O przepisach dla elektrycznych hulajnóg, zdejmowaniu blokad prędkości, preferencjach polskich klientów w 2025 roku, nowych tegorocznych modelach e-hulajnóg, chińskiej konkurencji internetowej, reportażach TVN, obowiązkowych kaskach i jeszcze kilku innych rzeczach – rozmawiamy z Damianem Nogajem, właścicielem działającej od wielu lat dużej firmy hulajnogowej HND Electric z Wrocławia oraz kooperantem i dystrybutorem na Europę hulajnóg elektrycznych marki Hiley.

Damian Nogaj, CEO HND Electric
Damian Nogaj, CEO HND Electric. Fot. materiały firmowe
Zbigniew Domaszewicz: Cztery lata temu wprowadzono w Polsce przepisy regulujące elektryczne hulajnogi, teraz coraz częściej można się spotkać z hasłem ich rewizji. Czy polskie przepisy są dobre, czy złe?

Damian Nogaj: Zależy które. I zależy czy rozmawiamy o samych przepisach, czy też o ich egzekwowaniu, także jeśli chodzi o katalog sprzętu dostępnego w Polsce na rynku.

Ograniczenie prędkości elektrycznych hulajnóg do 20 km/h. To właściwe rozwiązanie?

Nie. Oczywiście w wielu sytuacjach w mieście, jadąc w intensywnym ruchu czy zjeżdżając czasem z konieczności na chodnik, trzeba jechać jeszcze dużo wolniej. W przypadku hulajnóg sharingowych, którymi ludzie jeżdżą głównie w takich właśnie miejscach, ja się z tym ogranicznikiem w zupełności zgadzam. Ale już na wielu drogach rowerowych hulajnoga jadąca 20 km/h to absurd, gdy rozpędzeni rowerzyści mijają cię dwa razy szybciej.

Dobry byłby limit 30-35 km/h. Myślę, że jakieś 75 proc. użytkowników stwierdzi wtedy, że to jest dla nich ok, zaakceptuje to i będzie przestrzegać. W dużej mierze skończyłby się temat zdejmowania blokad prędkości.

A jeśli ktoś jeździ 50 km/h na godzinę po ścieżce rowerowej czy po chodniku, to z takimi trzeba ostro walczyć.

⇒ Blokady prędkości e-hulajnóg w realu

Wspomniałeś o zdejmowaniu blokad. Wiadomo, że to jest powszechne. Ale to może wyglądać różnie. Przykładowo w waszym Hiley Tiger Evo trzeba w hulajnodze przeciąć kabel, ale w Hiley Tiger V5 wystarczy odpowiednia, powiedzmy, sekwencja manipulacji na kierownicy. Czy takie rozwiązanie spełnia wymogi prawa?

Ja bardzo chciałbym wiedzieć, jak taka blokada ma wyglądać. Nikt tego nie określił. Wiadomo tylko, że e-hulajnoga ma być ograniczona do 20 km/h.

Przecinanie kabla, jak w Tigerze Evo, to na pewno jest ingerencja w konstrukcję. Trudno uznać, że taki ogranicznik nie spełnia wymogu.

Policyjny radar namierza e-hulajnogę jadącą z prędkością 56 km/h
Lipiec 2025: 14-latek jadący, wg wskazań policyjnego miernika, z prędkością 56 km/h. Fot. KPP w Aleksandrowie Kujawskim

W Tigerze 10 V5 jest to może bardziej dyskusyjne, ale to nie jest domyślna funkcja hulajnogi, którą znajdziesz w instrukcji. Nie reklamujemy tego, nie zobaczysz u nas informacji „jak odblokować hulajnogę”. Klient dostaje sprzęt przepisowo ograniczony, nie wysyłamy nikomu hulajnóg szybszych niż 20 km/h.

Dla porównania, są firmy, które wręcz promują łatwe zdejmowanie blokad „jednym kliknięciem”. To już, moim zdaniem, przesada. No i są też oczywiście marki, których hulajnogi są oferowane w internecie bez jakichkolwiek blokad.

