Estońska elektryczna hulajnoga miejska Äike to sprzęt, który zyskuje już pewien rozgłos, mimo że pierwsze (i to ograniczone) dostawy startup zapowiedział dopiero na jesień tego roku. Znaczenie mają tu korzenie firmy, przekaz marketingowy, ale przede wszystkim – lista rozwiązań dość nietypowych dla tego rodzaju sprzętu, która może pokazywać jeden z kierunków ewolucji elektrycznych hulajnóg do użytku w mieście. Oraz fakt, że – jak przynajmniej podkreśla sam producent – hulajnoga jest wytwarzana nie w Chinach, lecz w pełni lokalnie, w Europie.

Startup zaczął właśnie przyjmować zamówienia pre-order. Podstawowa cena hulajnogi ma wynosić 999 euro (+ ewentualne dopłaty za rozszerzone wyposażenie) – jak na segment miejski tanio więc nie jest. Pierwsze dostawy – od listopada 2022.

Hulajnoga Äike T - wizualizacja
Hulajnoga elektryczna Äike T – wizualizacja. Źródło: materiały prasowe

Hulajnogę opisujemy na podstawie specyfikacji i odpowiedzi, jakich firma udzieliła na nasze pytania.

Äike – hulajnoga ładowana przez USB-C

Możliwość ładowania przez kabel USB-C to nowość, która chyba jako pierwsza rzuca się w oczy. Wystarczy standardowa ładowarka np. do laptopa, by podładować sprzęt. Poprzez USB-C hulanoga Äike może zarówno sama przyjmować energię, jak i ją oddawać – staje się wtedy swoistym powerbankiem na kołach, służącym do ładowania innych urządzeń.

Ładowanie tą drogą trwa dłużej – pierwsi testerzy pisali o sześciu-ośmiu godzinach. Hulajnoga ma jednak także „normalny” port ładowania, a fabryczna ładowarka załatwia ponoć sprawę w cztery godziny.

Interesujących cech Äike ma jednak więcej. Wymieniamy je pokrótce poniżej.

Wyjmowana bateria

To rzadkość w e-hulajnogach adresowanych na rynek detaliczny. Nie trzeba doprowadzać całego pojazdu do gniazdka, żeby go naładować. Pojemność 583 Wh ma, według deklaracji, dawać zasięg ok. 40 km. Oprócz głównej wymiennej baterii, pojazd ma jeszcze drugą, mniejszą – wbudowaną. Ta odpowiada za stałe zasilanie systemów elektronicznych, w tym systemu antykradzieżowego.

IoT, alarm i GPS na złodzieja

To kolejna ciekawa rzecz w Äike. Twórcy hulajnogi, z racji swej proweniencji zawodowej (o tym piszemy niżej) mocno postawili na elektronikę, komunikację IoT i obsługę hulajnogi przez smartfon. System antykradzieżowy jest jednym z takich rozwiązań. Użytkownik otrzymuje powiadomienie na telefon, gdy zaparkowana hulajnoga zostaje przemieszczona, zaś sam pojazd blokuje hamulce i włącza alarm. Jeśli złodziej nie rezygnuje, wbudowany GPS pozwala śledzić i zlokalizować skradziony sprzęt.

Kierownica hulajnogi Aike ze smartfonem
Pośrodku kierownicy znajduje się okrągły wyświetlacz. Dodatkowy uchwyt pozwala jednak zamocować tam smartfon. Fot. materiały firmowe

Ponieważ rolę centrum zarządzania hulajnogą przejmuje smartfon i aplikacja, to sam wyświetlacz w w Äike T jest minimalistyczny – mały, okrągły, kolorowy ekranik, zwieńczający centralnie kolumnę kierownicy (nieco podobny, jak w hulajnodze Okai Neon, dostępnej na polskim rynku). Pokazuje jedynie prędkość i poziom naładowania baterii. Reszta informacji i danych – na smartfonie.

