Barcelona postanowiła opodatkować dostawy towarów, realizowane w mieście na coraz większą skalę w miarę wzrostu e-commerce – nowa opłata została już nazwana nieformalnie „Amazon tax”. Krok ten, oprócz dostarczenia dodatkowych dochodów do miejskiej kasy, ma skłonić firmy kurierskie i konsumentów do korzystania w większym stopniu z innych sposobów dostaw niż do domu – w tym do dostarczania przesyłek do tzw. punktów odbioru PUDO (Pick Up Drop Off) lub automatów.
Decyzja, którą podjęła Barcelona (rządzona przez lewicową burmistrz Adę Colau), jest najpewniej pierwszym tego typu rozwiązaniem w Europie. Plany „Amazon tax” w tym mieście mają już trzyletnią historię. Projekt zmaterializował się i został ogłoszony przez radę miasta w grudniu 2022 roku i ostatecznie zaakceptowany na przełomie lutego i marca tego roku.
Tylko dla dużych dostawców
Zgodnie z informacjami, które można znaleźć w hiszpańskich i europejskich mediach opłatą zostaną objęte firmy logistyczne z obrotem przekraczającym 1 mln euro rocznie, a liczony od dochodu podatek będzie wynosił 1,25 proc. Bieżący rok ma być pierwszym służącym do oszacowania bazy dla opłat, a płatności mają być uiszczane od lipca 2024 roku.
Autorzy publikacji, na których opieramy ten tekst, podają, że nowa opłata w praktyce ma dotyczyć 26 firm dostawczych, dostarczających w Barcelonie zamówienia do domów. W tym gronie jest Amazon (który działa nie tylko jako sklep, ale i dostawca), ale także firmy typowo kurierskie, jak DHL czy UPS.
Dostawy korkują ulice
– Ekspansja e-commerce oznacza bardzo intensywne wykorzystanie miejskiej przestrzeni publicznej – mówi Jordi Castellana, radny miejski, cytowany przez „Politico”.
Autorzy pomysłu argumentują, że dostawy do domów powodują narastający ruch vanów i aut dostawczych, a do tego coraz większe problemy z parkowaniem samochodów kurierskich, korkujących ulice w czasie, gdy kierowca dostarcza przesyłkę. W dodatku, jak zauważają, duża część dostaw domowych jest nieskuteczna, bo adresat bywa nieobecny.
Podpierają się przy tym wyliczeniami ekonomistów z Uniwersytetu Barcelońskiego, którzy koszt parkingowy związany z dostawami zamówień e-commerce oszacowali na 2,6 mln euro rocznie (przy założeniu, że miasto pobierałoby za czas postoju dostawców regularne stawki za parkowanie). Na tym właśnie poziomie przyjęto maksymalne roczne wpływy z nowej opłaty.
Miasto twierdzi też, że chce w ten sposób wyrównywać szanse stacjonarnych sklepików, które do swoich kosztów muszą doliczać opłaty miejskie związane z porządkowaniem przestrzeni publicznej czy utylizacją śmieci.
Mikrologistyka mniej i bardziej zrównoważona
Nie znamy dokładnej konstrukcji nowej opłaty. Jak można wnioskować z relacji w mediach, formalnie została ona uchwalona jako rodzaj miejskiej taksy parkingowej, na której nakładanie pozwala władzom miast hiszpańskie prawo.
Z podawanych informacji wynika jednak, że nowej opłacie nie będą podlegały zamówienia dostarczane do punktów odbioru – czyli automatów paczkowych bądź placówek, z których klienci mogą je sami odbierać. Taki hurtowy system dostaw (dodajmy – bardzo popularny w Polsce) władze Barcelony uznały za znacznie bardziej zrównoważony niż rozproszone dostawy pod adresy domowe.
Barcelona zapowiada stworzenie rejestru tego typu „autoryzowanych” punktów odbiorczych, nie podlegających „Amazon tax”. Wyjęcie takich dostaw spod opłaty ma skłaniać e-handel i konsumentów do częstszego wybierania tego właśnie modelu.
Firmy logistyczne: dyskryminacja. Będzie drożej
Nową opłatę zdecydowanie skrytykowała w styczniu branżowa organizacja UNO Logistica, skupiająca firmy dostawcze i transportowe. Określiła ją jako „podatek dyskryminujący”, ostrzegając, że spowoduje ona w ostatecznym rozrachunku wzrost kosztów dla klientów końcowych.
– Jest to podatek, który zwiększa koszty usługi, świadczonej w ogólnym interesie gospodarczym. Ogranicza opcje sprzedażowe firmom handlu detalicznego każdej wielkości, dużym i małym. Będą one zmuszone do ponoszenia wyższych kosztów dostaw lub przerzucania ich na swoich klientów – mówi cytowany w oświadczeniu Francisco Aranda, prezes UNO Logistica.
Argumentuje też, że uzasadnianie nowej opłaty „względami ochrony środowiska” jest nielogiczne. – Podatek od sprzedaży internetowej pobudzi fizyczne zakupy, co z kolei tylko zwiększy ruch w mieście i jego wpływ na środowisko – uważa Aranda.
Źródła: „Politico” / globeecho.com / „El Periódico de Catalunya” / „Ferretería y Bricolaje” / „Catalan News”