Do tych ostatnich jeszcze wrócimy. Czy zauważyliście zjawisko odwrotne: klientów, którzy pytaliby o blokadę jak najtrudniejszą do usunięcia? Chodzi mu tu głównie o rodziców, którzy w ten sposób chcieliby zapewnić, że ich dziecko nie będzie jeździło szybciej?

Mamy opcję zbliżoną do kontroli rodzicielskiej. Wszelkie ustawienia na wyświetlaczu, w tym prędkość, można zabezpieczyć PIN-em. Dziecko samo nie zmieni niczego. To działa lepiej niż np. blokada na pilota, według mnie bardzo dyskusyjna prawnie.

Ale prawda jest taka, że klienci nadal zdecydowanie bardziej dopytują o odblokowanie niż o dodatkowe zabezpieczenia przed ewentualnym zdjęciem blokady. Ludzie postrzegają ograniczenie sprzętowe do 20 km/h jako nonsens, więc tego nie akceptują.

⇒ Czy limit wagi sprzętu jest barierą

To teraz kolejny limit w przepisach technicznych: maksymalnie 30 kg masy własnej. Jak to oceniasz?

Dla 95 proc. użytkowników hulajnoga elektryczna ważąca 30 kg jest w zupełności wystarczająca. Hulajnoga z natury ma być kompaktowa, a 30 kg to naprawdę sporo – już dość trudno ją nosić, np. wnieść po schodach. Tylko mała grupa klientów, powiedzmy właśnie 5 proc., szuka maksymalnej mocy i zasięgu bez oglądania się na wagę.

Nie wiem dlaczego przyjęto akurat 30 kg, widzę tu też pewną nielogiczność, bo to nie sama masa decyduje o bezpieczeństwie. Ale rozumiem intencję, że hulajnoga elektryczna ma być czymś innym niż np. motorower, więc zabezpieczamy to m.in. ograniczeniem wagi.

Czy ten limit jest dużą barierą utrudniającą oferowanie lepszych e-hulajnóg, o większym zasięgu?

Z jednej strony tak. Ale to też działa pozytywnie – trzeba myśleć, jak zrobić hulajnogę jednocześnie lekką, mocną i z dużym zasięgiem. Gdyby tego przepisu nie było, wielu producentów poszłoby po linii najmniejszego oporu: wielka bateria i waga 40 kg. A tak trzeba szukać kompromisów, co wymusza innowacyjność. Są więc plusy.

⇒ Co jest warta wodoszczelność elektrycznej hulajnogi 

Znakiem rozpoznawczym oferowanych przez was modeli Hiley jest ich odporność na wodę z klasą IP X7. Wprowadziliście to ponad półtora roku temu. Czy to dało spodziewaną przewagę konkurencyjną w skali, na jaką liczyliście? Klienci to doceniają?

Tak, bo to nie jest tylko hasło marketingowe, co zdążyło się już potwierdzić. Dajemy normalną gwarancję na zalanie – dwa lata. To ważne, bo w każdej hulajnodze wilgoć prędzej czy później się pojawi, choćby przez kondensację pary. Wystarczy, że rozgrzaną baterię wstawisz do chłodnego pomieszczenia i woda wewnątrz się skrapla. W modelach Hiley ta wilgoć nie ma prawa spowodować awarii.

Hulajnoga elektryczna Hiley Tiger 10 V5
E-hulajnoga Hiley Tiger 10 V5 z klasą wodoszczelności IP X7. Fot. materiały firmowe

Te hulajnogi można nawet myć na myjce ciśnieniowej – oczywiście z rozsądkiem, bez przykładania lancy bardzo blisko, ale i bez obaw. Od początku taki był cel: hulajnoga, którą można jeździć w każdą pogodę. Klienci to doceniają, to bardzo realna wartość.

A dla nas, jako sprzedawcy, ma to też inny ważny plus: oznacza mniej awarii, mniej zgłoszeń do napraw gwarancyjnych, spokojniejszy serwis.

Wszystkie modele Hiley na stronie HND Electric mają IP X7. Ale oferujecie tę markę także na stronie Hiley.eu – i tam już niektóre mają IP X6, stopień mniej. Dlaczego?

