Asumpt do napisania tego tekstu dało nam kilka wydarzeń z ostatnich tygodni, w tym przede wszystkim wystąpienie Mikołaja Pawlaka, Rzecznika Praw Dziecka (RPD), do ministra infrastruktury. “Dzieci giną na hulajnogach. Rzecznik alarmuje: Trzeba zmienić przepisy” – brzmi tytuł informacji na stronie RPD.

Już po apelu Rzecznika media obiegł news na temat wyników badań przedstawionych w październiku w raporcie „National Trends in Pediatric e–Scooter Injury” na pediatrycznej konferencji w Waszyngtonie. Dane pokazały, że odsetek hospitalizacji nieletnich pacjentów po urazach hulajnogowych wzrósł w USA z 4,2 proc. w 2011 roku do 12,9 proc. w 2020 roku. “Hulajnogi elektryczne powodują coraz więcej urazów u dzieci” – to z kolei tytuł depeszy na ten temat.

Trudno by było inaczej, skoro dekadę temu niemal nikt nie słyszał o tym pojeździe. Niemniej problem bezpieczeństwa dzieci, które dostały w swoje ręce hulajnogi z silnikiem, jest realny. Widzą go także nasi czytelnicy i widzowie – czyli, jak można się domyślać, zazwyczaj ludzie, którzy sami elektrycznych hulajnóg używają.

Cała masa dzieci ma dostęp do zbyt mocnych maszyn – zauważył nie dalej, jak wczoraj jeden z widzów w komentarzu do filmu na naszym kanale SmartRide TV na YouTube. Trudno się z tym nie zgodzić. 

Całkiem możliwe, że resort infrastruktury jakieś działania podejmie, zwłaszcza, że z apelem o nie wystąpił inny organ państwowy. Jest to jednak zarówno szansa, jak i ryzyko, bo wszelkie zmiany w przepisach – które w tym przypadku mogą iść głównie w kierunku ich zaostrzania – są żywotnie ważną kwestią dla całej rzeszy obecnych i przyszłych użytkowników elektrycznych hulajnóg

Apel Rzecznika Praw Dziecka: hulajnogi elektryczne są niebezpieczne dla dzieci
Screenshot z witryny Rzecznika Praw Dziecka

Rzecznika Praw Dziecka poprosiliśmy o rozmowę. Biuro prasowe zaproponowało wysłanie pytań e-mailem. Zamiast odpowiedzi na pytania dostaliśmy jednak tylko zbiorczy komentarz (publikujemy go in extenso pod artykułem). W tej sytuacji możemy się jedynie  oprzeć na tekście wystąpienia RPD i na naszych własnych pytaniach, które posłużą za komentarz do tematu.

Dziecko na e-hulajnodze: obowiązkowy kask i podniesienie granicy wieku?

W tekście samego wystąpienia Rzecznika nie znajdujemy konkretnych propozycji zmian w przepisach. Powstaje więc pytanie czy zmiany te, zdaniem RPD, powinny odnosić się wyłącznie do niepełnoletnich użytkowników e-hulajnóg czy do wszystkich ich użytkowników, czy może jeszcze szerzej – do wszystkich uczestników ruchu drogowego?

W pierwszym (najbardziej prawdopodobnym) przypadku ustawodawca ma do dyspozycji w zasadzie dwa możliwe kroki:

  1. podwyższenie granicy wieku, od której można używać e-hulajnogi na drodze publicznej – obecnie jest to 10 lat pod warunkiem posiadania karty rowerowej (wyjątkiem jest strefa zamieszkania, gdzie mogą jeździć młodsi)
  2. wprowadzenie obowiązku jazdy w kasku (ewentualnie także używania innych ochraniaczy) w przypadku niepełnoletniego użytkownika.

Oba te działania mogą mieć sens. 10 lat to niska granica, a napędzana silnikiem hulajnoga na małych kółkach (a więc podatna na wywrotki na przeszkodach i nierównościach) wymaga ostrożności, wyobraźni, przeglądu sytuacji i odpowiedzialności, których dzieciom często brakuje. W jednym z niedawnych materiałów ostrzegawczych (adresowanym do kierowców) Mazowiecka Drogówka wskazuje, że:

dziecko ma naturalną tendencję do koncentrowania uwagi na jednym konkretnym bodźcu i w porównaniu do dorosłego – ograniczone pole widzenia.

