Artykułów opisujących dzisiejszy pożar w zabytkowej hali w Gdańsku, w której magazynowane były rowery elektryczne bike sharingowego trójmiejskiego systemu Mevo jest mnóstwo, zarówno w mediach lokalnych, jak i ogólnopolskich. Samo wydarzenie – to, co wiadomo o nim w kilkanaście godzin po wybuchu pożaru – przedstawiamy więc skrótowo, z kronikarskiego obowiązku.

Nie wiadomo na razie natomiast jednej ważnej rzeczy: czy, mówiąc w uproszczeniu, to właśnie elektryczne rowery Mevo (a raczej ich akumulatory) były przyczyną tego, że w hali w gdańskiej  wybuchł pożar? W takim kierunku poszły już niektóre dywagacje w mediach i na serwisach społecznościowych.

Z pierwszych sygnałów wynika jednak, że źródło katastrofy mogło być zupełnie inne. Jedna z możliwości to podpalenie.

Pożar, w którym spłonęło Mevo

Z informacji pochodzących z oficjalnego miejskiego portalu oraz z internetowego serwisu Obszaru Metropolitalnego Gdańsk Gdynia Sopot wynika, że:

  • pożar wybuchł wczesnym popołudniem na terenie dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w dzielnicy Przeróbka, będących obecnie obiektem magazynowym o powierzchni około 25 tys. m kw. Jeden z magazynów (własność firmy Grupa Profit 2000 – Prolight) był wynajmowany przez hiszpańską firmę Citybike Global (CBG), czyli operatora systemu MEVO;
  • w momencie wybuchu pożaru w hali znajdowało się około 1,5 tys. rowerów Mevo, w tym ponad 1,3 tys. ze wspomaganiem elektrycznym (i 162 rowery tradycyjne). Było tam też 1000 akumulatorów do rowerów elektrycznych. W obiekcie magazynowana była ta część floty Mevo, którą na zimę tymczasowo wycofano z eksploatacji;
  • pożar był ogromny. W akcji gaśniczej uczestniczyło 60 zastępów straży pożarnej z całego Pomorza. Państwowa Straż Pożarna podawała, że na miejscu pracowało ponad 80 pojazdów straży i blisko 300 strażaków;
  • wielkie są też zniszczenia. Hala, złożona z wielu różnych obiektów i znajdująca się od 23 lat w rejestrze zabytków, uległa w dużej części zagładzie. Ogromne są straty w dobytku różnych wynajmujących tam powierzchnię  przedsiębiorców. Nikt jednak nie zginął, jedna osoba trafiła do szpitala.
Rowery Mevo
Publiczne rowery elektryczne Mevo na zdjęciu z materiałów miejskich

Nie ma raczej żadnych wątpliwości, że rowery, akumulatory i wszystko to, co w płonącym magazynie należało do Mevo – poszło z dymem. Ocalały te jednoślady, które mimo zimy były na ulicach, czyli ponad 2 tys. rowerów. Obszar Metropolitalny GGS podaje, że trwa analiza skutków pożaru i jego wpływu na dalsze funkcjonowanie Mevo. Oraz, że hiszpański operator miał ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej. OC to jednak nie to samo, co ubezpieczenie majątku.

Poprosiłam o przygotowanie informacji dotyczącej skali strat oraz kwestii ubezpieczenia i możliwości odtworzenia floty jeszcze przed nadchodzącym sezonem wiosennym – napisała w mediach społecznościowych prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz.

Czy to rowery Mevo to przyczyna pożaru?

Teraz pytanie, które w momencie katastrofy mogło się wydawać drugorzędne, ale z punktu widzenia naszego serwisu jest jednym z pytań kluczowych: czy to właśnie w taborze „elektryków” znajdowało się pierwotne źródło ognia? Wcześniej czy później wysunie się ono generalnie na pierwszy plan, bo problemy związane z bezpieczeństwem pożarowym osobistych pojazdów elektrycznych są realne i opinia publiczna powinna mieć jasność co do faktów.

W momencie publikacji tego artykułu wydaje się, że bardzo prawdopodobny jest inny scenariusz. Obszar Metropolitalny GGS podaje, że:

Według informacji uzyskanych od Citybike Global, pożar nie wybuchł bezpośrednio w hali, w której przechowywano rowery Mevo.

Według informacji telewizji TVN, która w objętej ogniem hali garażowała swój wóz satelitarny (podobno również spłonął), w obiekcie działały m.in. zakłady naprawcze samochodów oraz warsztaty spawalnicze. Bardzo możliwe więc, że to nie akumulatory e-bike’ów spowodowały pożar, a rowery Mevo były jedynie jego niewinną ofiarą. Nie ulega natomiast wątpliwości, że gdy pożar obejmie baterie litowo-jonowe to walka z ogniem staje się dla straży pożarnej zadaniem wyjątkowo trudnym.

Policja powołała w Komendzie Wojewódzkiej specjalny zespół operacyjno-dochodzeniowy, który pod nadzorem prokuratury okręgowej w Gdańsku będzie prowadził śledztwo. Jak podaje serwis miejski Gdańska, okoliczności pożaru będą też badali agenci Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jedną z możliwości jest celowe podpalenie, w tym akt terrorystyczny. Trudno spodziewać się szybkiego wyjaśnienia sprawy, dochodzenie może zająć wiele tygodni.

Fatum nad Mevo

Nie sposób uniknąć refleksji, że trójmiejskie Mevo ma wyjątkowego pecha. Pierwsze podejście do tego bike sharingu, w 2019 roku, już po pierwszych siedmiu miesiącach skończyło się de facto upadkiem ówczesnego operatora, czyli firmy z grupy Nextbike. Po tym ciosie przez lata rowerów publicznych w Trójmieście nie było w ogóle.

⇒ WIĘCEJ INFORMACJI:

Po raz drugi – z obecnym operatorem – uruchomiono system w listopadzie 2023 roku. Przez pewien czas był to nawet największy bike sharing w Polsce, w dodatku w ogromnej części elektryczny. Jak wynikało z opublikowanych 12 miesięcy później danych (patrz link wyżej), tym razem czerwone rowery Mevo, jeśli chodzi o wypożyczenia, zainteresowanie mieszkańców i płynność działania systemu, były sukcesem.

Aż do popołudnia 5 lutego 2024 roku.

Tekst edytowany 06.03.2025. Zdjęcie otwarciowe: kadr z filmu na miejskim serwisie Gdansk.pl


Chcesz wesprzeć naszą pracę? Nie zbieramy na Patronite ani nie prosimy o kawę, ale możesz:

WSPARCIE