W powszechnym mniemaniu przepisy, które weszły w życie 20 maja, dopuszczają jazdę jezdnią na elektrycznej hulajnodze tylko wtedy, gdy na drodze nie ma infrastruktury rowerowej, a na samej jezdni obowiązuje ograniczenie prędkości do 30 km/h. W takim duchu opisywaliśmy nowe przepisy także na SmartRide.pl. To by oznaczało, że na drogach za miastem elektryczna hulajnoga staje się, niestety, pojazdem zwykle bezużytecznym (jeśli trzymać się przepisów).

⇒ UWAGA! OD 21 WRZEŚNIA 2022 ROKU OBOWIĄZUJĄ NOWE PRZEPISY W KODEKSIE DROGOWYM, KTÓRE JEDNOZNACZNIE ZAKAZUJĄ JAZDY HULAJNOGĄ ELEKTRYCZNĄ PO WIĘKSZOŚCI JEZDNI

Znowelizowany Kodeks drogowy można jednak czytać zupełnie inaczej – i byłaby to prawdziwa rewolucja dla użytkowników elektrycznych hulajnóg, o czym zresztą już od pewnego czasu dyskutują oni na grupach w mediach społecznościowych.

“Prohulajnogowa” interpretacja (tak ją roboczo nazwijmy) prowadzi do dwóch ściśle powiązanych i bardzo ważnych wniosków:

  • Jeśli na drodze nie ma infrastruktury rowerowej, a na jezdni obowiązuje ograniczenie prędkości ponad 30 km/h, to użytkownik e-hulajnogi ma prawo wjechać na chodnik, ale nie ma takiego obowiązku. Inaczej mówiąc – jeśli woli, może jechać dalej jezdnią. Także taką z ograniczeniem np. 50 km/h. Tak samo, jak robią to rowerzyści.
  • Jeśli hulajnogista ma przed sobą jezdnię, przy której nie ma ani drogi/pasa dla rowerów, ani chodnika – to może nią jechać, niezależnie od tego, jakie jest tam ograniczenie prędkości (znów: tak, jak rowerzyści). To częsta sytuacja drogowa i najbardziej rewolucyjny wniosek.

Oznaczałoby to, że przed elektrycznymi hulajnogami otwierają się także drogi poza obszarem zabudowanym, najczęściej pozbawione dróg rowerowych i chodników.

To jest żywotnie ważna kwestia dla tematu używania elektrycznych hulajnóg poza miastem. Zarazem – co do czego nie ma wątpliwości – taka możliwość byłaby wbrew intencji autorów ustawy, przygotowanej przez Ministerstwo Infrastruktury. Temat jest więc niezwykle ciekawy.

E-hulajnoga to pojazd, a dla pojazdów jest jezdnia

“Alternatywną” interpretację wspiera swoim autorytetem m.in. mec. Michał Burtowy, poznański adwokat, autor najnowszego “Komentarza do prawa o ruchu drogowym”, uwzględniającego ostatnie nowelizacje Kodeksu.

Rozumowanie, w pewnym uproszczeniu, jest następujące:

  1. Elektryczna hulajnoga jest pojazdem, a pojazdy co do zasady korzystają z jezdni. To jest naczelna reguła Kodeksu drogowego.
  2. Gdy mamy infrastrukturę rowerową – przepis jednoznacznie nakazuje kierującemu elektryczną hulajnogą korzystanie właśnie z niej (dosłownie: kierujący jest obowiązany). To jest w 100 proc. jasne.
  3. Gdy nie ma infrastruktury rowerowej – przepis nakazuje kierującemu e-hulajnogą korzystanie z jezdni, pod warunkiem że jest tam ograniczenie do 30 km/h. Tu też nie ma wątpliwości: w takim układzie drogowym e-hulajnogista jest obowiązany jechać jezdnią.
  4. Gdy nie ma infrastruktury rowerowej, a na jezdni jest wyższe ograniczenie prędkości, przepis pozwala wyjątkowo na jazdę elektryczną hulajnogą po chodniku. I tu meritum: pozwala, a nie nakazuje. Tak to jest sformułowane w ustawie: Korzystanie z chodnika lub drogi dla pieszych przez kierującego hulajnogą elektryczną jest dozwolone wyjątkowo (…). Pojawia się więc wtedy możliwość jechania chodnikiem – ale nie ma takiego nakazu.
  5. Nie ma także żadnego przepisu, który wprost zabraniałby korzystania na e-hulajnodze z jezdni o ograniczeniu prędkości wyższym niż 30 km/h – podczas gdy ustawa wymienia wiele innych, jednoznacznie zakazanych sytuacji (np. zakaz jazdy w dwie osoby, przewożenia ładunku, przewożenia zwierzęcia itp.).

Jeśli zestawimy to wszystko z punktem pierwszym (pojazdy mogą/muszą jeździć jezdnią, o ile nie jest w jakiś sposób zabronione), to dochodzimy do wniosków opisanych na początku tekstu.

Po chodniku jak najrzadziej

O tych wnioskach rozmawialiśmy z mec. Michałem Burtowym.

– Dotyczy to zarówno terenu zabudowanego, jak i niezabudowanego. Podobnie, jak jest z rowerami, które zresztą są dla ustawodawcy pewnym punktem odniesienia. Jeśli gdzieś nie ma znaku zakazu, to mogą one poruszać się jezdnią bez żadnego szczególnego przepisu, jedynie z racji tego, ze są pojazdami, a jezdnia jest właśnie częścią drogi przeznaczoną dla pojazdów- mówi mec. Burtowy. – Z chodnika hulajnogiści mają korzystać „wyjątkowo”, czyli w sytuacjach naprawdę szczególnych, np. gdy jezdnia jest dwupasmowa lub z innej przyczyny niebezpieczna.