Co do kasku – niektórzy użytkownicy e-hulajnóg (i to często ci doświadczeni) postulują wprowadzenie takiego obowiązku nawet dla wszystkich hulajnogistów. Naszym zdaniem to zły pomysł w przypadku dorosłych, ale z dziećmi – ze względów wspomnianych wyżej – sprawa wygląda inaczej. Większe prawdopodobieństwo nieodpowiedzialnej jazdy, w połączeniu z dotkliwymi konsekwencjami wypadków i wywrotek na hulajnogach (częste urazy głowy i twarzy), sprawiają, że obowiązek kasku dla dzieci na pewno warto rozważać.

Są państwa, które eksperymentują w tym kierunku. Przykładowo w tym roku Norwegia  podniosła “hulajnogową” poprzeczkę wiekową do 12 lat, dodatkowo wprowadzając obowiązek jazdy w kasku dla dzieci poniżej 15 roku życia.

Dzieci na hulajnogach sharingowych

Rzecznika Praw Dziecka zapytaliśmy też, czy w jego ocenie większe znaczenie dla problemu wypadkowości wśród dzieci mają e-hulajnogi współdzielone w miastach czy e-hulajnogi posiadane prywatnie? Często spotykamy się bowiem z utożsamieniem “hulajnogi elektrycznej” z pojazdami wypożyczanymi w miastach na minuty – co jest oczywistym błędem.

Dwoje dzieci na hulajnodze elektrycznej
To akurat nie jest scena z Polski, ale także u nas podobnych obrazków nie trzeba daleko szukać. Fot. Pixabay

W przypadku hulajnóg sharingowych sytuacja wygląda tak, że regulaminy wszystkich operatorów tych pojazdów zawierają postanowienie mówiące, iż użytkownik powinien mieć ukończone 18 lat. Mówiąc krótko: dzieci w ogóle nie powinny na nich jeździć i wynika to nawet nie z przepisów, lecz z decyzji prywatnych firm.

Rzeczywistość, wnosząc z obserwacji na ulicach, jest zupełnie inna – jeżdżą także nastolatki, czasem nawet dzieci na oko 11-13 lat. Często zbyt szybko, po chodniku, niekiedy dwuosobowo – jeden z niedawnych wypadków spowodowanych przez tego typu jazdę opisujemy pod linkiem poniżej.

W tym przypadku wyzwanie nie polega więc na zmianie jakichkolwiek przepisów, lecz na doprowadzeniu do sytuacji, by dzieci nie omijały zakazu – lub by operatorzy zadali sobie trud jego realnego egzekwowania (wiadomo – wtedy trochę mniej zarobią). Właściwe pytanie brzmi więc: jak spowodować, by poza formalnym zapisem w regulaminach, realnie uniemożliwić niepełnoletnim wynajem tych pojazdów?

Nie wiemy, jak to zrobić, ale być może jest w rządzie ktoś, kto wie. Z całą pewnością problem hulajnogowych wypadków dzieci zostałby wtedy mocno ograniczony.

“Hulajnogi elektryczne dla dzieci”. Czy na pewno?

Kolejne wyzwanie – tym razem dotyczące e-hulajnóg posiadanych prywatnie – również nie dotyczy przepisów drogowych, lecz handlu i marketingu. Niektórzy sprzedawcy, w tym nierzadko także wielkie sieci z elektroniką użytkową, promują już od pewnego czasu elektryczne hulajnogi jako świetny prezent dla dziecka. Na przykład na I Komunię Świętą – co zwykle w Polsce oznacza wiek dziewięciu lat, czyli w ogóle poniżej granicy “legalnej” jazdy na drogach publicznych.

Dla dzieci lepsze są hulajnogi zwykłe niż elektryczne - zapewniają zdecydowanie większe bezpieczeństwo
Dorosły na hulajnodze elektrycznej, a dziecko na tradycyjnej – to całkiem dobry układ. Fot. Freepik

Co więcej – choć faktycznie istnieją na rynku e-hulajnogi dostosowane do potrzeb dzieci lub młodzieży, to bywa i tak, że jako “dobre dla dziecka” wskazywane w są ofertach mocne, “dorosłe” sprzęty . Pisaliśmy o tym w tekście pod linkiem poniżej.

