Krakowska Policja przeprowadziła dwudniową akcję wymierzoną w kierujących rowerami elektrycznymi, łamiących przepisy drogowe. Poinformowała o niej na swojej stronie oraz na profilu na Facebooku, gdzie informacja wzbudziła duży aplauz. Choć w komunikacie nie ma o tym ani słowa, to wiadomo, że rzecz odnosi się przede wszystkim do coraz mocniej obserwowanego i nagłaśnianego problemu kurierów food delivery na e-bike’ach o dużej mocy i szybkości – oraz do sposobu w jaki jeżdżą.

W ramach realizacji zadań związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa i porządku na drogach Krakowa, 15 oraz 16 kwietnia br. funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Krakowie przeprowadzili działania mające na celu zwrócenie uwagi na jednośladowe pojazdy elektryczne

– czytamy w komunikacie Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. Zawiera on pewne interpretacje prawne ważne dla wszystkich użytkowników elektrycznych pojazdów osobistych, a zatem także e-hulajnóg, powiedzmy, nie do końca zgodnych z przepisami. Piszemy o tym pod koniec artykułu, po głównych informacjach.

Baner Electricall czarny

Rower elektryczny z manetką – niedopuszczony do ruchu?

Warto przypomnieć, że jesienią zeszłego roku podobną akcję podjęli policjanci w Poznaniu. Krakowska była jednak inna. W stolicy Wielkopolski Policja kontrolowała tylko standardowe wyposażenie techniczne, które musi mieć rower, w gruncie rzeczy ignorując to czy zatrzymane pojazdy to w ogóle rowery elektryczne w myśl przepisów. Drogówka małopolska, przynajmniej wnosząc z komunikatu, przeciwnie: właśnie na tej drugiej kwestii się skupiła.

Problematyka dotyczy elektrycznych pojazdów, które wyglądem przypominają rower, jednakże ze względu na specyfikację techniczną, nie mogą być uznawane za taki rodzaj pojazdów.

– piszą policjanci. W swoim komunikacie przywołują definicję w Prawie o ruchu drogowym, zgodnie z którą:

„rower – to pojazd o szerokości nieprzekraczającej 0,9 m poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem; rower może być wyposażony w uruchamiany naciskiem na pedały pomocniczy napęd elektryczny zasilany prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V o znamionowej mocy ciągłej nie większej niż 250 W, którego moc wyjściowa zmniejsza się stopniowo i spada do zera po przekroczeniu prędkości 25 km/h”

Jak wynika z powyższego opisu, pojazdy które obecnie coraz częściej możemy spotkać na ulicach Krakowa, a które napędzane są za pomocą „manetki” nie możemy uznawać za pojazdy spełniające wspomnianą definicję, a tym samym traktujemy je jako pojazdy niedopuszczone do ruchu. Kierowanie takim pojazdem stanowi wykroczenie określone w art. 94 par 2 KW, za które grzywna może wynieść do 1500 zł

– czytamy w policyjnym komunikacie, który dalej informuje, że podczas działań funkcjonariusze krakowskiej drogówki ujawnili 11 tego typu wykroczeń (swoją drogą dość niewiele jak na to, co widać na ulicach – przyp. red).

Ale to nie wszystko. W jednym przypadku policja zadziałała trochę inaczej. Czytamy komunikat dalej.

Ponad 250 W to pojazd mechaniczny prowadzony bez uprawnień?

Na uwagę zasługuje interwencja przeprowadzona 15 kwietnia na ulicy Straszewskiego, w czasie której funkcjonariusze podjęli czynności wobec kierującego pojazdem, który przypominał rower. Podczas szczegółowych oględzin pojazdu stwierdzono, że charakterystyka mocy wskazuje, że pojazd uznać należy nawet za pojazd mechaniczny.

Aby potwierdzić te ustalenia, powołano biegłego sądowego do spraw oceny technicznej pojazdów, który po przyjeździe na miejsce stwierdził, że pojazd ten należy kwalifikować jako motorower. Moc silnika tego pojazdu wynosiła 1400 W, przy dopuszczalnej dla roweru wynoszącej 250 W.

– to ciąg dalszy policyjnej informacji. I tu nagle jazda e-bike’m mocniejszym niż przepisy przewidują – wydawałoby się w Polsce zupełnie bezkarna – zaczęła ściągać na użytkownika widmo całej kaskady kar, od których…

…robi się gorąco

W związku z powyższym do kierowania tego typu pojazdem konieczne jest posiadanie stosownych uprawnień, zarejestrowanie pojazdu, jak również opłacenie składki OC. Kierujący nie posiadał wymaganych uprawnień do kierowania tego typu pojazdem co oznaczało, że podlegał odpowiedzialności z art. 94 § 1 KW „Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu prowadzi pojazd mechaniczny, nie mając do tego uprawnienia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny nie niższej niż 1500 złotych”.

