Na start-up Knot ze Strasburga natrafiliśmy trochę przypadkiem – znaleźliśmy go na liście 18 firm zainteresowanych pilotażowym programem, który dopuści elektryczne hulajnogi w Wielkiej Brytanii. A firma jest ciekawa – bo jej projekt to podejście alternatywne wobec modelu free-float dominującego obecnie w sharingu hulajnóg.
Czytaj też: Korespondencja z Londynu: Anglia otwiera się na e-hulajnogi, chętni czekają
Przede wszystkim – Knot postawił na na model stacyjny. Firma oferuje coraz bardziej zaawansowane stacje dokujące, w których jednoślady można umieścić po złożeniu. W efekcie cały system zajmuje mało miejsca na chodniku i narzuca porządek. A po drugie – oprócz hulajnóg elektrycznych Knot oferuje również te „zwykłe”, napędzane siłą mięśni.
Dla miast, firm i operatorów
– Naszą pierwszą instalację przeprowadziliśmy w maju 2017 roku w mieście Saint-Denis, w partnerstwie z francuskimi kolejami SNCF. Obecnie mamy osiem wdrożeń – we Francji, Belgii, Hiszpanii i Uzbekistanie – mówi Polina Mikhaylova, współzałożycielka Knot (drugim współzałożycielem jest Arthur Keller). Zastrzega, że jej firma nie działa jako operator sharingowy B2C, lecz jest dostawcą infrastruktury i systemu.
– Oferujemy nasze rozwiązania miastom w drodze przetargów, firmom, które mają duże kampusy i potrzebują na nich komunikacji oraz operatorom hulajnóg. W tym ostatnim przypadku dostarczamy same stacje – wyjaśnia Mikhaylova. – Nasz system rozwiązuje problem ładowania hulajnóg oraz bałaganu w mieście związanego z porzucanymi pojazdami.
Co nietypowe – system Knot ma dwie wersje. Jedna z nich to wypożyczalnia hulajnóg tradycyjnych, pomyślana jako rozwiązanie do parków i na tereny rekreacyjne. – Są super dla całych rodzin, stuprocentowo bezpieczne i każdy wie jak na nich jeździć. Ale hulajnogi z napędem są popularniejsze. Ludzie są leniwi… – mówi współzałożycielka Knota.
Biznes finansowany z zamówień
Z materiałów, które otrzymaliśmy od firmy, wynika, że jej stacje mogą być dostosowane także do hulajnóg nieskładanych. Są wyposażone w szybkie ładowarki. Zamki wytrzymują 4 tony (to odnośnie ewentualnych kradzieży), jest też system alarmowy.
– Na start pozyskaliśmy pewien kapitał od anioła biznesu, ale zasadniczo finansujemy rozwój z konkretnych kontraktów z miastami i firmami – mówi Polina Mikhaylova. – Wykorzystanie zależy oczywiście od lokalizacji, jej dostępności i cennika, który ustala partner. W niektórych lokalizacjach osiągamy wykorzystanie rzędu 4,3 wypożyczeń hulajnogi dziennie – informuje.
• Czytaj też: Jak Singapur rozwiązał problem parkowania rowerów free float
Zapytaliśmy firmę o koszty takich instalacji. Według tego, co nam przekazano, jedna stacja kosztuje 3-4 tys. euro – i służy do dokowania ośmiu hulajnóg (stacje można łączyć modułowo). – Jeśli chodzi o pojazdy, to zależy jaki ich model życzy sobie klient, np. w przypadku hulajnóg Ninebot Max trzeba liczyć ok. 500 euro od sztuki. Przy dużych projektach może być oczywiście trochę taniej – podaje Mikhaylova. – Zatem szacując w dużym przybliżeniu za sieć złożoną z 12 stacji i 100 hulajnóg klient zapłaci ok. 86 tys. euro.
Docelowo – i to są plany na ten rok – stacje Knot mają być dostosowane zarówno technicznie, jak i software’owo do dokowania dowolnych hulajnóg elektrycznych. Firma zapowiada, że osiągnie możliwości dostawcze na poziomie 200+ stacji miesięcznie.
Ciekawią Cię innowacje w miastach? Śledź nas na Twitterze i Facebooku