Żeby hulajnoga mogła być oznaczona jako IP X7, absolutnie każdy komponent musi spełniać tę normę. Wystarczy, że jeden element – np. konektor baterii – jej nie spełnia i już cały model nie może dostać takiego oznaczenia. Tak jest np. w Hiley Tiger Supra: silniki i większość części są szczelne, ale brakuje odpowiedniego złącza, bo przy wyższych mocach stosuje się inne rozwiązania. Producent nad tym pracuje, ale póki co nie wszystko da się wdrożyć. Dlatego jest IP X6.

⇒ Czy składane rączki w hulajnodze są passe

W tym roku wprowadziliście zupełnie nową, piątą edycję flagowej hulajnogi Hiley Tiger 10, a model Tiger Max został zastąpiony przez Evo. W tym drugim zniknęły składane rączki i regulacja wysokości kierownicy, czyli elementy dające dużą wygodę przewożenia, przechowywania, możliwość dopasowania do wzrostu. Dlaczego?

Składane rączki to klasyczny przykład rozwiązania, które na papierze wygląda świetnie, a w praktyce zawsze sprawia kłopoty. Owszem, każdy chciałby, żeby one były składane, ale jednocześnie żąda, żeby były sztywne. Problem w tym, że jeszcze nikt na rynku tego dobrze nie pogodził. Po pewnym czasie zawsze pojawia się jakiś luz i trzeba regulować. A klienci regulują różnie – niektórzy robią to źle, za mocno, śruby pękają. To generuje zgłoszenia, frustrację i dodatkowe koszty serwisowe.

Uznaliśmy, że lepiej dać rączki kierownicy na sztywno – mniej awarii, mniej problemów dla klienta i dla nas. I taki trend widać szerzej – coraz mniej hulajnóg ma składane rączki. Ludzie chcą wygody, ale na końcu ważniejsze jest to, żeby sprzęt był stabilny i bezpieczny.

Hulajnogi elektryczne Hiley Tiger Evo
W Hiley Tiger Evo, tegorocznym następcy modelu Max, zniknęła możliwość składania rączek i regulowania wysokości kierownicy. Fot. materiały firmowe

Z kolei odejście od regulacji wysokości nie było decyzją intencjonalną, a czysto techniczną. W Evo chcieliśmy zastosować kolumnę kierownicy z Kinga – bardzo solidną i sprawdzoną. Ale ją trudno połączyć z mechanizmem regulacji. Musieliśmy wybrać: albo najlepsza kolumna, albo regulowana wysokość. Postawiliśmy na to pierwsze. Tym bardziej, że regulacja to głównie atut dla osób niższych, bo regulowanej kolumny i tak nie wyciągniesz wyżej niż przy kierownicy sztywnej, można ją tylko obniżyć. A my celujemy w klientów dorosłych, dla których ta różnica i tak nie ma wielkiego znaczenia.

Kolejna zmiana – rodzaj hamulców. W Evo zrezygnowaliście z bębnowych, które w Tigerze Max dawały znacznie większą bezobsługowość, na rzecz tarczowych. Klienci nie szukają hulajnóg bezobsługowych, które wymagają jak najmniej serwisowania?

Osobiście uważam, że w hulajnogach jeżdżących do 40 km/h hamulce bębnowe są najlepszym rozwiązaniem. Raz na dwa lata wymieniasz bęben i koniec. Albo i nigdy. Nic się nie zagnie się przy np. uderzeniu w krawężnik, nie ma problemu z krzywymi tarczami, takim hamulcom nie szkodzi piach, nie trzeba wymieniać startych klocków.

Ale rynek patrzy inaczej. Klienci myślą prosto: hamulce bębnowe to niższa klasa, a tarczowe wyższa. To skojarzenie wzięte z motoryzacji. My możemy tłumaczyć użytkownikom, że dobre bębny działają świetnie, ale większość ludzi popatrzy na specyfikację i oceni, że tarczowe to są te lepsze. Dlatego wróciliśmy do nich, choć osobiście dalej jestem zwolennikiem bębnów w lekkich hulajnogach.

E-hulajnoga Hiley Tiger Evo - tylne koło
„Hamulce bębnowe są świetnym rozwiązaniem, ale klienci wolą tarczowe”. Fot. materiały firmowe
Kolejna cecha: Hiley Tiger 10 V5 daje liczne możliwości konfiguracji i personalizacji. Czy klienci naprawdę z tego wszystkiego korzystają? 