Wodooporność IPX5. Jazda do -17° Celsjusza

Klasa wodoodporności IPX5 to wyższy poziom niż stosowany obecnie w ogromnej większości sprzętu prywatnego – wprawdzie zdarza się w niektórych modelach (jak np. Ninebot G30 Max czy hulajnogi oferowane przez Okai), jednak standardem rynkowym jest obecnie IPX4 (lub w ogóle brak jakiejkolwiek klasy). Trudno bagatelizować ten atut w sytuacji, gdy podatność na zalanie, a co za tym idzie obawy o jazdę w deszczu (której producenci zwykle zabraniają pod groźbą utraty gwarancji) jest obecnie jednym z głównych minusów w użytkowaniu e-hulajnóg.

„Äike T jest na każde warunki pogodowe i nie wymaga żadnego wstępnego uszczelniania” – deklaruje estońska firma. Jak twierdzi, hulajnoga może być bezproblemowo użytkowana w temperaturach od -17 do 35 ºC. [dalsza część tekstu pod wideo]

Hulajnoga nie tylko dla szczupłych

Pojazd ma także ponadstandardowy udźwig – według producenta hulajnogą Äike T mogą jeździć osoby ważące nawet do 150 kg. Dodatkowym udogodnieniem dla większych kierujących ma być szeroki podest (20 cm).

Pozostałe parametry techniczne hulajnogi wymieniamy już skrótowo:

  • Silnik jest ulokowany w tylnym kole i ma moc nominalną 350 W. Jak widać – tutaj nie ma żadnych rewelacji, zwłaszcza jak na ten poziom cenowy;
  • Hulajnoga jeździ na 10-calowych kołach z bezdętkowymi pneumatycznymi oponami;
  • Podstawowa prędkość maksymalna to 25 km/h, ten parametr będzie zależał jednak od lokalnych uregulowań prawnych (w Polsce zgodnie z przepisami musiałoby to być 20 km/h). Prawdopodobnie w rzeczywistości software pozwoli ustawić wyższy poziom;
  • Pojazd ma hamulec bębnowy plus elektryczny regeneracyjny;
  • Waga hulajnogi: 19 kg (trudno więc powiedzieć, że jest szczególnie lekka, ale jak na sprzęt o dużej wytrzymałości na pewno nie jest to ciężar zaporowy);
  • Äike ma składaną kolumnę kierownicy (rączki kierownicy już nie)

Gdzie się podziało zawieszenie?

W oczy w hulajnodze Äike rzuca się jednak jeszcze coś – brak zawieszenia. Pojazd nie ma go ani z przodu, ani z tyłu. Nie jest to coś niezwykłego w popularnych miejskich hulajnogach, jednak w sprzęcie z dużymi ambicjami technologicznymi może dziwić.

– Nie sądzicie, że to będzie postrzegane na rynku jako duży minus? – zapytaliśmy firmę.

Kaja Aulik z Äike przekonuje, że nie. Można wyczuć, że firma jest przygotowana na to pytanie, bo częścią odpowiedzi był cały background o tym, że hulajnoga została zaprojektowana na realia Estonii, gdzie, cytujemy: – Pogoda bywa fatalna, a stan infrastruktury rowerowej jeszcze gorszy. Wyboiste drogi, dziury, krawężniki – znamy to wszystko doskonale – mówi Aulik.

Jak argumentuje – w niektórych modelach hulajnóg zawieszenie okazuje się de facto gadżetem o niewielkim realnym znaczeniu. W innych bywa wprawdzie genialnym rozwiązaniem, ale Äike to hulajnoga stworzona do jazdy w mieście, z prędkością rzędu 25 km/h. – Podczas prac projektowych zdaliśmy sobie sprawę, że koszty zastosowania zawieszenia przewyższyłyby korzyści, zwiększając bardzo mocno cenę pojazdu i późniejszego serwisu – mówi Kaja Aulik, zapewniając, że wrażenia testerów z jazdy estońską hulajnogą są bardzo pozytywne.

