Wodoszczelna / wodoodporna hulajnoga elektryczna, która zniesie ulewny nawet deszcz czy przejazdy przez głębsze kałuże, to bez wątpienia nowe zjawisko na polskim rynku – pomijając oczywiście miejskie e-hulajnogi sharingowe, od początku produkowane z myślą o przetrwaniu najtrudniejszych warunków.
W sprzęcie prywatnym aż do początku 2024 roku standardem był albo brak jakiejkolwiek klasy wodoszczelności, albo klasa IP X4, oznaczająca ochronę przed bryzgami wody z dowolnego kierunku – w praktyce mówiąca, że urządzenie powinno przetrwać lekkie pochlapanie czy niewielki, krótki opad, ale bez jakiejkolwiek pewności. Nieliczne, bardziej wodoodporne modele miały klasę IP X5 – i to już raczej był szczyt marzeń, jeśli komuś zależało na tym, by jego hulajnoga nie bała się deszczu.
[ciąg dalszy artykułu pod wideo]
⇒ OBEJRZYJ TEŻ wersję wideo tego materiału na naszym kanale YouTube
W tym roku oferta się zmieniła. Wiosną firma Mobi wprowadziła nowe modele pod marką Techlife – hulajnogi Q7, Q5 i Q3, deklarując dla nich bardzo rzadko spotykaną wcześniej klasę wodoodporności IP X6.
Jeszcze wyżej zalicytowała jednak firma HND Electric z Wrocławia, wyłączny polski dystrybutor światowej marki Hiley. Obecnie wszystkie oferowane przez nią w Polsce hulajnogi elektryczne Hiley Tiger (różne warianty modelu 10 V4, modelu Max i modelu 8) są wodoodporne na poziomie IP X7. To klasa przełomowa, która do niedawna zupełnie nie występowała w tego typu pojazdach.
- Czy użytkownicy e-hulajnóg potrzebują tak wysokiej wodoszczelności?
- Jaka jest cena za to, że sprzęt nie boi się wody?
- Czy „wodoodporna” hulajnoga elektryczna to tylko plusy, czy także minusy?
- Czy klasa wodoszczelności jest tylko marketingową deklaracją, czy także zobowiązaniem gwarancyjnym producenta?
- Co z serwisowaniem tego typu hulajnóg?
- Jak wyglądają testy sprawdzające czy hulajnoga elektryczna jest wodoszczelna?
- Czy w przyszłości wodoszczelne hulajnogi elektryczne staną się powszechne?
O tym wszystkim (i nie tylko) rozmawiamy poniżej z Damianem Nogajem, CEO firmy HND Electric. Określeń „wodoszczelność” czy „wodoodporność” używamy w ich potocznym rozumieniu, a zatem wymiennie. Więcej o informacji klasach wodoszczelności (stopniach ochrony IP) znajdziecie na na dole pod tekstem.
⇒ PRZECZYTAJ TEŻ: XRider, nowe elektryczne hulajnogi – co to za marka i co planuje? Czy w Polsce jest jeszcze miejsce dla kolejnego gracza?
Hulajnogi elektryczne, których dotyczy rozmowa, są na rynku krótko. Jak w dłuższym okresie eksploatacji sprawdzą się zapewnienia co do ich wodoodporności – tego na razie nie wiadomo.
Zbigniew Domaszewicz: „Nie myj jej karcherem”. To było do niedawna częste zalecenie dla nowych użytkowników e-hulajnóg, zresztą z przymrużeniem oka, bo oczywiste było, że myjka ciśnieniowa uszkodzi sprzęt. Dziś na YT mamy sporo filmów z hulajnogami Hiley Tiger w myjniach samochodowych. Ta scena stała się to niemal znakiem firmowym tych modeli.