E-hulajnoga to pojazd nowy, uregulowany bardzo niedawno – rodzice mogą więc w ogóle nie zdawać sobie sprawy z istnienia jakichkolwiek przepisów lub mieć mglistą wiedzę o ich treści. Podobnie, jak o znaczeniu poszczególnych parametrów technicznych hulajnogi. Nakręcanie “dziecięcego marketingu” wokół tych pojazdów jest więc praktyką mocno kontrowersyjną – i to na pewno jest temat dla odpowiednich instytucji, tyle że nie dla Ministerstwa Infrastruktury, lecz raczej dla UOKiK lub Inspekcji Handlowej. Być może byłoby dobrze, aby Rzecznik Praw Dziecka zadziałał także w tym właśnie kierunku.

Same przepisy nie chronią. Zresztą już są

W swoim wystąpieniu Rzecznik przywołuje trzy przykłady tegorocznych groźnych wypadków z udziałem dzieci na e-hulajnogach, w tym jeden śmiertelny. Warto zauważyć, że do wszystkich trzech doszło w sytuacji, w której to one naruszyły przepisy drogowe (wymuszenie pierwszeństwa i niedozwolony przejazd e-hulajnogą przez przejście dla pieszych). Spójrzcie zresztą na zdjęcie otwarciowe na górze tekstu. Hulajnogi elektryczne nie są dwuosobowe, jazda w tandemie jest zabroniona – a jednak całkiem często można spotkać rodziców przewożących tak swoje dzieci. Czym to grozi, mówimy w filmie poniżej.

⇒ PRZECZYTAJ LUB OBEJRZYJ: Dlaczego nie jeździć na e-hulajnodze w dwie osoby?

Co to wszystko oznacza? Że głównym wyzwaniem jest nie tyle – a już na pewno nie tylko – zmiana przepisów, o którą apeluje Rzecznik Praw Dziecka, co po prostu większa edukacja dzieci i rodziców odnośnie istniejących zasad na drodze w ogóle, a przepisów dla e-hulajnóg w szczególności. Oraz uwrażliwienie rodziców na ryzyko związane z użytkowaniem e-hulajnogi przez dziecko.

I ewentualnie jeszcze coś: realne egzekwowanie przez służby tych przepisów, które już mamy – np. zakazu pędzenia po chodniku, zakazu jazdy z dzieckiem na decku czy obowiązku posiadania karty rowerowej w przypadku niepełnoletniego użytkownika. Karta rowerowa oznacza, że jej posiadacz musiał zaznajomić się z zasadami, według których funkcjonuje ruch drogowy – ale konia z rzędem temu, kto spotkał się z kontrolą tego uprawnienia przez policję u dziecka na e-hulajnodze.

Wypadki bez związku z hulajnogami

Niewątpliwie: to bardzo dobrze, że Rzecznik Praw Dziecka dostrzegł problem i chce mu przeciwdziałać. Zarazem jednak uważny czytelnik – a już na pewno ktoś, kto miał do czynienia z mediami lub PR-em – zauważy przy lekturze, że treść wystąpienia zredagowana jest tak, jakby pisała ją agencja PR, która celowo zestawia różne dane i fakty w taki sposób, by wywołać u odbiorcy zamierzony efekt. W tym przypadku – mocno podnieść emocje i dramaturgię.

W tekście wystąpienia Rzecznika, między faktami specyficznymi dla problemu bezpieczeństwa dzieci na e-hulajnogach, zaszyte są także informacje i dane niezwiązane z tematem – na przykład statystyki wszystkich zeszłorocznych wypadków drogowych z udziałem dzieci w wieku do 14 lat. Było ich aż 1775, więc biją po oczach bardzo duże liczby. Mogą przerazić. W rzeczywistości są to jednak po prostu zbiorcze dane o wypadkach, z którymi e-hulajnogi w ogromnej większości nie miały nic wspólnego.

Wypadek - rower potrącony przez samochód
W tym roku do lipca włącznie niepełnoletni na e-hulajnogach uczestniczyli w Polsce  w 171 wypadkach i kolizjach, z czego sami spowodowali 85 kraks. Rannych zostało 51 nieletnich, jedno dziecko zmarło. W całym 2021 roku, według danych Policji, było w Polsce 422.627 kolizji drogowych oraz 22.816 wypadków drogowych, w których zginęło 2.245 osób. Fot Pixabay

Drugi przykład. Po fragmencie dotyczącym urazów stomatologicznych, często towarzyszących wypadkom na e-hulajnogach (nota bene opartym na komercyjnej informacji prasowej jednej z przychodni dentystycznych), następuje – całkowicie płynnie – ciąg dalszy o urazach wśród dzieci, w tym np. zdanie “Każdego roku po urazie głowy umiera w Polsce nawet tysiąc dzieci” . Znów mrozi krew w żyłach.

