szwedzi zostali w Paryżu za burtą.
Oczy na Wielką Brytanię
Przetarg w Paryżu nie kończy jednak tegorocznych emocji w biznesie hulajnogowym – kroi się już bowiem kolejny tort do podziału. Wielkimi krokami zbliża się otwarcie na współdzielone (i tylko takie) hulajnogi rynku brytyjskiego, gdzie również o doborze operatorów będą decydowały lokalne samorządy. Przepisy i wytyczne regulujące brytyjski pilotaż już są, rząd w Londynie opublikował je na początku lipca. Sieciowe e-hulajnogi najpewniej pojawią się na ulicach na przełomie sierpnia i września. Ciężar zainteresowania przenosi się na Wyspy.
Zapraszamy do komentowania artykułów na naszym Facebooku i Twitterze