Damian Nogaj*: Odkąd zaczęliśmy sprzedawać hulajnogi elektryczne, dostrzegaliśmy pewien absurd. Klient wychodzi ze sklepu, a sprzedawca mówi mu: „proszę tylko nie poruszać się tym pojazdem w czasie deszczu!”. O co chodzi?! Wyobraźmy sobie, że idę do salonu Tesli i tam słyszę „panie Damianie, ale proszę nie jeździć tym samochodem, kiedy pada”.
Przecież hulajnoga to urządzenie przeznaczone do jazdy na zewnątrz, wielu ludziom służące do dojazdów np. do pracy. To nie telewizor, który wisi na ścianie, w mieszkaniu. I jeśli nagle zacznie padać, to mam ją zakrywać, chować gdzieś pod dachem i czekać na pogodę albo wracać taksówką?
Można jechać, ale ryzykując późniejszą naprawę, a na pewno utratę gwarancji.
Właśnie. Jeśli ktoś ma pecha, jego hulajnodze elektrycznej może zaszkodzić nawet lekki deszcz. Raczej nikt nie lubi jeździć w deszczu, ale jeśli on się zdarzy – nie ma prawa nas paraliżować. Uwolnienie hulajnogi elektrycznej od dyktatu pogody to jest absolutnie podstawowa funkcjonalność. Zawsze ją miały sprzęty sharingowe. Ale producenci hulajnóg prywatnych bali się iść w tym kierunku.
⇒ Cena za wodoszczelność elektrycznej hulajnogi
Dlaczego się bali?
Po pierwsze, z uwagi na koszty. A po drugie: brak odporności na działanie wody zawsze zostawiał wygodne furtki gwarancyjne. Ale mamy 2024 rok, rynek już dojrzał do tego, żeby klienci dostali pełnowartościowe pojazdy. Wprowadzając do sprzedaży kolejne modele zawsze robiliśmy analizy i zastanawialiśmy się czego jeszcze brakuje, co można ulepszyć, jakie „ficzery” dodać. I wodoszczelność zawsze była tu na pierwszym miejscu.
No więc w końcu ona jest. Hiley i HND wzięły to na klatę. IP X7 to klasa wodoszczelności, która ostatecznie zamyka ten temat.
W jakim stopniu wysoka klasa IP podraża sprzęt? Czy to są bardziej koszty ponoszone na etapie projektowania, czy bardziej potem w produkcji, per sztuka?
Jedno i drugie. Na etapie projektowania jest drożej, bo częściowo nie możesz już użyć tych samych komponentów, które były w poprzedniej wersji – a tak byłoby zawsze najprościej i najtaniej. Tutaj musisz zaprojektować sprzęt częściowo od nowa – tak, żeby każdy element elektroniczny miał tę właśnie klasę IP.
A potem jest etap produkcji tych wszystkich komponentów, pochodzących częściowo od wyspecjalizowanych dostawców zewnętrznych – i one, jeśli mają IP X7, to są oczywiście droższe. Dostawca, który wytwarza dany podzespół, dodatkowo liczy sobie za to, że jest on wodoszczelny i za to, że musi sam zagwarantować producentowi hulajnogi, iż woda temu elementowi nie zaszkodzi.
To jest bardzo ważne: tę gwarancję muszą wziąć na siebie producenci podzespołów, musi ją wziąć na siebie Hiley, jako producent hulajnogi, i na końcu HND – jako dystrybutor i sprzedawca.
⇒ PRZECZYTAJ LUB OBEJRZYJ WIDEO: Jazda w deszczu. Dlaczego e-hulajnogi sharingowe są odporne na wodę, a prywatne nie?
W jakiej skali wszystkie te koszty podnoszą ostateczną cenę hulajnogi?
Trudno mi to oszacować precyzyjnie, bo znaczenie ma wiele czynników, w tym kategoria hulajnogi, skala produkcji danego modelu, to ile elementów zmieniamy w nowej edycji modelu na lepsze, już bez związku z wodoodpornością, itd. Oceniam, że zwiększa to cenę o około 10 proc., ale to luźne szacunki.
