Informację o tym, że Bolt wprowadza do Polski swoje współdzielone e-hulajnogi na minuty podała dziś m.in. „Rzeczpospolita”. Estoński startup (wcześniej firma nazywała się Taxify) znany jest nad Wisłą głównie z przewozów osobowych, zamawianych przez aplikację – inaczej mówiąc, jako konkurent Ubera. Na świecie jednak już od dawna oferuje równolegle także wynajem e- hulajnóg.
Cennik inny niż konkurencja
Hulajnogi Bolt mają zostać udostępnione jutro (w czwartek, 9 kwietnia) – na początek w Warszawie i Krakowie. Nie wiadomo na razie ile pojazdów będzie liczyła sobie flota. Serwis Fintek, który również opublikował dziś informację o starcie Bolta, podaje, że odblokowanie hulajnogi będzie kosztowało 1 zł, a każda minuta jazdy 60 gr.
Przyjęta taryfa zwraca uwagę – jest bowiem skalkulowana inaczej niż u większości konkurentów.
Standardem na polskim rynku jest droższe odblokowanie pojazdu (nawet 3 zł), za to nieco niższa opłata minutowa (z reguły 50 gr).
Firma rusza też z akcją wizerunkową „Bohaterowie Nie Płacą” – zapowiada, że pracownicy szpitali, placówek medycznych i laboratoriów będą mogli korzystać z jej hulajnóg bezpłatnie. „Rzeczpospolita” cytuje menedżera operacyjnego Bolta, Valerija Romanova, który mówi, że firma zdecydowała się uruchomić nową usługę z myślą o osobach, które, mimo stanu epidemii, nie mogą pozostawać w domu. Zapowiada też, że pojazdy będą regularnie dezynfekowane.
Skok w niepewne czasy
Biorąc pod uwagę sytuację w Polsce i na świecie – wejście Bolta na rynek właśnie teraz wydaje się decyzją mocno niekonwencjonalną. Swoje usługi w Polsce zawiesiły wszystkie trzy międzynarodowe firmy hulajnogowe, które działały na naszym rynku – amerykańskie Bird i Lime oraz niemiecka hive. Branża mikromobilności w Europie i USA należy do grupy najbardziej poszkodowanych przez kryzys związany z pandemią koronawirusa.
• Czytaj też: Pandemia. Wartość Lime spadła o ponad 80 proc.
• Czytaj też: Bird zwalnia jedną trzecią personelu
Zarazem jednak, co warto zauważyć, nadal działają polskie start-upy hulajnogowe – m.in. Logo Sharing, Volt, Quick. W marcu w Szczecinie wystartowała nawet nowa polska marka hulajnóg na minuty – Eroller, a tydzień temu do Warszawy powróciła ze swoimi hulajnogami sieć blinkee.city, która udostępnia także skutery.
• Czytaj też: Szef blinkee: wypożyczeń w Warszawie jest mało, ale to dobrze
• Czytaj też: Eroller startuje z hulajnogami w Szczecinie
Pomimo ogólnego zmniejszenia ruchu w miastach pewien wzrost popytu na sharingowe jednoślady może też wynikać z kontrowersyjnej decyzji rządu o zakazaniu od 1 kwietnia korzystania w Polsce z miejskich rowerów publicznych.
W tym tygodniu na swoim blogu Bolt opublikował dane na temat przejazdów jego hulajnogami w Wilnie, gdzie podobnie jak w Polsce obowiązuje słynny lockdown, czyli obostrzenia co do przemieszczania się. Firma podała, że 75-85 proc. przejazdów w tygodniu to przejazdy w dni robocze, co jej zdaniem świadczy o tym, że sharingowe hulajnogi są używane głównie do dojazdów związanych z pracą lub załatwianiem bieżących spraw, nie zaś do rekreacji.
Newsy z branży mikromobilności – zapraszamy na nasz Twitter i Facebook