Temat jak jeździć bezpiecznie i bezwypadkowo na elektrycznej hulajnodze – i czy to w ogóle jest możliwe – to evergreen. Będzie o nim głośno i w najbliższych miesiącach – zaczyna się nowy sezon, e-hulajnóg jest coraz więcej, więc i wypadki będą częstsze. Media zapełnią się złowieszczymi newsami o obrażeniach i ofiarach kolizji i upadków na e-hulajnodze.
Joanna Czajka – hulajnogistka z Karpacza, okresowo mieszkająca także we Wrocławiu. Od dziecka miłośniczka hulajnóg tradycyjnych, a od 2013 r. także elektrycznych – pierwszym jej modelem był Razor E300. Użytkowała również Kugoo S1, a obecnie – Ruimę mini 4 PRO. Ma 156 cm wzrostu, waży ok. 60 kg.
Media rządzą się swoją logiką sensacji. Ale także czytając relacje samych użytkowników hulajnóg – np. na grupach tematycznych na Facebooku – można czasem odnieść wrażenie, że w pełni bezpiecznie na hulajnodze elektrycznej jeździć się właściwie nie da. Że wypadki, czasem bardzo groźne, są niemalże wpisane w użytkowanie tego pojazdu. Żeby rozprawić się z tym mitem, trzeba w pierwszej kolejności przemyśleć z czego on wynika – a następnie odpowiedzieć sobie na tytułowe pytanie: jak na elektrycznej hulajnodze jeździć bezpiecznie.
Bo bezpieczna jazda jest całkowicie możliwa, czego jestem żywym dowodem. Na hulajnodze elektrycznej jeżdżę od w 2013 roku – jak dotąd zupełnie bezwypadkowo. Trzeba tylko naprawdę chcieć unikać wypadków – i trzeba myśleć.
Wypadki na elektrycznej hulajnodze – skąd się biorą?
Chociaż osobiście nigdy wypadku nie doświadczyłam, znam doskonale liczne relacje osób z grup hulajnogowych, czasem ilustrowane rentgenowskimi zdjęciami złamań. Treść tych relacji jest zaskakująco podobna, z niemalże zamkniętą listą przyczyn:
- Krawężnik okazał się wyższy niż się wydawało;
- Nie zauważyłem krawężnika po ciemku;
- Była noc i najeżdżałem na krawężnik pod kątem (lub zjeżdżałem);
- Jechałem z dużą szybkością i wyskoczyła mi nagle dziura lub pęknięcie nawierzchni na drodze;
- Jechałem szybko drogą, której nie znam i nagle…;
- Wyjechał mi znienacka samochód, skręcający w uliczkę po mojej stronie;
- Na nawierzchni leżały mokre liście, które pod spodem były bardzo śliskie;
- Drogowcy obok ścieżki rowerowej kończyli remont nawierzchni i zostawili piach na asfalcie, na którym wpadłem w poślizg;
- Rowerzysta nagle wyjechał zza żywopłotu i do tego bardzo szybko (drobny szczegół: ja jemu też szybko wyjechałem);
- I jeszcze parę innych. Czasem, szczególnie przy e-hulajnogach sharingowych, dochodzi do tego jazda po alkoholu.
Zapamiętajcie tę listę – to pierwsza bardzo ważna lekcja. Bo wszystkiego tego – a na oko jest to z 90 proc. przyczyn wypadków na elektrycznej hulajnodze – można z powodzeniem uniknąć.
Jeśli będziecie wiedzieli gdzie i kiedy czai się niebezpieczeństwo – i jeżeli nauczycie się pamiętać o tym cały czas podczas jazdy – najpewniej żaden z powyższych przypadków nigdy się wam nie przydarzy.
Jak na e-hulajnodze jeździć bezpiecznie?
Owszem, czasem zdarza się wypadek, na który nie mamy najmniejszego wpływu. Prawda jest jednak taka, że (prawie) wszystko zależy od nas. Od świadomości, iż poruszamy się pojazdem, który ma określoną drogę hamowania, określoną stabilność i w którym nie mamy fotela z pasami bezpieczeństwa.