I tutaj ważna uwaga: to wszystko dotyczy w szczególności sprzętu właśnie z klasą IP X7, bo przy niższych klasach wygląda to już trochę inaczej.
Dlaczego inaczej?
Hulajnoga elektryczna nie powinna być 100-procentowo hermetyczną puszką, choćby z uwagi na zjawisko kondensacji pary wodnej, zachodzące w środku. A zatem – jeśli ma ona być naprawdę całkowicie bezpieczna na działanie wody i wilgoci – wodoszczelny powinien być niezależnie każdy pojedyńczy element w środku i wszystkie ich połączenia. Tak właśnie jest u nas.
W przypadku niższych klas IP można wciąż działać bardziej na zasadzie doszczelniania konstrukcji. Czyli trochę tak, jak oferują to od lat serwisy w ramach dodatkowych usług doszczelniania. Ale to jest inny standard, inna pewność i zapewne inna gwarancja.
⇒ IP: gwarancja czy tylko deklaracja?
Właśnie: gwarancja. Załóżmy, że mam hulajnogę z określoną klasą wodoszczelności, która teoretycznie powinna być odporna na przykład na deszcz. Jadę więc w mocnym deszczu, a potem coś się psuje po miesiącu, bo dostała się woda. No i pytanie co wtedy? Czy klient z gwarancją nigdy nie zostanie spławiony pod pretekstem, że pewnie przesadził z tą ekspozycją na wodę? Bo jeśli jest taka możliwość, to jednak pozostajemy w sferze niewiążących deklaracji.
Zgoda. Właśnie dlatego dopiero klasa IP X7 tak naprawdę rozwiązuje problem – bo im niższa klasa wodoszczelności, tym więcej furtek pozostawia producentowi hulajnogi czy sprzedawcy.
„A pod jakim ciśnieniem ta woda się dostała? A może zanurzył pan tę hulajnogę za głęboko?”. Niższy poziom wodoszczelności też może być wartościowy, ale pozostawia większe pole do tego rodzaju pytań w serwisie. Hiley i HND zdecydowały, że w przypadku Tigerów z IP X7 wszystkie ewentualne tego typu uszkodzenia bierzemy na siebie.
⇒ PRZECZYTAJ LUB OBEJRZYJ WIDEO: Elektryczna hulajnoga po zalaniu, zamoczeniu, zachlapaniu wodą – co wtedy robić, a czego nie?
A jeśli ktoś zatopi sprzęt głębiej niż na 1 metr i na dłużej niż 30 min, jak mówi norma dla IP X7? A potem przyprowadzi wam do naprawy?
Mam nadzieję, że nikt nie będzie takich rzeczy robił, ale mówi się trudno. Nawet jeśli ktoś nadużyje zaufania, to ważniejsze, żeby 99,9 proc. klientów czuło się całkowicie pewnie, kupując sprzęt. Jak mówimy, że nasza hulajnoga elektryczna jest wodoszczelna, to weźmy za to odpowiedzialność. Zarówno Hiley, jak i HND przyjęły politykę taką, że zawsze w przypadku zalania jakiegoś komponentu, który nie powinien się był zalać, będzie uwzględniona gwarancja.
Jeden warunek: nie było wcześniej nic modyfikowane. Bo jeśli klient coś sobie sam dolutował w hulajnodze, czy np. wymienił łożyska na nieszczelne, to zmienia sytuację.
No właśnie: kwestia eksploatacji i serwisowania hulajnóg elektrycznych z IP X7. Co z taką hulajnogą można zrobić, a czego nie można, żeby po pierwsze nie stracić gwarancji, a po drugie – żeby także po okresie gwarancyjnym mieć pewność, że wodoszczelność będzie zachowana?
W okresie gwarancyjnym nie należy robić nic, poza naprawami czysto eksploatacyjnymi. Jeśli trzeba wymienić klocki hamulcowe czy odpowietrzyć układ hamulcowy, to ok – to nie ma wpływu. Możemy iść normalnie do każdego serwisu, który to robi.
