Dzisiaj w ramach formatu Showroom* prezentujemy miejski rower elektryczny Eleglide Citycrosser. I chcemy upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.

W drugiej części pokażemy bowiem, w jaki sposób producent tego roweru – i całej linii e-bike’ów Eleglide – połączył oczekiwania dwóch typów klientów: z jednej strony tych, którzy chcą mieć rower normatywny, zgodny z przepisami regulującymi taki pojazd na drogach publicznych w Polsce, a z drugiej – tych, którzy na własną odpowiedzialność chcą jeździć sprzętem, który nieco wykracza poza dość restrykcyjne ramy wynikające z tych regulacji.

Partnerzy materiału

logotyp Eleglide logotyp Geekbuying.pl

Eleglide Citycrosser, czyli e-bike na miasto

Estetyka to rzecz subiektywna, więc wygląd Citycrossera ocenicie sami zdjęciach oraz na filmie osadzonym niżej w tym artykule. Tym, na co warto jednak od razu zwrócić uwagę jest harmonijnie zintegrowana z ramą bateria, która nie zaburza linii – dzięki czemu e-bike wygląda lekko i w zasadzie niewiele odróżnia się wizualnie od „analogowego” roweru miejskiego.

Rower jeździ na kołach o wielkości 27,5 cala. Ma dość wąskie 1,5-calowe opony, a z przodu sztywny widelec, bez amortyzatora. To wszystko sprawia, że jak sama nazwa wskazuje – Citycrosser jest przede wszystkim rowerem na miasto. Jego strefa komfortu to asfaltowe drogi rowerowe i jezdnie. Z tej strefy komfortu potrafi w miarę bezboleśnie wyjechać na drogę polną lub szutrową – przejazdy przez lekki teren to nadal są warunki do zaakceptowania, szczególnie jeśli pojawiają się na drodze jedynie przejściowo. Natomiast prawdziwy las, korzenie czy większe wyboje – to już na pewno nie jego rewiry.

Maksymalna waga rowerzysty to wg producenta ok. 120 kg. Za hamowanie odpowiadają hamulce tarczowe linkowe przy obu kołach roweru, naciśnięcie klamki hamulcowej zatrzymuje zarazem pracę silnika. Mamy tutaj elementarną przerzutkę Shimano – tylko tylną – oferującą 7 biegów. Czyli ponownie dość podstawowy zakres, adekwatny do warunków miejskich i jazdy bez ekscesów. [dalszy ciąg tekstu pod wideo]

Rower waży około 21 kg – czyli stosunkowo niewiele, jak na elektryka. Relatywnie niska waga wraz z wąskimi, miejskimi oponami powodują, że nawet przy dezaktywacji silnika jedzie się tym rowerem w miarę lekko – co się może okazać ważne w przypadku rozładowania baterii w trasie.

W ramach wyposażenia dostajemy przedni bagażnik – stelaż, pozwalający zamontować np. koszyk albo zamocować coś za pomocą gumowych linek. Jego maksymalne obciążenie to 18 kg (jeśli ktoś woli – stelaż można zdemontować). Mamy także przednią lampkę zasilaną z akumulatora – światło raczej pozycyjne, ale do ostrożnej jazdy po drodze rowerowej w ciemności wystarczy. W zestawie są też błotniki i nóżka.

Nie ma natomiast czerwonego oświetlenia z tyłu i nie ma dzwonka ani żadnego sygnału dźwiękowego. Te akcesoria trzeba sobie bezwzględnie dokupić, bo wymagają tego po pierwsze przepisy, a po drugie bezpieczeństwo i zdrowy rozsądek.

Rower elektryczny, czyli…

Zastosowana bateria litowo-jonowa ma stosunkowo niedużą pojemność 360 Wh, co według deklaracji producenta pozwala na przejechanie w modelowych warunkach 75 km w trybie wspomaganym pedałowaniem (w praktyce ten dystans będzie z reguły mniejszy, zależnie od m.in. wagi jeźdźca, wiatru, ukształtowania terenu czy temperatury otoczenia).