Dodatkowo, w tej sytuacji obligatoryjnie orzekany jest sądowy zakaz prowadzenia wszystkich pojazdów w wymiarze od 6-ciu miesięcy do nawet 3 lat. Postępowanie w tej sprawie przekazano do prowadzenia przez Komisariat Policji I w Krakowie.

– tak się kończy komunikat krakowskiej Komendy Miejskiej. Wytłuszczenia we wszystkich cytatach pochodzą od redakcji.

Elektryczny motorower zakwestionowany przez Policję w Krakowie
Tego sprzętu Policja nie uznała za jedynie „pojazd niedopuszczony do ruchu”, lecz za motorower, w dodatku prowadzony bez wymaganych uprawnień. Fot. KMP Kraków

Od 1,5 tys. zł mandatu do popadnięcia w długi

Widzimy więc dwa kierunki, w których mogła pójść Policja, kontrolując elektryczne rowery. Jeśli zdaniem funkcjonariuszy głównym „wykroczeniem” elektrycznego roweru (czy pseudoroweru, jak kto woli) była manetka – wygląda na to, że traktowano jednoślad jako niedopuszczony do ruchu.

Wtedy „uruchamiano” Art 94 § 2 Kodeksu wykroczeń, grożący karą do 1500 zł. Dokładnie tak samo Policja w Słupsku podeszła pod koniec marca do użytkownika hulajnogi elektrycznej Teverun Fighter Supreme, szybszej i cięższej niż pozwalają polskie przepisy  – omawiamy to w artykule i filmie podlinkowanych poniżej. Górna granica kary niewątpliwie wysoka, ale powiedzmy – da się ją przeboleć.  [Ciąg dalszy artykułu pod wideo]

⇒ OBEJRZYJ LUB PRZECZYTAJ: Już nie tylko mandat za prędkość? Policja w Słupsku: zbyt szybka elektryczna hulajnoga to pojazd niedopuszczony do ruchu

W momencie jednak, gdy Policja postanowiła wejść w temat głębiej i z pomocą biegłego zakwalifikowała sprzęt jako motorower, a zatem jako pojazd mechaniczny – nadciągnęły naprawdę ciemne chmury.

Po pierwsze pojawiły się dodatkowe pytania o uprawnienia, których brak powoduje, że zmienia się artykuł w Kodeksie wykroczeń – na surowszy. A po drugie, o spełnianie przez sprzęt i kierującego wszelkich wymogów – już nie dla roweru, lecz dla motoroweru. A tu może być potencjalnie bardzo długa lista wykroczeń, z których każde zagraża karą (rejestracja, OC dla pojazdów mechanicznych, kask, wyposażenie techniczne, a nawet jazda drogą dla rowerów). Kierującemu może się zrobić naprawdę nieprzyjemnie.

O tym piszemy od dawna w odpowiedzi na różne pytania, które dostajemy (mailem albo na naszym kanale SmartRide TV na YouTube) o to, co właściwie grozi za używanie zbyt mocnego e-bike’a albo niedozwolonej na drogach publicznych hulajnogi elektrycznej. Bo tu nie ma jednej odpowiedzi – bardzo wiele zależy od konkretnej sytuacji. Najpierw od tego jak podejdzie do sprawy Policja, a potem od tego, ile przepisów w danej sytuacji złamał użytkownik jednośladu.

Początek końca wolności / anarchii?

Do niedawna były to rozważania w dużej mierze teoretyczne. Jak widać choćby z porównania dwóch akcji polskiej Policji – tej z Wielkopolski i z Małopolski – nawet specjalne kontrole drogówki, wymierzone w elektryczne jednoślady, mogą być zupełnie inaczej prowadzone.

⇒ MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ:

Zapewne jednak będzie się to zmieniać. Z jednej strony mamy ogromną liczbę i agresywny sposób jazdy imigranckich kurierów food delivery oraz rosnącą popularność często nienormatywnych e-bike’ów (w tym importowanych z Chin via platformy e-commerce). Z drugiej strony: narastającą świadomość tematu oraz hejt na tego typu pojazdy, inspirowany, jak się zdaje, głównie przez środowiska tzw. lewicy miejskiej i aktywistów rowerowych, mających duże przełożenie na mainstreamowe media.

Początek końca e-bike’owej – jedni tu powiedzą wolności, a inni samowoli bądź wolnoamerykanki – wydaje się nadchodzić. Pytanie tylko czy represyjne działania staną się regularne (o co z entuzjazmem nawoływała ogromna większość komentujących policyjny post na Facebooku, oznaczając inne komendy w polskich miastach), czy też ograniczą się do „pokazówek”, w których przez dwa dni zostanie przemielonych kilku pechowców, a reszta zagranicznych kurierów, akceptując ryzyko, będzie jeździła dalej.

Wizja drakońskich kar „za motorower” w każdym przypadku może jednak zniechęcić do zakupu nieprzepisowego sprzętu „zwykłych” użytkowników, dla których e-bike nie jest narzędziem do zarabiania na życie.


Chcesz wesprzeć naszą pracę? Nie zbieramy na Patronite ani nie prosimy o kawę, ale możesz:

WSPARCIE