Wczoraj warszawski Zarząd Dróg Miejskich (ZDM) poinformował o tym, że firmy wypożyczające elektryczne hulajnogi na minuty podpisały z miastem porozumienie, które ma pomóc w uporządkowaniu tej usługi w przestrzeni publicznej.  To ważna informacja – Warszawa, będąca największym w Polsce rynkiem sharingu e-hulajnóg, do tej pory nie miała wypracowanych z firmami żadnych ustaleń, mających zapewnić pokojową koegzystencję operatorów i miasta.

Z oficjalnego komunikatu ZDM oraz z tego, czego dowiedzieliśmy się dziś sami (oficjalnie lub off the record), wynika, że porozumienie dotyczy następujących kwestii:

  • korzystania z hulajnóg na szczególnych zasadach w niektórych częściach miasta;
  • parkowania;
  • płatności od operatorów na rzecz miasta;
  • udostępniania miastu danych o wykorzystaniu e-hulajnóg.

Omawiamy to poniżej po kolei.

Strefy no-go i strefy ograniczenia prędkości

Pierwsza rzecz to rejony w ogóle wyłączone z ruchu e-hulajnóg. Dotyczy to Starego Miasta (ZDM zwraca uwagę, że ruch pojazdów na tak małych kołach jest tam niebezpieczny, nie ma też miejsca, żeby parkować sprzęt na wąskich uliczkach nie blokując przejścia) oraz dwóch reprezentacyjnych parków: Łazienek Królewskich i Ogrodu Krasińskich. Operatorzy, bazując na systemach geolokalizacji, mają tak ustawić swoje aplikacje, by korzystanie tam z ich pojazdów było niemożliwe (w aplikacjach są to tzw. „czerwone strefy”).

Druga sprawa: rejony zmniejszonej prędkości. Takie w stolicy będą trzy: Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat wtedy, gdy ulice te zostają wyłączone z ruchu i stają się deptakiem, ul. Chmielna (również na odcinku, który jest deptakiem) oraz Bulwary Wiślane tam, gdzie nie ma wydzielonej drogi dla rowerów. W tych strefach prędkość sharingowych hulajnóg ma zostać systemowo zablokowana do maksimum 12 km/h – dla bezpieczeństwa pieszych.

Na tle rozwiązań stosowanych czasem na świecie trudno uznać ten limit i obszar stref za działania restrykcyjne – np. w Paryżu na ogromnych obszarach miasta władze ograniczyły tę prędkość do zaledwie 10 km/h. Z drugiej strony, na co zwracają uwagę niektórzy użytkownicy komentujący porozumienie w social mediach – ograniczenia tego typu nie dotyczą np. rowerów.

Parkowanie: stojaki rowerowe i specjalne strefy

Największym wyzwaniem związanym z sharingiem e-hulajnóg jest bałagan wynikający z porzucania pojazdów na ulicach i tarasowania przejść. Miasto i operatorzy umówili się tak:

  • ZDM oznakowuje kilka tysięcy miejskich stojaków dla rowerów (naklejką wskazującą, że jest to wyznaczone miejsce postoju rowerów i e-hulajnóg);
  • Miasto przygotuje też sieć „stref postoju” dla e-hulajnóg z wypożyczalni. Mają one być widoczne w aplikacjach i oznaczone w terenie. Operatorzy będą płacić miastu za wyznaczenie i użytkowanie tych stref (o pieniądzach piszemy niżej).

Teraz ważna rzecz: te ustalenia NIE oznaczają, że sharing e-hulajnóg w Warszawie zmieni się z obecnego modelu free-float w model wirtualnych stacji czy tzw. hot-spotów.

Parkowanie e-hulajnóg po prostu na chodniku – o ile będzie zgodne z przepisami Kodeksu drogowego – pozostanie dozwolone.

Przypomnijmy: można to robić przy zewnętrznej krawędzi chodnika, równolegle do niej (czyli np. wzdłuż ściany budynku), pod warunkiem, że dla pieszych pozostanie minimum 1,5 m przejścia.

Firmy, rozstawiając hulajnogi, mają korzystać jednak tylko z wyznaczonych miejsc którejś ze wspomnianych dwóch kategorii. Z użytkownikami pójdzie trudniej. Operatorzy mają ich „zachęcać” do tego, by korzystali z miejsc parkingowych dla hulajnóg i nie zostawiali pojazdu na chodniku. Urząd chce wspólnie z operatorami przygotować kampanię informacyjną, docierając z nią do hulajnogistów m.in. poprzez aplikacje firm czy zawieszki na kierownicach.

