Wubiegłym roku o planach firmy Uber w Polsce – w których specjalne miejsce zajmował Kraków – informowały wszystkie główne media. Nieprzypadkowo – nowe inwestycje zostały ogłoszone z dużą pompą na konferencji w Ministerstwie Cyfryzacji, na której regionalny szef Ubera Jamie Heywood występował wraz z ministrem Markiem Zagórskim i ministrem infrastruktury Andrzejem Adamczykiem.
Obok innych ówczesnych zapowiedzi, Uber zadeklarował zainwestowanie 11 mln zł w swoje krakowskie centrum inżynieryjne, pracujące nad rozwojem technologicznym (sprzętem i oprogramowaniem) współdzielonych rowerów Jump. Związane z tym wizje brzmiały elektryzująco. Był to koniec stycznia 2019 r.
Kilka dni temu w USA ogłoszono coś zupełnie innego – Uber pozbywa się swej rowerowej marki, zwalniając przy okazji wielu pracowników. Jump przechodzi w ręce hulajnogowej firmy Lime, jego przyszłość nie jest w pełni jasna. Podobnie, jak przyszłość krakowskiego ośrodka.
Rower, który sam przyjedzie
Jump to rowerowo-sharingowa firma Ubera, znana najpierw w Stanach, a potem także w niektórych miastach Europy (m.in. Berlinie czy Paryżu), z charakterystycznych, czerwonych e-rowerów miejskich. Spółkę tę – wcześniej przez lata niezależną – Uber kupił dwa lata temu. Przewozowy gigant chciał w ten sposób strategicznie dywersyfikować usługi i środki transportu w swoim portfolio.
W Polsce rowery Jump nie jeżdżą, są tu natomiast współtworzone. W Krakowie polscy inżynierowie rozwijają elektryczne jednoślady i związaną z nimi aplikację.
Niektóre rowerowe plany Ubera sprzed roku brzmiały wręcz futurologicznie. Pisano nie tylko o projektowaniu coraz bardziej nowoczesnych i inteligentnych (samodiagnostyka) modeli rowerów elektrycznych i e-hulajnóg, ale też o pracach nad autonomią w mikromobilności. Innymi słowy – o wizjach, że zamówiony w aplikacji rower samodzielnie ruszy i podjedzie po swego użytkownika kilka ulic dalej, we wskazane miejsce.
Samosterowne pojazdy stanowiłyby zupełnie nową generację mikromobilności, rozwiązując przy okazji wiele dzisiejszych problemów.
Między innymi takie właśnie technologie autonomicznego sharingu jednośladów miały być, wedle zapowiedzi Ubera, rozwijane w w stolicy Małopolski.
Rowery po uberyzacji
Rowerowy ośrodek inżynierski na krakowskim Zabłociu – podobnie jak sam Jump – jest znacznie starszy niż zainteresowanie Ubera mikromobilnością. Działa od mniej więcej połowy poprzedniej dekady, kiedy to stworzono spółkę Social Bicycles Technology (SoBi) – zaplecze technologiczno-konstrukcyjne, pracujące nad rozwiązaniami dla amerykańskiej firmy Social Bicycles, z której następnie wyrósł Jump. Po tych czasach pozostała jeszcze stara polska strona internetowa SoBi.
Cały projekt elektrycznego bikesharingu dla miast jest dziełem Ryana Rzepeckiego, amerykańskiego przedsiębiorcy i wizjonera miejskiej mikromobilności. Rzepecki swą rowerową koncepcję rozwija od 2008 r. Jak można przeczytać (np. w serwisie Fast Company), mimo szybkiego rozwoju biznesu borykał się wciąż z problemem niedoinwestowania. Ta bolączka znikła, gdy dwa lata temu pojawił się Uber, wykładając 200 mln dol. i przejmując Jumpa. Jak się okazało – nie na długo.
Czy Jump przejedzie się na Lime?
