Ogłoszona dziś umowa to pierwszy w Polsce mariaż – czy może na razie zaręczyny – usług zwanych MaaS (mobility as a service) z mikromobilnością. Operator elektrycznych skuterów na minuty Hop.City wprowadzi w pełni swoje pojazdy na aplikację Vooom – co znaczy, że za jej pomocą jednoślady będzie można nie tylko zlokalizować, ale także uruchomić oraz zapłacić za wypożyczenie. Umowa ma wejść w życie w czwartym kwartale.

Wygląda więc na to, że Vooom do końca roku sprzęgnie w swojej aplikacji nie tylko  carsharing innogyGo! i taksówki iTaxi (co już wcześniej zapowiedziano), ale też współdzielone skutery.

– I zapewne to jeszcze nie koniec na ten rok – zapowiada Włodzimierz Łoziński, prezes warszawskiej spółki. A konkurenci zapowiadają to samo.

MaaS: komunikacyjny supermarket

Hasło MaaS brzmi hermetycznie, więc spróbujmy je zilustrować za pomocą kanapki na śniadanie. W piekarni kupujemy bułkę, po wędlinę idziemy do mięsnego, po ser i masło do sklepu z nabiałem, a do warzywniaka po pomidory. Tak mniej więcej działają obecnie usługi komunikacyjne w mieście. Żeby podjechać tramwajem – trzeba kupić bilet. Biorąc rower miejski – uruchomić rowerową aplikację. Wypożyczając auto z carsharingu, wzywając taxi bądź chcąc podjechać na elektrycznej hulajnodze – za każdym razem włączamy osobną aplikację, sprawdzamy dostępność transportu, wynajmujemy i osobno płacimy.

Aplikacje typu MaaS w naszym przykładzie pełnią rolę spożywczego supermarketu. Wszystko jest w tym samym sklepie, tak samo zaprezentowane, można nawet porównać ceny i skład produktów. I za wszystko klient płaci w tej samej kasie. Sklep musi tylko przekonać dostawców, że – zamiast handlować wyłącznie na własną rękę – opłaca im się wstawić swój towar na jego półki i rozliczyć za sprzedane produkty, bo w ten sposób więcej ich zejdzie.

Wygoda z takiego modelu dla podróżujących mieszkańców miasta jest oczywista.

Dlatego pojawiły się agregatory – aplikacje, które pokazują na jednej mapie położenie i ofertę pojazdów różnych operatorów sharingowych – samochodów, skuterów, hulajnóg, rowerów.

Niekiedy także, jak np. w aplikacji take&drive, agregatory uwzględniają transport publiczny. To pozwala zobaczyć wszystkie środki lokomocji dostępne w pobliżu i w pewnym stopniu zaplanować podróż.

Taką ofertę znajdziemy np. w aplikacji Wheelme, aplikacji Loko.city, czy we wspomnianej take&drive – oraz w Vooom.

Rzecz w tym, że firmy sharingowe czy przewozowe boją się utraty pełnej kontroli nad dystrybucją swoich usług. Dlatego przed wypożyczeniem zawsze trzeba „udać się” do konkretnego przewoźnika. Czyli – nie tylko otworzyć inną aplikację, ale też wcześniej pozakładać osobne konta u poszczególnych oparatorów sharingowych, wszędzie zarejestrować swoją kartę płatniczą etc.

To nie najwygodniejsze, szczególnie podczas łączenia w jednej podróży różnych środków lokomocji.

A takie właśnie łączenie – tzw. multimodalność – jest jedną z podstaw efektywnej komunikacji we współczesnych miastach.

Trzy puzzle złożone

Działający od kwietnia tego roku Vooom zdołał już przekonać innogyGo! oraz iTaxi – a teraz także Hop.City – do pełnego zintegrowania ich pojazdów ze swoim systemem. Dzisiejsza zapowiedź oznacza, że bezpośrednio w jego aplikacji będzie można wynajmować ponad 1 tys. skuterów, z których (jak podaje firma) codziennie korzysta 40 tys. użytkowników w siedmiu miastach.

