Elektryczne hulajnogi Okai to pojazdy znane bardzo dobrze i… bardzo słabo zarazem. Na tzw. rynku business-to-business (B2B) w branży sharingowej rozpoznaje je prawdopodobnie każdy, bo chińska marka to jeden z głównych światowych dostawców dla operatorów e-hulajnóg na minuty. Samym użytkownikom brand ten mówi jednak zapewne niewiele – bo nawet jeśli jeżdżą na jednośladach Okai, to na pomalowanych w barwy firmowe konkretnej sieci sharingowej.
Od nieco ponad roku producent z Hangzhou (w Europie ma przedstawicielstwo w Berlinie) wykazuje jednak zainteresowanie także rynkiem konsumenckim, tzw. B2C. Od września (z drobnym zastrzeżeniem, o czym niżej) hulajnogi Okai zaczynają walkę o serca również polskich klientów. Sieć ich dystrybucji buduje polski partner marki – szczecińska firma Capitan, zajmująca się sprzedażą wysyłkową. Jej właścicielem jest przedsiębiorca Miłosz Kolec.
– Zostaliśmy oficjalnym dystrybutorem i partnerem biznesowym Okai na nasz kraj, odpowiadamy obecnie za sprzedaż w Polsce, a naszym zadaniem jest pozyskiwanie partnerów handlowych, w tym sklepów. Aktualnie jesteśmy właśnie na etapie pozyskiwania – mówi Miłosz Kolec.
W tym momencie pojazdy dostępne są w polskim sklepie internetowym Okai – ten kanał dystrybucji już działa.
Hulajnogi Okai to m.in. Tier, Dott i inni
Na świecie Okai jeżdżą lub jeździły we flotach m.in. firm Bird, Voi, Dott czy Tier. Tej pierwszej sieci w Polsce już nie ma, drugiej nigdy nie było, natomiast Dott i Tier należą do największych graczy na naszym rynku sharingowym, oferując po kilka tysięcy hulajnóg w wielu miastach, w tym Trójmieście, Krakowie czy Warszawie.
W stolicy Dott wykorzystuje wprawdzie inną markę (Lannmarker), ale w Trójmieście, a od niedawna także w Poznaniu, wprowadził właśnie Okai. Inny model Okai udostępnia w Polsce niemiecki Tier. W obu przypadkach pojazdy są oczywiście konfigurowane technicznie pod oczekiwania danego operatora.
Marki tej używa również m.in. krajowa sieć Quick, można ją także spotkać u drobniejszych operatorów. Jednym słowem – z całą pewnością bardzo wielu użytkowników hulajnóg sharingowych w Polsce miało już okazję na Okai jeździć.
Trzy modele na Polskę
Oferta chińskiego producenta dla polskich klientów detalicznych zaczyna się od trzech modeli. Flagowy, najmocniejszy z nich, to ES200 – składana e-hulajnoga na 10-calowych kołach ma deklarowany zasięg 40 km, silnik 350W (700W tzw. mocy szczytowej), prędkość maksymalną 28 km/h, dwa hamulce bębnowe i waży 23 kg.
Jest też ES500, o nieco niższych parametrach, oraz lekki model ES50, przeznaczony specjalnie dla dzieci [⇒ SPRAWDŹ: Na jakich warunkach dzieci mogą jeździć w Polsce elektryczną hulajnogą?] Uwagę zwracają wyższe od przeciętnych na rynku klasy wodoodporności pojazdów. Ten tekst nie jest pomyślany jako prezentacja produktów, więc nie rozpisujemy się bardziej szczegółowo na temat parametrów technicznych.
Ceny: od niespełna 1,4 tys. zł za ES50 do prawie 4,6 tys. zł za ES200.
– Produkty wysyłamy bezpośrednio z magazynu w Polsce. Są dostarczane do klienta następnego dnia kurierem – mówi Miłosz Kolec. W polskim e-sklepie firmowym Okai nie ma obecnie informacji o postępowaniu na wypadek reklamacji. – Oferujemy serwis door to door. Generalnie w przypadku uszkodzeń, które powstały nie z winy klienta, wysyłamy nowe urządzenie – mówi przedsiębiorca.
Trudna droga z sharingu do detalu?
Ściśle rzecz biorąc, obecna aktywność Okai nie jest pierwszą próbą zaoferowania klientom indywidualnym w Polsce pojazdów tej marki – od marca tego roku e-hulajnogi Okai (model ES500) oferuje w detalu sieć sharingowa blinkee.city, pod brandem WoW! by blinkee. Wyników sprzedaży firma nie zdradza, nie wydaje się jednak, by zdołała osiągnąć na tym polu większy sukces, tym bardziej, że trudno było dostrzec jakiekolwiek działania promocyjne czy marketingowe blinkee.city związane z tą ofertą.
Celów sprzedażowych na polski rynek Miłosz Kolec nie ujawnia. Marcin Goluch, analityk sprzętu w branży hulajnóg elektrycznych i administrator serwisu ScooterHacking.org, uważa, że polskiego dystrybutora Okai czeka bardzo trudne wyzwanie.
– Próbują wejść na rynek, który od dawna zdominowany jest przez sprzęt firm takich jak Xiaomi, Ninebot , Techlife czy Motus. Te firmy mają już swoją lojalną bazę użytkowników. Owszem, Okai ma imponującą historię produkowania bardzo wysokiej jakości hulajnóg sharingowych, ale o tym wiedzą tylko ci, którzy chcieli wiedzieć coś więcej o hulajnogach z ulicy. Nikt inny o tej marce właściwie dotychczas nie słyszał. Same modele konsumenckie są, owszem, ładne i zapewne bardzo solidne, ale specyfikacja nie imponuje, a ceny są bardzo wysokie – ocenia Marcin Goluch.
Zdaniem naszego rozmówcy, szanse w Polsce ma przede wszystkim model ES50, ten przeznaczony dla dzieci i młodzieży. – Próbuje się on wstrzelić w niszę rynku, która nie została jeszcze dobrze zbadana przez większych producentów. Hulajnoga oferuje mądre rozwiązania, dobrą specyfikację i jakość wykonania w całkiem dobrej cenie – ocenia Goluch. Co do szans na sukces w Polsce pozostałych modeli – jest jednak bardzo sceptyczny.
Nowe pojazdy, nowe szanse
W swoich materiałach Okai podaje, że ma ponad 100 patentów w dziedzinie mikromobilności. Działa od 17 lat – w tej branży to cała epoka. Atutami jej e-hulajnóg będą zapewne niezawodność (Miłosz Kolec zapewnia, że w Europie klienci indywidualni rzadko zgłaszają jakiekolwiek usterki) i znaczna odporność na warunki atmosferyczne – rzeczy niejako naturalne u producenta jednośladów „ulicznych”. Dużego doświadczenia na rynku konsumenckim firma jednak niewątpliwie jeszcze nie ma.
– Jeden z modeli w ofercie polskiego dystrybutora to właściwie hulajnoga sharingowa z dodanym mechanizmem składania. Ale od globalnej premiery obu modeli dla dorosłych minęło już trochę czasu, więc najwyższy czas na coś nowego. W zeszłym miesiącu firma zaprezentowała hulajnogę ES20 oraz rower EB10, oba przeznaczone właśnie na rynek konsumencki. Myślę, że jeśli polski dystrybutor będzie w stanie zaoferować je w dobrej cenie, to w połączeniu z jakąś akcją marketingową ma szansę na zwrot akcji o 180 stopni – uważa Marcin Goluch.