ZDM liczy na to, że liczba hulajnóg zaparkowanych w miejscach przypadkowych w efekcie się zmniejszy. A z tymi porzuconymi nieprawidłowo ma walczyć Straż Miejska. Grozi za to mandat, a operatorom – perspektywa wywiezienia pojazdu i obciążenia opłatą.

Hulajnogi elektryczne przewrócone przy stojakach rowerowych
Niestety, pełnej stabilności e-hulajnóg nie gwarantują nawet (oznaczone już przez ZDM) stojaki rowerowe. Trzeba jeszcze hulajnogi odpowiednio ustawiać. Fot. ZD / SmartRide.pl

Koncepcja ze stojakami rowerowymi ma z kolei zagwarantować, że hulajnoga nie będzie się przewracać, co – tu cytat za ZDM, z którym trudno się nie zgodzić – było dotąd zmorą wielu części miasta. Te nadzieje mogą, niestety, okazać się trochę na wyrost, co widać na zdjęciu powyżej.

Strefy postojowe dopiero w nowym sezonie

Stojaki rowerowe już w dużej liczbie zostały przez miasto oznaczone naklejkami. Prawdziwą nowością będą strefy postojowe, które zostaną najprawdopodobniej obmalowane farbą na ziemi. W rzeczywistości jednak ten punkt porozumienia jest dopiero w planach.

Z naszych informacji wynika, że operatorzy przekazali lub mają przekazać do ZDM swoje życzenia – gdzie i w jakiej liczbie widzieliby takie strefy. Urząd to przeanalizuje i zestawi ze swoimi możliwościami. Podobno realne jest utworzenie w Warszawie około 100 takich stref postojowych (to jednak informacja nieoficjalna, więc i niepotwierdzona). Na pewno porozumienie stanowi natomiast, że miasto utworzy je do 1 marca 2022 r.

Zapytaliśmy o to ZDM. – Powierzchnia stref postojowych będzie powiązana z liczbą e-hulajnóg, jakie zadeklarują operatorzy. Będzie to 0,5 m kw. dla każdej hulajnogi. Dlatego nie sposób podać, ile dokładnie będzie tych stref. Oczywiste jest, że będą się koncentrować tam, gdzie oferowane są hulajnogi na wynajem – odpowiedział nam rzecznik urzędu Mikołaj Pieńkos.

Jakie pieniądze wchodzą w grę?

I tu dochodzimy do ciekawej rzeczy – pieniędzy. Dzierżawa stref ma być prawną podstawą do pobierania od firm hulajnogowych opłat.

– Miesięczna stawka za tzw. dzierżawę pod „inne cele”, stosowana w tym przypadku, wynosi aktualnie 5,22 zł netto za metr kwadratowy. Każdy operator zapłaci za powierzchnię adekwatną do liczby hulajnóg – informuje Pieńkos. Liczbę udostępnianych hulajnóg firmy będą deklarować dwa razy do roku – na sezon letni i zimowy.

O jakich pieniądzach więc mówimy? Na koniec trzeciego kwartału czterej działający obecnie operatorzy udostępniali łącznie w stolicy ponad 10 tys. elektrycznych hulajnóg. Przy takiej liczbie i przyjętym przeliczniku – zajmują one powierzchnię 5 tys. m kw.

Za 10 tys. e-hulajnóg firmy odprowadzałyby więc do budżetu miasta nieco ponad 26 tys. zł miesięcznie, czyli około  313 tys. zł rocznie.

W rzeczywistości te ustalenia nie są częścią podpisanego porozumienia sensu stricto. Zobowiązuje ono dopiero firmy do zawarcia kolejnej umowy z miastem – na dzierżawę. Spotkaliśmy się z oceną, że to formuła dość kreatywna prawnie, gdyż normalnie dzierżawa dotyczy konkretnego kawałka gruntu, za który dzierżawca wyłącznie odpowiada. Tu mamy coś w rodzaju dzierżawy wirtualnej – de facto prawo korzystania z różnych fragmentów terenu, rozproszonych po mieście.

Czy może trafić  się czarna owca?

Ostatnim merytorycznym punktem porozumienia są dane transportowe. Operatorzy udostępnią miastu część danych o przejazdach i wypożyczeniach oraz innych statystyk, mogących ułatwić planowanie sieci parkingów czy infrastruktury dla e-hulajnóg – podaje ZDM, który określa porozumienie jako formę pilotażu.

