Akcja miała miejsce w ubiegłym tygodniu, przyznali się do niej lokalni aktywiści międzynarodowego ruchu ekologicznego Extinction Rebellion (XR), działającego także w Polsce. W publicznym oświadczeniu opublikowanym na Twitterze Extinction Rebellion Lyon podaje, że w sabotażu brało udział 15 działaczy, którzy „ostatecznie zneutralizowali” 360 e-hulajnóg na minuty.
Z artykułów we francuskich mediach wynika, że uszkodzone pojazdy należały do czterech różnych operatorów wypożyczających jednoślady. Na zdjęciach widać hulajnogi firm Lime i Bird, na pewno ucierpiały też pojazdy szwedzkiej sieci Voi.
Jak zauważa lokalny serwis należący do France TV, mówienie o „ostatecznej neutralizacji” to spora przesada, hulajnogi nadawały się do naprawy. Ze zdjęć, które można znaleźć w mediach i publikowanych przez samych sabotażystów wynika, ze m.in. pozrywali oni kody QR służące do wypożyczania pojazdów, pozaklejali wyświetlacze kartkami ze swoim logo, niektóre elementy zniszczyli mechanicznie.
Hulajnogi na celowniku radykałów
Nie jest to pierwsza fala antyhulajnogowego sabotażu Extinction Rebellion Lyon. Wcześniejsza miała miejsce w grudniu ubiegłego roku. Wtedy przebieg akcji był łagodniejszy (aktywiści zamalowywali markerem lub farbą kody QR, by doraźnie uniemożliwić wypożyczanie pojazdów), za to zasięg – znacznie większy. Serwis CNews pisał wówczas, że sabotaż Extinction Rebellion dotknął hulajnogi w Paryżu, Lyonie i Bordeaux. W sumie aż 3,5 tys. pojazdów.
Organizacja – tym razem już na poziomie ogólnokrajowym – również i do tej akcji przyznała się całkowicie oficjalnie, komunikując ją na Twitterze:
Dlaczego Extinction Rebellion darzy taką niechęcią elektryczne hulajnogi na minuty? Jak wynika z publikowanych przez XR wyjaśnień, członkowie ruchu uważają, iż ten model usług oznacza wyzysk pracowników połączony z inwigilacją społeczną, prowadzoną na rzecz kapitalistycznych korporacji (chodzi m.in. o technologię geolokalizacji). Aktywiści XR twierdzą też, że pojazdy te mają zły wpływ na miasta i na środowisko, bo ich produkcja wiąże się z dużym śladem węglowym, żywotność jest skandalicznie krótka, a korzystanie z nich rodzi zagrożenie na ulicach.
Firmy w niewygodnej sytuacji
Szukając reakcji operatorów na zeszłotygodniowy wandalizm w Lyonie znaleźliśmy jedynie komunikat szwedzkiego Voi (obecnie we Francji działa jako BlaBlaRide), który przyznał, że wiele jego hulajnóg zostało zniszczonych i oświadczył, że traktuje to bardzo poważnie. Reszta, jak się zdaje, zupełnie przemilczała incydent.
Sabotaż Extinction Rebellion stawia firmy wypożyczające hulajnogi w kłopotliwej sytuacji. Twarde działania przeciw sabotażystom oznaczałyby narażanie się ludziom, którzy występując jako „obrońcy klimatu”, uzyskali nie tylko duży wpływ na opinię publiczną na Zachodzie, ale też swoisty immunitet na swoje działania. I jak widać – wiele im wolno. Konfrontacja z tego typu ruchami mogłaby oznaczać rozgłos niekorzystny wizerunkowo dla wypożyczalni hulajnóg.
To tylko nasze spekulacje, ale wnioski te wydają się dość oczywiste. Rzecz bowiem w tym, że operatorzy e-hulajnóg, przekonując użytkowników i miasta do swych usług, starają się również grać na ekologiczno-klimatyczną nutę.
Na potrzeby swojego przekazu PR wyliczają ile paliwa i ton emisji CO2 udało się zaoszczędzić dzięki ich pojazdom (tu jest przykład takiego przekazu ze strony firmy Bird, a tutaj ze strony Lime). Wskazują, że elektryczne jednoślady w miastach stają się częścią systemu transportu, bywają wybierane zamiast samochodów – szczególnie w przypadku krótkich podróży lub na ich początkowym lub końcowym odcinku (tzw. pierwszej lub ostatniej mili). Podnoszą też oczywisty fakt, że elektryczne hulajnogi zajmują na drogach mniej miejsca niż auta (rozgęszczenie ruchu), są ciche i nie emitują spalin. A ponieważ jazda na nich nie wymaga wysiłku – e-hulajnogi mogą przekonać do siebie także osoby, które niechętnie wsiadają na rower. Jednym słowem – są ogólnie korzystne dla środowiska.
Problemy, jakie tworzy nowa usługa, również są oczywiste. Ale działa ona na świecie dopiero od niespełna trzech lat. Okres żywotności współdzielonych hulajnóg, w miarę wprowadzania nowych, ulepszonych modeli, wygląda coraz lepiej, podobnie jak kwestia ich recyklingu. Poradzenie sobie w miastach z chaosem parkingowym wydaje się kwestią czasu i wypracowania optymalnych rozwiązań.
• Czytaj też: Polacy wierzą, że nowe elektryczne pojazdy poprawią jakość życia
Te argumenty trafiają do wielu osób, co widać też w komentarzach w internecie. Mimo to e-hulajnogi nie zyskały sobie najwyraźniej błogosławieństwa radykalnych lewicowych aktywistów klimatycznych, uznających tę argumentację za tzw. greenwashing. Z punktu widzenia PR i tzw. public policy ten fakt jest dla firm sharingowych niewygodny, więc jego nagłaśnianie poprzez dodatkową konfrontację z eko-radykałami nie leży w ich interesie.
Uszkadzanie bez przemocy?
„Mobilizujemy 3,5% społeczeństwa, aby doprowadzić do zmiany systemu” – pisze na swojej witrynie ruch Extinction Rebellion w Polsce. „Jesteśmy ruchem pokojowym, działamy bez użycia przemocy” – czytamy dalej.
Mimo tego typu deklaracji na początku tego roku w Wielkiej Brytanii okazało się, że Extinction Rebellion trafił na listę ostrzegawczą służb antyterrorystycznych. Były one skłonne traktować ruch jak organizację niebezpieczną, obok m.in. dżihadystów czy neonazistów, wycofały się jednak z tego po nagłośnieniu sprawy i krytyce medialnej.
Ciekawostka z ostatnich dni – w mijającym tygodniu Zion Lights, rzeczniczka XR w Wlk. Brytanii, opuściła organizację i przeszła do działalności lobbingowej na rzecz energii jądrowej. – Zmieniłam zdanie – wyjaśniła. Czy także na temat hulajnóg? Tego nie wiemy.
Miasta. Innowacje. Mobilność. Biznes. Trendy
Zapraszamy – obserwuj nas na Twitterze i Facebooku