Jeśli jednak użytkownik zaingeruje bardziej, np. założy sobie GPS, to straci gwarancję. Chyba, że to zrobi w autoryzowanym serwisie – Hiley ma w Polsce sieć autoryzowanych serwisów. Ale ta akurat zasada jest uniwersalna, dotyczy wszystkich marek i wszystkich hulajnóg. Na gwarancji nie może być żadnych własnych, nieautoryzowanych ingerencji w sprzęt.
⇒ Serwisowanie wodoszczelnej hulajnogi
A poza tym – czy wodoszczelna hulajnoga elektryczna wymaga wyraźnie innego serwisu niż „zwykła”?
Trochę to się różni. W „normalnej” hulajnodze otwierasz podest i masz wszystkie przewody na wierzchu, luzem, takie typowe spagetti, jak my to nazywamy. A tutaj masz np. hermetyczne złączki, tutaj nie wlutujesz się w przewód tak łatwo, jeśli nie chcesz stracić wodoszczelności. Nawet wymiana opony może być wyzwaniem, bo jeśli mamy opony tubeless, czyli bezdętkowe, i jakiś serwis wymieni je tak, że felga nie pozostanie szczelna, to może się pojawić problem. Niektóre rzeczy są, jak by nie patrzeć, utrudnione.
Najlepiej korzystać z autoryzowanych serwisów, ich listę mamy na stronie. Te serwisy wiedzą, jak się postępuje z takimi hulajnogami, mają doświadczenie, a w razie czego – są w kontakcie z nami. My mamy centralny serwis HND we Wrocławiu.
Wniosek: gdy hulajnoga jest wodoszczelna, to serwisowanie jest trudniejsze i droższe, bo mamy mniejszą bazę usługodawców. Od tego wniosku nie uciekniemy.
Nie uciekniemy. To nie znaczy, że nieautoryzowany serwisant od razu popsuje nam poziom wodoszczelności. Ale generalnie – bardziej zaawansowany technologicznie sprzęt, to i bardziej zaawansowany i wymagający serwis.
W zamian nie musimy płacić za naprawę usterek po jeździe w deszczu czy przez kałuże, bo tych usterek po prostu nie będzie. To z kolei oczywista oszczędność, takich awarii w „zwykłych” hulajnogach jest mnóstwo.
⇒ Testowanie ochrony hulajnogi przed wodą
Jak jest badana klasa wodoszczelności i kto to robi?
W przypadku hulajnóg Hiley robiło to laboratorium w Chinach. W teście na klasę IP X7 wszystkie elementy elektroniczne, wyjęte z hulajnogi, były spięte ze sobą, włączone i zanurzone na głębokość metra w wodzie. Bez jakiejkolwiek osłony. I tak pod wodą spędziły 30 minut. Potem je wyciągnięto i sprawdzano czy wszystko funkcjonuje poprawnie, czy woda w jakimś stopniu nie wpłynęła na ich działanie. Dlatego można powiedzieć, że wodoszczelne są tam wszystkie podzespoły. Woda może dostać się do wnętrza takiej hulajnogi i nie ma prawa zrobić im krzywdy.
Natomiast w przypadku klasy IP X6 testy, które widziałem, wyglądały inaczej – hulajnogę stawiano na czymś w rodzaju obrotowej platformy, ona się na niej kręciła, a z boku lano na nią wodę pod dużym ciśnieniem. Taką wodoszczelność jest łatwiej uzyskać: wystarczy odpowiednio doszczelnić podest. Oczywiście może być również tak, że wszystkie poszczególne elementy też mają klasę IP X6. Ale nawet jeśli jej nie mają, to urządzenie jako całość nadal może przejść test, choć w środku połączenia i elementy elektroniczne mogą już być „normalne”, tzn. nieodporne na wodę.