Tyle tylko, że gdy zbadamy źródło, okaże się, że te dane nie mają żadnego bezpośredniego związku z e-hulajnogami. Mało tego – pochodzą z 2017 roku, kiedy to hulajnoga elektryczna była jeszcze w Polsce niemal nieznana. Pierwszy e-hulajnogowy wypadek śmiertelny miał w Polsce miejsce dopiero w roku 2019 i zginęła wtedy osoba dorosła z dużą zawartością alkoholu we krwi.

Powiedzmy wprost – w przywołanym tysiącu ofiar nie ma ani jednej ofiary wypadku na e-hulajnodze.

Zredagowanie tekstu w taki sposób niewątpliwie podnosi temperaturę przekazu, powstaje jednak pytanie o rzetelność zarysowanego obrazu. Czemu służyło przywoływanie tych informacji w taki sposób? – zapytaliśmy Rzecznika.

Odpowiedzi nie dostaliśmy. Trochę szkoda. Temat jest na tyle ważny, że broni się sam. Natomiast poprzez jego “podkręcanie” można osiągnąć tyle, że nadmiernie restrykcyjne regulacje zduszą w ogóle rozwój elektrycznej mikromobilności, z czego na pewno polskie dzieci żadnego pożytku nie odniosą.

Jak nie wylać dziecka z kąpielą

Reasumując: konieczność działań, które chroniłyby dzieci przed ryzykiem związanym z użytkowaniem hulajnóg elektrycznych jest ewidentna. Środki prowadzące do tego celu leżą jednak w dużej mierze gdzie indziej niż w zmianach Prawa o ruchu drogowym (z zastrzeżeniem ewentualnego podniesienia granicy wieku i obowiązku jazdy w kasku). Powtórzymy:

  • Egzekwowanie regulaminów przez firmy sharingowe,
  • Egzekwowanie przepisów drogowych już istniejących, w tym wymaganych do jazdy uprawnień,
  • Eliminacja nieodpowiedzialnego marketingu w handlu,
  • Edukacja i podniesienie świadomości dzieci i rodziców.

To wszystko może dać lepsze rezultaty niż zwiększanie restrykcyjności kodeksu drogowego. A przy tym nie rodzi ryzyka wylania – nomen omen – dziecka z kąpielą.


Komentarz Rzecznika Praw Dziecka w odpowiedzi na pytania SmartRide.pl

Kompetencje Rzecznika Praw Dziecka obejmują występowanie do instytucji państwowych w celu polepszenia sytuacji i praw dzieci i młodzieży, a nie osób dorosłych. Rzecznik, obserwując szybki rozwój rynku hulajnóg elektrycznych, zauważa także bardzo niepokojące sygnały płynące od policji czy lekarzy mających do czynienia z wieloma licznymi urazami u dzieci, powstałymi wskutek nieostrożnej jazdy m.in. na tych elektrycznych pojazdach.

Rzecznik Praw Dziecka jest zdania, że sytuację poprawić może zarówno wzmocnienie działań edukacyjnych w zakresie bezpiecznego korzystania z hulajnóg elektrycznych, jak też wprowadzenie nakazu jazdy na tych pojazdach w kaskach czy ochraniaczach. Należy bowiem zrobić wszystko co możliwe, aby ograniczyć liczbę tragicznych w skutkach wypadków i kolizji (z danych Komendy Głównej Policji wynika, że od stycznia do lipca br. włącznie dzieci i młodzież kierujący hulajnogami elektrycznymi spowodowali 85 wypadków i kolizji oraz byli uczestnikami 171 takich kraks. Rannych zostało w sumie aż 51 nieletnich, a 1 dziecko zmarło).

Rzecznik Praw Dziecka nie posiada inicjatywy ustawodawczej, dlatego wystąpił do Ministra Infrastruktury Adama Adamczyka, bo to w gestii m.in. tego resortu leży możliwość zaproponowania i wprowadzenia w życie odpowiednich zmian. Po otrzymaniu odpowiedzi od ministerstwa Rzecznik podejmie decyzje co do dalszych ewentualnych działań w tej sprawie.


  POLECAMY: Kompendium dla świadomych użytkowników e-hulajnóg

Elektryczne hulajnogi – przepisy i regulacje. „SmartRide. Przepis na jazdę”

WSPARCIE