Na rowerze uczymy się jeździć – i zanim się nauczymy, zaliczamy wiele niepowodzeń i zbieramy doświadczenia (nie tylko z te z utrzymaniem równowagi). Na elektrycznej hulajnodze przeważnie nikt nas jeździć nie uczy. Osoby jeżdżące bardzo dobrze (tzn. bardzo szybko) na nartach ogarniają technikę jazdy na hulajnodze podświadomie. Ale pozostali? Nikt przecież nie ma tego w genach.
Na hulajnodze wszystko ma znaczenie
Tymczasem, jeśli na elektrycznej hulajnodze chcemy jeździć bezpiecznie, to wszystko wokół ma duże znaczenie – większe niż się wydaje po pierwszym odepchnięciu i naciśnięciu manetki gazu. Wszystko, to znaczy:
- W jakim miejscu i jak stoimy na podeście? Bo ten fakt potem rzutuje na podświadome ruchy przy utracie równowagi. Jeżeli stoimy ze stopą/stopami tuż przy sztycy kierownicy, to w czasie wywrotki może to skutkować zaplątaniem nóg w kierownicę, na której dodatkowo odruchowo zaciśniemy dłonie (błąd!).
- Jak trzymamy kierownicę? Hulajnoga to pojazd dość niestabilny, tu nie ma marginesu na nonszalancję. Kierownicę musimy trzymać tak, by zawsze mieć poczucie pełnej kontroli nad jazdą.
- Czy się usztywniamy? Jeśli tak – to też błąd. Bo potem w razie problemów tracimy ułamki sekund, żeby móc wykonać jakikolwiek ruch ratujący.
- Czy jeździliśmy wcześniej kilka lat na zwykłej, „analogowej” hulajnodze i mamy nieusuwalny nawyk podświadomej obserwacji drogi oraz wyłapywania zagrożeń? Inaczej mówiąc: czy umiemy ocenić, jaki obiekt, nawet niewielkich rozmiarów, może stanowić istotne zagrożenie, skutkujące zablokowaniem niewielkiego koła hulajnogi i wywrotką? Jeśli nie – dajmy sobie czas na zdobycie tych nawyków, jeżdżąc wolno i z wyjątkowo dużą uwagą.
- Czy (jeśli dopiero zaczynamy jeździć na e-hulajnodze) kiedykolwiek poćwiczyliśmy w bezpiecznym miejscu nagłe hamowanie z zeskakiwaniem z hulajnogi w jego trakcie i równoczesnym odpychaniem jej, by nie wpadła nam pod nogi? Spróbujcie to zrobić – do tego ćwiczenia przyda się dość twardy, wykoszony trawnik.
Nie daj się zahipnotyzować
W jednej z dyskusji spotkałam się z uwagą, że, w odróżnieniu od roweru, na elektrycznej hulajnodze kierujący bardzo szybko traci kontrolę. Drobny poślizg, trochę piasku pod kołem, zła ocena stanu nawierzchni – i nagła, zaskakująca wywrotka.
Otóż to zaskoczenie ma swoją przyczynę. Na rowerze wykonuje się ruchy – mięśnie pracują, co działa rozbudzająco. Rowerzysta nie zamyśla się tak łatwo, nie odpływa w marzenia. Na hulajnodze, szczególnie przy monotonnej jeździe przez miasto czy po dobrze znanej dróżce dojazdowej, bardzo łatwo odpłynąć myślami w jakieś poboczne obrazy czy rozważania problemów życia. A na tej dobrze znanej dróżce budowlańcy mogli wczoraj rozsypać piach lub wiatr mógł nawiać nocą wilgotne liście…
Dlatego jadąc na elektrycznej hulajnodze trzeba cały czas świadomie wywoływać u siebie skupienie, stymulować je. Trzeba skoncentrować uwagę na jeździe i na bacznej obserwacji otoczenia, w tym trasy jazdy.