Z tego co wiem, są marki, które właśnie w ten sposób tę klasę osiągnęły. Kupując hulajnogę najlepiej sprawdzić albo zapytać o podejście do gwarancji – to, o czym rozmawialiśmy. Jeśli producent nadal odradza jazdę w deszczu, albo mówi o wykluczeniach w gwarancji – to znaczy, że sprzęt w teorii jest odporny, ale jednak wody się boi.
Wyniki takich testów chińskiego laboratorium są w pełni wiarygodne?
Hiley to nie jest marka i ludzie z przypadku. Oni nie zlecają badania sprzętu w laboratorium tylko po to, żeby dostać znaczek marketingowy, ale po to, żeby faktycznie sprawdzono czy wszystko jest pewne. Zresztą przyklepanie jakiejś lewizny byłoby na niekorzyść Hiley’a – bo producent płaci np. dostawcy sterowników za komponent wodoszczelny. Taki test w dużej mierze weryfikuje więc to czy poddostawcy wywiązują się z ustaleń i dostarczają produkt faktycznie trzymający obiecane parametry. W interesie firmy jest to, żeby takie badanie było jak najbardziej wiarygodnie.
Wasz serwis przez długo czas oferował usługi doszczelniania hulajnóg elektrycznych. To nie wystarczyło?
Już tego nie robimy.
Dlaczego? Rozumiem, że w przypadku Tigerów nie ma potrzeby, ale uszczelnialiście też inne hulajnogi.
Robiliśmy bardzo dużo doszczelnień. Nigdy nie dają 100 proc. pewności. Hulajnoga jeździ, jej konstrukcja pracuje i wcześniej czy później to silikonowe doszczelnienie gdzieś może puścić. Woda się dostanie, zaleje baterię, a bateria to połowa wartości hulajnogi… Potem przychodzi klient czy klientka i mówi „No, ale przecież doszczelnialiście”. No tak, ale zawsze mówiliśmy klientom, że to jest tylko doszczelnione – a nie 100-procentowo szczelne. Tu sporo zależy od modelu, niektóre da się w serwisie doszczelnić skuteczniej, niemal do poziomu IP X6, inne, niestety, nie.
A ponieważ mamy teraz w końcu na rynku hulajnogi naprawdę wodoszczelne, to odeszliśmy od tej usługi.
⇒ Czy wodoszczelna hulajnoga elektryczna to przyszły standard?
Mocno postawiliście ma modele z klasą IP X7. To była dobra decyzja biznesowa?
Dobra. Coraz więcej klientów stwierdza, że wśród najważniejszych czynników decydujących o wyborze sprzętu jest właśnie odporność na wodę. Co więcej – to, że my dziś mówimy rynkowi, że mamy hulajnogi wodoszczelne, uświadamia użytkownikom albo potencjalnym nabywcom innych hulajnóg, że tamte wodoszczelne nie są.
Ludzie często w ogóle nie są tego świadomi, bo firmy z oczywistych względów nie mówią o tym zbyt głośno i dosadnie. Gdzieś tam pojawia się zalecenie „proszę unikać deszczu”, jest jakiś mały akapit w instrukcji. A użytkownik często dowiaduje się o tym w momencie, kiedy już tę hulajnogę zaleje. Wtedy uświadamia sobie także konsekwencje finansowe tego zalania.
Plusy wodoszczelnych hulajnóg są oczywiste. Po stronie minusów mamy trochę więcej komplikacji serwisowych i wyższą cenę. Użytkownik może te pieniądze zainwestować w lepsze parametry samego sprzętu.
My, jako ludzie z branży, żyjemy niejako w dwóch światach. Pierwszy to świat facebookowych freaków hulajnogowych. Dla nich minimum to napięcie 60 V i kilka tysięcy watów mocy, wiadomo o co chodzi. Tak, oni raczej będą woleli płacić za wyższe osiągi.
Drugi to świat tysięcy zwykłych użytkowników, którzy po prostu poruszają się hulajnogą elektryczną, niekiedy na co dzień – dla nich jest to sprzęt użytkowy. Tacy ludzie przychodzą do nas do salonu, mówią jakie mają potrzeby i z tego wynika, że potrzebują np. hulajnogi jednosilnikowej, z dobrym zasięgiem, ale niekoniecznie supermocnej i szybkiej, z powodzeniem wystarczy np. 35 km/h po odblokowaniu.
