Wejście do Warszawy sieci hive – floty hulajnóg wynajmowanych na minuty, związanej z niemiecką firmą mytaxi – szerzej opisywaliśmy w portalu Winwincity.pl. Poniżej publikujemy rozmowę z prezesem hive, który zarządza tą marką w skali międzynarodowej. Przed objęciem obecnej funkcji Tristan Torres Velat pracował m.in. w Amazonie, Grouponie i bankowej grupie Caixa.
Zbigniew Domaszewicz: Z informacji przedstawianych przez hive podczas debiutu wynika, że wasz sposób prowadzenia biznesu będzie dla firmy bardziej kosztowny niż u konkurentów. Szwedzki operator hulajnóg Voi kilka dni temu podał, że w miastach Skandynawii jego usługi staną się rentowne już w kwietniu, po paru miesiącach działania. Kiedy hive w Warszawie ma zacząć na siebie zarabiać?
Tristan Torres Velat, CEO hive: Nie działamy w horyzoncie kilku miesięcy i nie interesuje nas ścinanie kosztów za wszelką cenę, a już szczególnie za cenę jakości i odbioru hive w oczach mieszkańców miasta.
Za mną nie stoją inwestorzy finansowi, wymagający szybkich zysków i zwrotów z inwestycji, tylko m.in. Daimler. Moje zadanie to budować w Warszawie mikromobilność. To jest cel obliczony na lata.
Jeśli więc za 10 lat transport w mieście będzie dzięki hive wyglądał zupełnie inaczej niż dziś, to będzie znaczyło, że nasz cel został osiągnięty – miasto skorzystało, a my stworzyliśmy warunki, w których możemy dobrze zarabiać w grupie Free Now. Także dzięki synergiom między różnymi naszymi usługami komunikacyjnymi. O to nam chodzi.
Środki do tego celu to…
Trzeba pogodzić dostępność hulajnóg dla użytkowników i ich dużą liczbę z porządkiem i bezpieczeństwem na na ulicach.
Wasz sposób na ten porządek?
Wszystkie działania wokół floty hive prowadzimy w obrębie naszej spółki, nie zlecamy nic na zewnątrz. To narzuca staranność i troskę o efekty.
Po drugie – tworzymy patrole, zatrudniając do nich głównie studentów, którzy będą dbać o to, by wszystkie niewłaściwie zaparkowane hulajnogi były przestawiane w odpowiednie miejsca. Te patrole, pod nazwą hive Bees będą dostrzegalne. Mieszkańcy zobaczą, że ktoś troszczy się o tę flotę, komuś zależy, by hulajnogi np. nie tarasowały chodników. To ma też aspekt psychologiczny – da się odczuć, że firma tego pilnuje.
Jesteśmy też bardzo otwarci na współpracę z władzami miasta, będziemy przyjmować postulaty i sugestie urzędników. W miastach, w których działamy, co najmniej raz w miesiącu spotykamy się z władzami i wymieniamy doświadczenia.
I czego oczekują tam od was urzędnicy?
Na przykład proszą, żeby włączyć do strefy obsługiwanej przez hive jakiś obszar miasta, w którym nie ma naszych hulajnóg – a ratusz uważa, że akurat tam właśnie by się przydały, bo tam są niedobory transportowe. To może nie być dla nas obszar pierwszego wyboru z biznesowego punktu widzenia , ale wtedy uwzględniamy takie życzenie. Często dostajemy też życzenia i oczekiwania dotyczące lokalizacji hotspotów, czyli miejsc, w których rano gromadzone są hulajnogi do wypożyczenia.
le osób liczą zespoły hive Bees?
W Lizbonie jest to już 50 osób. Ale tam mamy już 800 hulajnóg, w Warszawie na początek 400, więc „pszczółek” będzie mniej. Na pewno jednak będziemy na bieżąco dostosowywać ich liczebność. Będzie tyle, ile trzeba, żeby był porządek.
Można spotkać opinie, że e-hulajnoga to pojazd, który wprawdzie ułatwi życie pieszym, ale na liczbę aut nie wpłynie, prędzej na liczbę rowerów. Pan wierzy , że hulajnoga może zmniejszyć zagęszczenie samochodów w miastach?
Jestem o tym przekonany. Zgoda – hulajnoga ułatwia komunikację pieszym. Na pierwszej mili, czyli od domu do transportu publicznego oraz na ostatniej mili – czyli od przystanku do np. biura. Ale ułatwiając i przyspieszając komunikację na tych dwóch odcinkach powoduje, że spada chęć brania samochodu. Do drzwi biura nie trzeba już iść, można wygodnie podjechać. I to szybciej niż autem, bo nie stojąc w korkach i nie szukając miejsca do zaparkowania.
Po kilku miesiącach obecności w Lizbonie mamy już bardzo ciekawe obserwacje zwyczajów użytkowników, które to potwierdzają.
Mianowicie?
Na naszych mapach widzimy jak w dni powszednie pojazdy masowo przemieszczają się z hotsoptów w konkretne miejsca miasta. W miejsca, gdzie ludzie pracują. Po południu – jest ten sam masowy ruch, tylko w drugą stronę. To są krótkie przejazdy. To dowodzi, że mieszkańcy „kupili” hulajnogę właśnie jako pojazd ostatniej mili.
Ale tak jest od poniedziałku do piątku. Zupełnie inaczej wygląda to w weekendy. Wtedy ruch jest bardziej rozproszony. I widzimy jak np. kilka czy kilkanaście hulajnóg jedzie obok siebie – najwyraźniej grupy znajomych wybierają się na przejażdżkę. To już są długie wyprawy, zdarza się, że trwają po 45 min. W weekendy hulajnoga zmienia się z pojazdu ostatniej mili w pojazd towarzysko-rekreacyjny.
Tekst pochodzi z partnerskiej witryny Winwincity.pl – Inteligentne miasto