Dlaczego po dwóch latach Uber zrezygnował z elektrycznego bikesharingu? Decyzja ta jest częścią szerszej umowy z początku maja. Na jej mocy gigant przewozu osób doinwestuje ratunkowo Lime, spółkę wycieńczoną wskutek pandemicznego lockdownu, zostając jej dużym udziałowcem (nie ujawniono jak dużym). Szerzej piszemy o tym tutaj.
Amerykańscy komentatorzy biznesowi oceniali ten krok zgodnie: Uber, sam mocno poturbowany finansowo przez pandemię (2,9 mld dol. straty w pierwszym kwartale tego roku), przy okazji pozbył się kosztownego i wciąż nierentownego projektu rowerowego, przekazując go spółce trzeciej. Wprawdzie takiej, w którą sam jest zaangażowany kapitałowo – ale przynajmniej usunął część kosztów sprzed oczu inwestorów giełdowych z NYSE. Według amerykańskich mediów, czerwone rowery generowały ostatnio kwartalne straty rzędu 60 mln dol.
Jak wyjdzie na tym sam Jump? Lime, zgodnie z umową, otrzyma 170 mln dol. na bieżącą działalność, ale z całą pewnością nie cierpi obecnie na nadmiar pieniędzy. Przed pandemią hulajnogowa firma rozwijała w dodatku swój własny projekt rowerowy, również oparty na jednośladach wspomaganych elektrycznie. Na razie padły ogólne deklaracje o wzajemnym integrowaniu usług w aplikacji, ale nic więcej nie wiadomo.
Uber, Jump, Lime i Kraków – co dalej?
O dalsze losy krakowskiego ośrodka Jump zapytaliśmy zarówno służby prasowe Ubera, jak i Lime, jako przyszłego właściciela marki.
Paulina Ackermann, szefowa Lime w Polsce (a także w Czechach i na Węgrzech), zapewniła, że dla jej firmy „połączenie sił z Jumpem i możliwość oferowania dzięki temu na świecie coraz bogatszych usług mobilności to ekscytująca perspektywa”. Ale na jakiekolwiek deklaracje o przyszłości krakowskiego ośrodka, jest, jej zdaniem, za wcześnie.
– W Europie umowa ma zostać domknięta w ciągu miesiąca, do tego czasu jej nie komentujemy
– mówi Ackermann.
Uber, mimo wymiany e-maili, od kilku dni nie odpowiedział nam konkretnie nawet na najprostsze pytanie: ile osób pracuje dziś w jego mikromobilnym centrum inżynieryjnym?
Gdy przejmował Jumpa, krakowski ośrodek liczył sobie kilkunastu pracowników (firma ma w Krakowie także inne centrum, związane z jej głównym biznesem przewozowym). Zdjęcie, które publikowano w mediach w styczniu 2019 r. pokazuje ponad 20 osób w koszulkach Ubera. W internecie można jeszcze znaleźć ślady ogłoszeń rekrutacyjnych sprzed kilku miesięcy na inżynierów Jump w Krakowie.
Czy inwestycje zapowiadane rok temu w Ministerstwie Cyfryzacji zostały zrealizowane? Tu też nie dostaliśmy jasnej odpowiedzi. Być może tak. W grudniu zeszłego roku w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, Ashkan Kebriti, general manager Ubera na Europę Środkową i Wschodnią mówił o nich już w czasie przeszłym („Tylko w tym roku przeznaczyliśmy (…) 11 mln zł na Centrum Badań i Rozwoju Jump, pierwszy tego typu ośrodek poza USA„).
Na najtrudniejsze pytanie – co dalej z Jumpem w Krakowie? – uzyskaliśmy odpowiedź taką: „W tym momencie nie możemy ujawnić więcej szczegółów dotyczących działań dla poszczególnych krajów”.
Mikromobilność jest na czasie 🙂 Warto śledzić nas na Twitterze i Facebooku