Większość tych zwykłych użytkowników może z powodzeniem wybrać trochę słabszy silnik, nawet trochę mniejszy zasięg – ale w zamian mieć wodoodporny pojazd, który mogą się poruszać na co dzień, bez skrupulatnego kontrolowania czy np. po południu nie spadnie deszcz. To ma po prostu znacznie większe znaczenie praktyczne.
Weźmy dwie hulajnogi elektryczna za 3 tys. zł. Jedna może mieć dwa silniki po 1000 W i baterię 52 V i 20 Ah – i jak na te parametry to jest tania hulajnoga. Inna, za te same 3 tys. zł, może mieć jeden silnik, baterię 36 V i 10 Ah – i to jest wtedy hulajnoga droga. Ale w tym drugim przypadku gdzieś te pieniądze się kryją – a są one przede wszystkim w jakości wykonania, materiałach oraz na przykład właśnie w wodoszczelności.
Wodoszczelne e-hulajnogi będą przyszłością rynku?
Sądzę, że IP X7 z czasem stanie się standardem w dwóch grupach sprzętu. Pierwsza to jakościowe hulajnogi premium o mocnych parametrach w ramach tego, co dopuszczają przepisy. Druga grupa to użytkowe, miejskie hulajnogi, bez bajerów technicznych, ale od szanujących się, światowych marek z dobrą renomą – to będzie po prostu standard na miasto dla ludzi, którzy nie potrzebują megaefektownego sprzętu, ale zarazem nie liczą każdej złotówki.
Natomiast wysoka wodoszczelność raczej nie pojawi się w chińskich hulajnogach budżetowych, adresowanych do klientów, którzy szukają maksimum osiągów za jak najniższą cenę. Oni patrzą na waty, na pojemność akumulatora, na prędkość – i porównują ceny. Tacy klienci to jest target wielu marek i oni raczej nie będą dopłacać za IP X7.
Generalnie jednak – myślę, że to jest tak przełomowa zmiana, że inni producenci szybko zaczną naśladować ten krok. Zresztą już widać u różnych marek tendencję, by też iść w tę stronę. •
Klasę szczelności (bardziej fachowo: stopień ochrony) IP określają dwie tzw. cyfry charakterystyczne. Pierwsza oznacza stopień ochrony urządzenia elektrycznego przed ciałami stałymi, czyli różnego rodzaju pyłem (tam, gdzie nie ma to znaczenia, cyfra jest zastępowana iksem X). Druga mówi o tym, jaki jest stopień ochrony przed wodą. W interesującym nas zakresie norma PN-EN 60529:2003 określa to tak:
IP X4: ochrona przed bryzgami wody z dowolnego kierunku
IP X5: ochrona przed strugą wody (12,5 l/min) laną na obudowę z dowolnej strony
IP X6: ochrona przed silną strugą wody (100 l/min) laną na obudowę z dowolnej strony
IP X7: ochrona przed skutkami zanurzenia w wodzie przez krótki czas (30 min na głębokość 0,15 m powyżej wierzchu obudowy lub 1 m powyżej spodu dla obudów niższych niż 0,85 m)
IP X8: ochrona przez zalaniem przy ciągłym zanurzeniu i zwiększonym ciśnieniu wody (1 m głębokości)Jest to opis w pewnym uproszczeniu, bardziej szczegółowych informacji należy szukać w specjalistycznych publikacjach, tutaj przykład artykułu z Portalu Przemysłowego.
⇒ Chcesz wesprzeć naszą pracę? Nie zbieramy na Patronite ani nie prosimy o kawę, ale możesz:
- zasubskrybować nasz kanał na YouTube
- oraz zaobserwować stronę na Facebooku. Dziękujemy!