Wiem to z wieloletniego doświadczenia. Szybko zauważyłam, że na elektryku już po 20-30 minutach jazdy zdarza mi się jakiś drobny błąd, przeoczenie czy nieostrożność. Skutkuje to natychmiastowym wysłaniem przekazu do samej siebie: „skup się babo, bo jedziesz głupio!”. To paradoks, ale dziki teren czy szosa, gdzie mijają mnie TIR-y, mogą być bezpieczniejsze – bo tam skupienie jest maksymalne. Wręcz spina. Ale pozornie równa i całkowicie bezpieczna ścieżka rowerowa czy wygodny chodnik usypiają.
Wyobraźnia, ostrożność i instynkt
Wielokrotnie czytałam, jak hulajnogiści szukają modelu, który miałby bardzo mocne hamulce. Mam pytanie: ok, e-hulajnoga zahamuje i stanie praktycznie w miejscu, ale czym będzie hamowało twoje ciało? Niedostatek wyobraźni to bardzo częsta przyczyna wypadków – nie tylko na elektrycznych hulajnogach.
Jedną ze wymienionych wyżej częstych przyczyn wypadków jest kolizja ze skręcającym samochodem. To nierzadko wina kierowcy – bo skręcał, choć w tym momencie niekoniecznie miał do tego prawo, może nie zasygnalizował manewru albo nie stanął, choć przecież zielona strzałka nakazuje zatrzymanie się przed skrętem. Ale wina kierowcy to małe pocieszenie, gdy w grę wchodzi wielomiesięczna rehabilitacja.
Myślmy o tym dojeżdżając do skrzyżowania – warto przewidywać także to, że jakiś pirat może złamać przepisy lub po prostu się zagapić. Człowiek na elektrycznej hulajnodze ma wyprostowaną sylwetkę, więc kierowca, który nie rozejrzy się dostatecznie uważnie, widząc go kątem oka – może uznać, że widzi pieszego. A ten „pieszy” zbliży się z prędkością 20 km/h i przetnie jego tor jazdy. Jeśli chcecie na elektrycznej hulajnodze jeździć bezpiecznie – przewidujcie także błędy innych.
Mój Tata już jako małej dziewczynce powtarzał mi prostą zasadę: gdy wychodzisz na chodnik przy ulicy pod domem, to w tym samym momencie stajesz się uczestnikiem ruchu – i to tym bez karoserii…. Do biegania czy zabawy z dziećmi jest podwórko, skwer lub park. Na ulicy musisz zachowywać się przewidywalnie, obserwować zachowanie pojazdów, zwracać uwagę na rowery czy dziecięce rowerki oraz na pieszych, bo nawet oni mogą nieoczekiwanie zmienić kierunek i wpaść pod nogi.
· CZYTAJ TEŻ:
Jaki kask jest odpowiedni na hulajnogę elektryczną?
Osiem lat bez wypadku
Myślę, że instynktowne stosowanie tej prostej zasady pozwoliło mi przez tyle lat jeździć na elektrycznej hulajnodze bez wypadku. Mam e-hulajnogę „miejską”, więc nie mogę zaimponować tym, co szaleją po polach i lasach. Nie pociąga mnie palenie gumy i niszczenie opon. Na swojej Ruimie, w zależności od rodzaju drogi, jeżdżę z prędkościami 15-30 km/h. Kiedy mam szosę z dobrym asfaltem, rozpędzam się do 38 km/h (kilka razy zarejestrowałam 42 km/h). Ale kiedy osiągam 33-36 km/h, to czuję, że nie dociążam już kół hulajnogi dostatecznie mocno i jazda nie jest już tak stabilna, a nawet, szczególnie przy mocnym wietrze bocznym, hulajnoga zaczyna mi leciusieńko „tańczyć”. Może jest to podobne zjawisko do tego, które na motocyklach nazywa się shimmy.
Jazda na hulajnodze to sama przyjemność – na każdej. I naprawdę może taka być przez lata – bez wypadków. To zależy tylko od nas. To my decydujemy o tej przyjemności czy o ryzyku z wkalkulowanymi w nie kosztami. Życzę wszystkim bezpiecznej jazdy i pozdrawiam tych, którzy jeżdżą bezwypadkowo.
Joanna Czajka
Zapraszamy – polub i obserwuj SmartRide.pl na Facebooku i Twitterze