Dane te nie będą jednak przekazywane w czasie rzeczywistym – operatorzy mają je raportować miastu (nie rzadziej niż) raz na pół roku.

Porozumienie zakłada opłaty za dzierżawę terenu of operatorów hulajnogowych
Podczas negocjacji rozpatrywano obciążenie firm hulajnogowych kosztami budowy stojaków rowerowych. Najwyraźniej ostatecznie uznano, że model z dzierżawą jest bardziej logiczny i spójny prawnie. Fot. ZD / SmartRide.pl

Sygnatariuszami po stronie firm są Bolt, Dott, Lime i Tier – wszystkie firmy udostępniające obecnie w mieście e-hulajnogi. Podpisała je także – to pewne zaskoczenie – firma blinkee.city, która wprawdzie w poprzednich latach świadczyła w stolicy te usługi, ale obecnie w ogóle hulajnóg nie udostępnia. Być może liczy się z możliwością powrotu.

Ta sytuacja nasuwa pytanie co będzie, jeśli w przyszłości pojawi się w stolicy inny operator, który nie jest sygnatariuszem porozumienia – i nie będzie chciał go podpisać. Inaczej mówiąc: pytanie o to czy miasto ma prawne możliwości narzucenia przedsiębiorcy opisanych warunków – i jakie?

O to również zapytaliśmy ZDM. – Porozumienie jest na tyle korzystne, że każdy z operatorów powinien być zainteresowany udziałem. Oczekujemy od każdego że takie porozumienie podpisze – odpowiedział Mikołaj Pieńkos.

Dyplomatyczna odpowiedź sugeruje, że prawnego sposobu zmuszenia firmy do zaakceptowania tych ustaleń nie ma. Są jednak inne metody nacisku. ZDM podaje, że przez ostatnie pół roku z ulic centrum Warszawy wywieziono ok. 2 tys. źle zaparkowanych e-hulajnóg, naliczając opłatę za usunięcie w wysokości 123 zł od pojazdu, co jak łatwo policzyć daje kwotę niemal 250 tys. zł. Na tle niewielkich opłat za dzierżawę, wizja wybiórczego wywożenia jednośladów „nieposłusznej” marki powinna być dostatecznie dyscyplinująca.

„Porozumienie generalnie jest ok”

Obecni sygnatariusze komentują porozumienie w tonie mocno piarowym.

–  Oczywiście jesteśmy zadowoleni, że Warszawa, idąc śladem innych polskich miast, przygotowała porozumienie wspólnie z operatorami. Wiele z zasad ujętych w dokumencie wprowadziliśmy już w szczycie tegorocznego sezonu. Mamy nadzieję, że ta współpraca przyczyni się do dalszego rozwoju zrównoważonej mobilności w mieście – mówi Maciej Szwed, regionalny szef Lime.

Bolt odpowiedział nam w niemal identyczny sposób. Tier w rozesłanym do mediów komunikacie zawarł pewien konkret: ma wdrożyć w stolicy swój system wynagradzania za parkowanie w specjalne wytyczonych strefach. Użytkownicy jego hulajnóg, którzy zaparkują pojazd w wyznaczonych strefach, otrzymają darmowe minuty do wykorzystania podczas kolejnych przejazdów.

Bardzo cieszy nas, że sieć miejsc postojowych w Warszawie będzie stale poszerzana. Z naszej strony dążymy do tego, by tego rodzaju parkingi znajdowały się nie dalej niż co 150 m. Działamy w tym modelu w dużych miastach europejskich, w tym w Paryżu, gdzie obecnie 97 proc. e-hulajnóg jest parkowanych prawidłowo

– napisał z kolei w komentarzu Borys Pawliczak, dyrektor generalny Dott w Polsce.

Nieoficjalnie od firm można usłyszeć że „porozumienie generalnie jest ok” i raczej nie będzie czynnikiem mocno wpływającym na ich biznes. Nie odbiega też od tego typu dokumentów podpisywanych z innymi samorządami.  – Najdziwniejsze jest to, że Warszawa dopiero teraz się z tym zebrała – skomentowała jedna z osób, z którymi rozmawialiśmy.

[Edytowane: dodaliśmy komentarz firmy Dott]


⇒ ZOBACZ NASZE KOMPENDIUM:

Elektryczne hulajnogi – przepisy i regulacje. „SmartRide. Przepis na jazdę”

 

WSPARCIE