Hop.City - mikromobilność i MaaS
Jeszcze przed końcem roku skutery Hop.city będzie można wynajmować także poprzez aplikację Vooom, która połączy ich ofertę z innymi środkami transportu. Fot. mat. prasowe

– Widzimy olbrzymi potencjał tej współpracy i możliwość rozszerzenia jej w kolejnych miastach – komentuje Łukasz Banach, współzałożyciel Hop.City.

Żadnych warunków biznesowych umowy firmy nie ujawniły.

Czy trzy kawałki komunikacyjnego puzzla to dużo? Oczywiście nie. Według lipcowego raportu SmartRide.pl i stowarzyszenia Mobilne Miasto samych tylko współdzielonych pojazdów jest w Polsce ok. 37 tys., nie licząc taksówek, aplikacji przewozowych i oczywiście komunikacji zbiorowej.

Ale jest to pierwszy przypadek, że w ogóle jakieś fragmenty komuś udaje się ze sobą połączyć.

Konkurencja ze spokojem

Konkurenci Vooom komentują newsa bez nerwów.

– Oczywiście ze sobą rywalizujemy, jednak czujemy też, że zmienia się coś w świadomości firm sharingowych, bo zostały one przekonane do współpracy. Bardzo nas to cieszy

– mówi Bartosz Kwapisz z take&drive. Jak podaje – aplikacja ta pod koniec wakacji miała ok 7 tys. użytkowników dziennie i szybko rośnie pula osób, które przyzwyczaiły się do korzystania z niej rutynowo. Kwapisz twierdzi, że jego firma też pracuje nad pełną integracją sharingu, jednak trudno podać podać konkretny termin ewentualnej pierwszej umowy. – Liczymy, że uda nam się to zrobić do końca roku – mówi poznański przedsiębiorca.

Także wrocławskie Wheelme (jak podaje: ma 25 przewoźników, 40 miast i 20 tys. pojazdów – ale na razie tylko na mapie) zapowiada rozwój w tym kierunku. I to szybki.

– Pracujemy nad integracją z przewoźnikami oraz innymi usługami. Wersja aplikacji mobilnej, która na to pozwala, jest już u nas w fazie testów. Niedługo udostępnimy ją pierwszej, zamkniętej grupie użytkowników – mówi Mateusz Młodawski, współzałożyciel firmy. – Jeśli testy dobrze pójdą, to na przełomie października i listopada już wszyscy będą mogli u nas wypożyczać pojazdy, przynajmniej jednego przewoźnika.

Najbardziej oględnie wypowiada się Tomasz Bielski z Loko.city (aplikacja na początku września ogłosiła przebicie poziomu 50 tys. użytkowników ogółem). – Rozwój całej gałęzi pojazdów na minuty jest bardzo pozytywny. Chcemy udostępnić możliwie największej liczbie osób wygodny dostęp do jak najszerszej gamy usług do poruszania się po mieście. Możliwe, że będziemy pracowali nad bliższą integracją z operatorami sharingu, ale nie jesteśmy jeszcze gotowi udostępnić konkretnych planów – mówi.

Rywalizacja to korzyści

Prawdopodobnie najbliższy rok może przynieść na tym młodym rynku pierwsze rozstrzygnięcia. Wyścig wokół agregacji i MaaS wyraźnie nabiera tempa. Bartosz Kwapisz przewiduje, że „do polskich drzwi mogą zapukać też zagraniczne agregatory”.

Dużo zależy też od rozwoju samego sharingu – elektrycznych hulajnóg, rowerów, skuterów czy aut. Jego szybka ekspansja to szansa dla aplikacji MaaS. Ewentualny regres – przeciwnie.

Vooom ma na swoją usługę konkretny pomysł biznesowy – liczy, że korporacje będą kupowały dla swoich pracowników pakiety dojazdowe na codzienne przejazdy różnymi środkami lokomocji, współdzielonymi i publicznymi, realizowane właśnie za pomocą jego aplikacji. – To nowoczesna miejska mobilność dla użytkowników indywidualnych i biznesowych, szybkie i sprawne poruszanie się po mieście – przekonuje Włodzimierz Łoziński.

– Jest na rynku miejsce dla wielu agregatorów – uważa Mateusz Młodawski z Wheelme. – A ich zdrowa rywalizacja jest tylko z korzyścią dla końcowego użytkownika, bo napędza innowacje i sprawia, że usługa jest jeszcze bardziej przyjazna.

WSPARCIE