– Taka interpretacja wynika wprost z ustawy w stosunku do rowerów. A także co do e-hulajnóg jest spójna z niektórymi celami deklarowanymi przez Ministerstwo Infrastruktury, które podkreślało, że bezpieczeństwo pieszych to jeden z priorytetów nowelizacji. I to też jest argument za tym, aby e-hulajnogi jechały po chodniku jak najrzadziej. W praktyce najważniejsze są tu jednak obszary niezabudowane, gdzie chodnika najczęściej nie ma – dodaje adwokat.

Wbrew intencji ministerstwa

Ponad wszelką wątpliwość, autorzy nowelizacji widzieli to jednak inaczej. Temat de facto wykluczenia przez nowe przepisy elektrycznych hulajnóg z ruchu poza miastami był jedną z głównych kontrowersji podczas prac nad ustawą. Użytkownicy tych pojazdów przyjmowali to bardzo negatywnie – taki zakaz oznacza dla nich niemożność dojeżdżania e-hulajnogami z mniejszych miejscowości np. do pociągu czy w jakichkolwiek innych sprawach w okolicy.

W debatach w parlamencie posłowie i senatorowie zgłaszali w tej sprawie poprawki. Próbowali podnieść graniczny limit prędkości, pozwalający na korzystanie z jezdni, z 30 na 50 km/h. Wszystkie tego typu poprawki przepadły, a wiceminister Rafał Weber twardo  tłumaczył, że autorzy ustawy nie wezmą na swoje sumienie ofiar ewentualnych wypadków na drogach, na których samochody mogą rozwijać większe prędkości. Argumentował też, że rower, którym po takich drogach wolno jeździć, jest pojazdem chroniącym użytkownika w nieco większym stopniu niż e-hulajnoga. Fragment jego wypowiedzi w wielu dyskusjach na ten temat – na filmiku poniżej.

Także w uzasadnieniu do projektu ustawy znajdujemy stwierdzenie: (…) w trosce o bezpieczeństwo kierującego hulajnogą elektryczną, projektodawca ograniczył możliwość korzystania z jezdni przez kierującego tym pojazdem.

Adam Baworowski, adwokat często współpracujący z redakcją SmartRide.pl, jest skłonny interpretować nowe przepisy inaczej niż jego kolega po fachu z Poznania.

– Ja czytam je tak, że jako regułę w przypadku elektrycznych hulajnóg ustawodawca przyjął drogę lub pas dla rowerów, a nie jezdnię. I to od tej reguły wyznaczamy wyjątki – pierwszym takim wyjątkiem jest jezdnia z ograniczeniem do 30 km/h, a drugim chodnik, gdy takiej jezdni nie ma. Na tym koniec. Jeśli nie ma żadnego z tych elementów drogi, to niestety elektryczną hulajnogą nie możemy jechać  – mówi Baworowski.

Uliczka z ograniczeniem prędkości do 40 km/h - którędy powinna pojechać elektryczna hulajnoga?
Czy tutaj na elektrycznej hulajnodze wolno jechać jezdnią, czy należy bezwzględnie wjechać na chodnik? Wygląda na to, że odpowiedź nie jest jasna (na zdjęciu uliczka w Konstancinie pod Warszawą). Fot. ZD/SmartRide.pl

Zdecydują dopiero sądy

Pisząc najbardziej odpowiedzialnie, jak się da: wygląda na to, że sytuacja jest co najmniej niejednoznaczna i w tym momencie tak naprawdę nie wiadomo czy można przepisowo jeździć e-hulajnogą po jezdniach z limitem ponad 30 km/h, czy też nie.

Pierwszym organem, który w praktyce zajmie stanowisko w tej sprawie, będzie policja. Wiadomo już o pierwszych przypadkach, z których wynikało, że policja uznawała korzystanie z takich jezdni za niedozwolone. Wcale to jednak nie oznacza, że policjanci w całej Polsce mają spójną interpretację tego wycinka nowych przepisów – ani, że mają rację.

Naprawdę decydujące będą więc dopiero pierwsze orzeczenia sądów w takich sprawach.

Do takich orzeczeń dojdzie, gdy ukarani mandatem użytkownicy odmówią jego przyjęcia i rzecz oprze się o sąd. To wydaje się wcześniej czy później nieuniknione. I tu pytanie – czy sądy w swej wykładni będą się kierować wiedzą o intencjach autorów ustawy?

– Ustnie wyrażana intencja wiceministra to jedynie daleka poszlaka w stosunku do tego, jak niezawisły sąd oceni spójność nowej regulacji w kontekście sensu całej ustawy – mówi mec. Michał Burtowy. – Sąd odwoła się do uzasadnienia projektu ustawy, może do dyskusji parlamentarnej, ale może też do wykładni gramatycznej, historycznej, systemowej, czyli budowy i spójności ustawy. Nie da się przewidzieć w którą stronę to pójdzie. Sądy śledzą też dyskusję publiczną oraz poglądy nauki prawa i z nich również czerpią – dodaje prawnik.

Ministerstwo Infrastruktury poprosiliśmy o komentarz. Gdy go dostaniemy, dodamy aktualizację lub stworzymy nowy tekst.

KLIKNIJ PO WIĘCEJ:
Aktualne przepisy i regulacje, którym podlegają w Polsce hulajnogi elektryczne i UTO, opisujemy w naszym serwisie “SmartRide. Przepis na jazdę”


Obserwuj SmartRide.pl na Facebooku, Twitterze i YouTube

WSPARCIE