Wyjmowana bateria w Citycrosserze - ładowanie
Baterię z roweru można bardzo łatwo wyjąć, by podładować w mieszkaniu lub biurze, pozostawiając sam pojazd na zewnątrz. Fot. ZD/SmartRide.pl

Baterię można podłączać do ładowarki, gdy jest zamontowana w rowerze, ale jest też inna możliwość – ponieważ jest ona zabezpieczona kluczykiem i wyjmowana. Można więc również zostawić rower gdzieś przed biurem czy w rowerowni, zabierając do naładowania sam akumulator. W codziennej eksploatacji jest to bardzo wygodna rzecz.

Ciekawa rzecz jest także po stronie elektroniki. Eleglide Citycrosser do aktywowania silnika w trybie wspomagania wykorzystuje tzw. czujnik momentu obrotowego, który mierzy siłę nacisku na pedały, a nie szybkość ich obracania, jak w wielu innych niedrogich e-bike’ach. To sprawia, że silnik błyskawicznie reaguje na naciśnięcie pedała, co wyraźnie ułatwia ruszanie pod górę.

Silnik e-bike'a Citycrosser w tylnym kole
Silnik Citycrossera ulokowany jest w tylnej piaście. Przerzutka oferuje siedem biegów. Fot. ZD/SmartRide.pl

Moc maksymalna silnika, ulokowanego w tylnej piaście, to 400 W, a nominalna: 250 W. Ten ostatni parametr to prawny limit mocy, jaką w Polsce może mieć rower elektryczny ze wspomaganiem, tzw. pedelec, jeśli chcemy, by był traktowany przez przepisy jak rower, a nie jak np. motorower. Tryb wspomagany polega na tym, że silnik uruchamia się tylko wtedy, gdy rowerzysta zaczyna pedałować i trzeba pedałować, aby silnik pracował. To wymóg prawny. Ponadto, również zgodnie z kodeksem drogowym, elektryczne wspomaganie ustaje, gdy przekroczymy prędkość 25 km/h (więcej informacji na ten temat znajdziecie w innym naszym materiale).

I dokładnie tak to wszystko wygląda w Citycrosserze. Dodajmy: na starcie. Więcej na ten temat już za chwilę.

Jako kokpit służy nam prosty wyświetlacz LCD, który pokazuje m.in. prędkość, stan akumulatora i przebyty dystans, w tym łączny przebieg, czyli tzw. ODO (ten ostatnio potrafi się podobno zerować po wyjęciu akumulatora na dłużej). Na wyświetlaczu wybieramy skalę wsparcia silnika i mamy tu do dyspozycji pięć poziomów. Różnica między nimi polega na tym, ile mocy silnik dokłada, gdy pedałujemy.

Wyświetlacz roweru elektrycznego Eleglide Citycrosser
Opcjami e-bike’a zarządzamy za pomocą wyświetlacza zamontowanego przy lewej rączce kierownicy.Fot. ZD/SmartRide.pl

Dodatkowo mamy tzw. tryb push, uruchamiany na wyświetlaczu, służący do bezwysiłkowego pchania roweru, który porusza się wtedy z prędkością około 6 km/h. Można oczywiście wybrać także brak wspomagania w ogóle.

Na wyświetlaczu włączamy także przednie oświetlenie. I możemy tutaj zmienić jeszcze jeden parametr, niejako… wjeżdżając w szarą strefę. Przechodzimy zatem do części drugiej.

Eleglide Citycrosser szybszy i z manetką

Otrzymując rower, w zestawie dostajemy jeszcze coś, co producent dokłada jako „free gift”. A mianowicie: alternatywne chwyty na kierownicę, w tym prawy z manetką gazu. Możemy je łatwo zamienić, podłączając kabel z manetki do przygotowanego już, zabezpieczonego przewodu.

I to jest to, co z przepisowego roweru czyni pojazd nienormatywny, który formalnie nie powinien być używany na drogach publicznych jako rower – ale co jest zarazem bardzo komfortowe, bo pozwala jeździć w ogóle bez pedałowania.

Co więcej – w Citycrosserze Eleglide możemy przekroczyć przepisowe ograniczenia nie tylko montując manetkę, ale także zmieniając głębsze ustawienia w tzw. ukrytym menu na wyświetlaczu. Możemy tu obniżyć lub podnieść maksymalną prędkość do której napędza nas silnik – w szczególności zwiększając ją do 32 km/h.