Hulajnoga „Made in Estonia”

Za marką Äike – po estońsku to słowo oznacza grzmot – stoi Kristjan Maruste, założyciel firmy Comodule, która oferuje technologie dla operatorów sharingowych (rozwiązania łączące ich hulajnogi flotowe z internetem). Stąd pewnie nacisk na technologie IoT i komunikację ze smartfonem w Äike T. Na pewnym etapie ludzie z Comodule postanowili rozszerzyć działalność o budowę własnych hulajnóg – zaczęli od modelu dla sharingu (jak podają, ponad 2 tys. ich hulajnóg jeździ we flotach firm Surf i Tuul w miastach północnej Europy), a następnym krokiem stał się własny model na rynek detaliczny. Doświadczenia z budowy sprzętu sharigowego, który musi przetrwać każde warunki zapewne się przydały.

Produkcja precyzyjna -firma Aike
Jedno ze zdjęć z materiałów prasowych firmy. Innymi słowy: tej e-hulajnogi nie robią Chińczycy

– Äike T produkujemy całkowicie w Estonii, dzięki czemu nie jesteśmy zależni od długich łańcuchów dostaw. Możemy w razie potrzeby bardzo szybko dostarczyć oryginalne części zamienne, nie czekając na sprowadzenie ich przez ocean – odpowiedziała Kaja Aulik na nasze pytanie o gwarancję, serwis i części zamienne. – Hulajnoga jest zbudowana modularnie, więc łatwa w serwisie. Opracujemy przewodniki i instrukcje naprawcze, dzięki którym serwisy, mając części zamienne, będą w stanie łatwo poradzić sobie z wszelkimi naprawami – zapowiada.

Marketing obiecuje dużo

Na bardzo konkurencyjnym rynku hulajnóg elektrycznych ewentualny sukces w dużej mierze zależy od skali i rodzaju marketingu. Estońska firma, przynajmniej jeśli chodzi o przekaz kierowany mediów i przyszłych klientów, nie przebiera w środkach i obietnicach. „Najbardziej trwała i odporna na pogodę e-hulajnoga na świecie”, „Najbezpieczniejsza hulajnoga na świecie”, „Najbardziej przyjazna dla użytkownika”, „Najbardziej smart i najlepiej skomunikowana” – to przykłady tych komunikatów.

Kadr z filmu reklamowego Aike
Wyjątkowa trwałość i odporność – według twórców hulajnogi ma to być jeden z jej wyróżników. Fot. materiały prasowe

Na humorystycznym filmiku reklamowym Äike idzie jeszcze dalej. Oglądamy m.in. jeżdżenie w baseniku z wodą (fakt, że płytką) czy skoki i ślizgi po stalowych drążkach na skateparku. Na koniec bohater (szef firmy) wrzuca torbę, z której wystaje kierownica hulajnogi, po prostu do morza i płynie, holując ją na lince. To oczywiście żarty – ale obiecują bardzo wiele. A klasa wodoodporności IPX5 z całą pewnością nie oznacza, że urządzenie staje się hulajnogą podwodną.

Taki przekaz to jednak także ryzyko – jeśli rzeczywistość rozminie się z obietnicami, grozi rozczarowanie. Już dziś, obok pozytywnych, można znaleźć w sieci także komentarze krytyczne („to w gruncie rzeczy zwykła sharingowa hulajnoga, którą możesz sobie kupić na własność”). Wytykana jest też m.in. niska moc silnika i brak zawieszenia.

– Jesteśmy dumni z naszego produktu i nie boimy się tego demonstrować – odpowiedziała Kaja Aulig, gdy poprosiliśmy ją o komentarz. Zapewniła, że wszystkie podawane informacje o hulajnodze mają pokrycie w faktach. – Na niej naprawdę można bezproblemowo jeździć przez deszcz, kałuże czy śnieżne zaspy, bez stosowania żadnej dodatkowej ochrony. Chcemy zachęcić ludzi, by używali hulajnóg przez okrągły rok – dodała.


ZAINTERESOWANYCH TEMATYKĄ E-HULAJNÓG ZAPRASZAMY TAKŻE NA:

WSPARCIE