Wyniki prac czworga badaczy opublikowano w tym tygodniu w magazynie „Transportation Research Interdisciplinary Perspectives”. Upraszczając niuanse metodologiczne: badanie prowadzono w lipcu i sierpniu w pięciu miastach USA (San Francisco, Santa Monica, Portland, Waszyngton i Austin), a polegało ono na obserwacji w każdym z tych miast przez 3 dni z rzędu po 8 godzin wybranego fragmentu miasta (ulicy z intensywnym ruchem zmotoryzowanym, rowerowym, hulajnogowym i pieszym). Wynajęci obserwatorzy notowali wszelkie naruszenia parkingowe oraz ich charakter.
Co setna hulajnoga…
W przypadku pojazdów mikromobilnych za naruszenia uznawano parkowanie hulajnóg i rowerów w sposób blokujący ruch – jeśli np. zastawiały zebrę lub ograniczały swobodne przejście chodnikiem do szerokości poniżej 81 cm. Jak wiadomo, od metodologii zależy bardzo dużo, dlatego zainteresowanych odsyłamy do źródłowego artykułu naukowego.
W sumie obserwatorzy zarejestrowali 3,6 tys. zaparkowanych pojazdów, w tym 323 rowery oraz 542 e-hulajnogi. Wyniki tych obserwacji są wręcz zaskakujące:
Jako nieprawidłowo pozostawiony wynotowano zaledwie 1 rower oraz 6 hulajnóg. Przekładając to na procenty: 0,3 proc. rowerów i 1,1 proc. hulajnóg
…i co czwarty samochód
Nieporównywalnie gorzej wypadły samochody. Aż 651 aut na 2631 obserwowanych wynotowano jako zaparkowane nieprawidłowo. Czyli 24,7 proc. Co ciekawe – większość tych naruszeń nie była dziełem „prywatnych” kierowców: 64 proc. stanowiły naruszenia ze strony taksówek, aut ride-hailingowych (Uber, Bolt i in) oraz dostawczych.
Najczęściej chodziło o stawanie na jezdni wzdłuż już zaparkowanych aut (double-parking), parkowanie w strefach, gdzie pozostawianie/zatrzymywanie samochodu jest zabronione bądź blokowanie przejazdów.
Przy czym – co należy odnotować:
prawie 70 proc. naruszeń „zmotoryzowanych” stanowiły sytuacje krótkotrwałe, tzn. trwające poniżej 5 min.
Przeciągających się ponad godzinę było tylko 3 proc. (przychodzi na myśl słynne „ja tu tylko na chwilę”). Badacze sami zauważają, że często chodziło o zatrzymanie się, by pobrać lub wyrzucić pasażera, ewentualnie celem dokonania szybkiej dostawy (co nie oznacza, że bez blokowania w tym czasie ruchu).
W przypadku mikromobilności wyglądało to dokładnie odwrotnie – niemal wszystkie źle pozostawione pojazdy stały tak ponad 2 godziny.
Problem jest szerszy
Refleksja subiektywna: zdrowy rozsądek nasuwa myśl, że tego typu wyniki w ogromnym stopniu zależą od wybranego miejsca obserwacji, charakteru ulicy i sposobów kwalifikowania naruszeń (dlatego raz jeszcze odsyłamy do metodologii).
Autorzy badania zaznaczają jednak, że jedną z inspiracji do ich przeprowadzenia było wzburzenie, jakie parkowanie hulajnóg i bezstacyjnych rowerów sharingowych, budziło w ubiegłym roku w mediach. Kwestia ta także w optyce władz miejskich zaczęła wyrastać na główny problem parkingowy, jaki muszą rozwiązać metropolie. Dlatego właśnie autorzy badania wzięli pod lupę mikromobilność (nowe zjawisko) na tle tradycyjnego ruchu zmotoryzowanego i jego „zachowań” parkingowych.
• Czytaj też: Jak Singapur rozwiązał problem parkowania rowerów dockless
I w tym miejscu wyniki wydają się (przynajmniej nam) zgodne z intuicją. Jednoślad pozostawiony na chodniku rzuca się w oczy i budzi irytację, bo jest czymś nowym, stanowiąc zarazem atrakcyjny temat. Samochód dostawczy na chodniku razi mniej, bo wszyscy zdążyli do tego przywyknąć – choć jest znacznie trudniejszy do ominięcia.
„Mikromobilność nie jest jedyną formą transportu, którą miasta powinny mieć na względzie myśląc dziś o nowych regulacjach i polityce parkingowej” – czytamy w konkluzjach z badania. „Szczególnie zapotrzebowanie na przestrzeń do wyładunków będzie rosło, biorąc pod uwagę, że tylko dostawy posiłków zamawianych online mają między 2018 a 2026 rokiem wzrosnąć o 9,8 proc.”