Opcjonalna manetka do roweru Eleglide Citycrosser
Darmowy upominek od producenta: alternatywne chwyty na kierownicę z manetką „gazu”. Pojazd z takim rozwiązaniem przestaje jednak być traktowany jak rower na drogach publicznych. Fot. ZD/SmartRide.pl

Analogiczne rozwiązanie Eleglide stosuje także w innych swoich rowerach – m.in. niedrogim, prostym elektryku górskim M1, czy trekingowym e-bike’u T1, dostępnym w dwóch wariantach.

Przepisowe ograniczenia e-bike’ów w Europie u wielu użytkowników spotykają się, oględnie mówiąc, z niezbyt dużym zrozumieniem. Inni z kolei akceptują wyłącznie rower normatywny. Proste rozwiązanie zaproponowane przez Eleglide czyni z Citycrossera opcję i dla jednych, i dla drugich. Jeśli ktoś chce jeździć na sprzęcie przepisowym – taki właśnie dostaje. Ale jeśli ktoś inny na własną odpowiedzialność chce go trochę zmodyfikować – też ma taką możliwość.

Przy tym, co warto zaznaczyć, modyfikacje nie zmieniają tego e-bike w drogową bestię rozjeżdżającą ludzi. 250-watowy silnik jest w pełni normatywny, a manetka i prędkość około 30 km/h po „podkręceniu” nadal – z przeproszeniem legalistów – mieszczą jeszcze się w granicach bezpiecznego, zdrowego rozsądku. Wybór należy do użytkownika.

Przesyłka z Geekbuying.pl i montaż

Na koniec jeszcze dwa słowa czego może oczekiwać klient zamawiający rower.

Sklep Geekbuying podaje, że towar wysyłany jest z magazynu w Polsce i dociera do odbiorcy w ciągu jednego-dwóch dni – i w naszym przypadku faktycznie tak było.

Eleglide Citycrosser przybywa w kartonie, spięty za pomocą około 25 trytytek i zabezpieczony licznymi elementami ochronnymi. Jak zwykle w takich przypadkach, jest w większości złożony. Pewnych czynności montażowych jednak wymaga. Są to dość elementarne rzeczy, możliwe do wykonania dla każdego, ale jeśli ktoś nigdy nic podobnego nie robił, to po wyjęciu wszystkich elementów z kartonu może czuć się lekko onieśmielony.

W rzeczywistości jest lepiej niż się wydaje na starcie. Samodzielnie trzeba zamocować kierownicę, przednie koło i przedni hamulec, bagażnik, pedały i siodełko a na deser tylną lampkę i odblaski na koła. W naszym egzemplarzu części były spasowane bardzo dobrze. Najwięcej zachodu może być z wyregulowaniem przedniego hamulca tak, aby klocki nie obcierały o tarczę. Mamy do dyspozycji zestaw narzędzi, podstawową instrukcję po polsku oraz krótki wideo-tutorial na stronie producenta. W zestawie jest oczywiście także ładowarka.

E-bike Eleglide Citycrosser
Strefa komfortu Citycrossera to przede wszystkim nawierzchnie miejskie. Fot. ZD/SmartRide.pl

I na sam koniec cena: w dniach realizacji tego omówienia (kwiecień 2023) Eleglide Citycrosser kosztował niecałe 4500 zł. Link do promocyjnej oferty na Geekbuying.pl: http://bit.ly/3KsGNmS
200 PLN OFF: BUVI2BL4


* Showroom SmartRide.pl – zasady:

materiał jest prezentacją i omówieniem sprzętu, nie stanowi testów ani rekomendacji redakcyjnej;
realizacja materiału jest wspierana przez Partnerów odcinka;
partnerzy w żaden sposób nie ingerują i nie autoryzują treści, poznają ją dopiero po publikacji i emisji;
SmartRide.pl nie czerpie korzyści od zakupów dokonanych na podlinkowanych stronach Partnerów.

Znajdziecie nas także na Facebooku – zapraszamy.

WSPARCIE