Powiedzmy sobie szczerze, Tiger 10 V5 to jest droga hulajnoga. Kupują ją osoby nieprzypadkowe, zwykle jest to świadomy użytkownik, który wcześniej miał hulajnogę tańszą i postanowił zrobić upgrade, już dobrze wiedząc, czego chce. Tacy klienci chcą detali – pięć programowalnych trybów, mnóstwo parametrów, które można dostosować pod siebie, regulowane zawieszenie, alarm z blokadą kół, itd.

Dla osoby, która tylko dojeżdża sobie użytkowo, np. regularnie do pracy, to nie ma znaczenia, on i tak nie zwróci uwagi na te dodatkowe cechy. Dla takiego użytkownika lepszym i tańszym wyborem będzie Tiger Evo. Ale na wyższej półce, dla osób szukających także wrażeń z jazdy – to są rzeczy, które też decydują.

⇒ Życie z internetową konkurencją z Chin

Jak się działa w Polsce na rynku z ogromną konkurencją zagranicznych platform e-commerce? Nie będę wymieniał marek, wszyscy pewnie wiedzą, o co chodzi.

To jest coraz większy problem. Te hulajnogi często trafiają do Polski bez cła, bez VAT-u, bez odpowiednich certyfikatów, bez blokad prędkości, o których mówiliśmy. Także bez trzymania limitu masy własnej. W praktyce więc nie spełniają podstawowych wymagań, które dla polskich firm są oczywistością.

Różnica jest taka, że polską firmę łatwo skontrolować. Jesteśmy widoczni, mamy NIP, magazyny, serwisy, biuro, ludzi, którzy odbierają telefony. A importer z Chin? Sprzedaje przez platformę w internecie, paczka przychodzi z jakiegoś magazynu w Niemczech, Czechach czy nawet w Polsce, ale tak naprawdę nie wiadomo, kto za tym stoi. Magazyn: dziś tu, jutro tam. Sprzedaż idzie na wielką skalę, a zarazem – sklep z powietrza.

Policja kontroluje dzieci na elektrycznych hulajnogach
Policja kontroluje dzieci na elektrycznych hulajnogach, sierpień 2025. Fot. Mazowiecka Policja

To nie jest handel na równych zasadach. My płacimy podatki, cło, VAT, spełniamy normy, a ktoś inny sprzedaje towar, który ominął wszystkie formalności. To dlatego ich ceny są tak niskie – a nie dlatego, że mają cudownie oszczędną technologię produkcji albo minimalne marże, tylko dlatego, że unikają tych kosztów.

W przypadku marki Hiley i tak mamy o tyle szczęśliwą sytuację, że nie konkurujemy z tymi brandami bezpośrednio ceną, raczej jakością i rozwiązaniami. Inne pozycjonowanie. Wielu innym polskim firmom jest trudniej.

Kilka lat temu polski klient też mógł kupić tanio e-hulajnogę na azjatyckiej platformie, ale trzeba było czekać kilka tygodni na przesyłkę i nie zawsze było jasne, co w niej przyjdzie.

Dlatego wcześniej to był margines – indywidualne zakupy plus drobny import niewielkich partii, prowadzony przez niedużych przedsiębiorców. To się zmieniło i dało ogromną przewagę tym platformom – teraz one korzystają z magazynów w Europie, klient dostaje paczkę w dwa dni, wygląda to jak normalny zakup w UE. Ale formalnie dostawami z magazynu zarządza jakaś firma – słup, a hulajnogi w kontenerach często wpływają zadeklarowane jako zupełnie inny towar, omijając szereg procedur, jakie muszą przejść normalni polscy importerzy.

To jest problem strategiczny całej Europy, dotyczący nie tylko e-hulajnóg. Mechanizm jest zawsze ten sam: zaniżone deklaracje celne, brak certyfikatów, unikanie podatków. Nawet jeśli służby zajmą jakiś kontener czy dwa, to kilkadziesiąt innych kontenerów przechodzi.

To ma, twoim zdaniem, jakiś związek z tą ostatnią falą wypadków dzieci i młodzieży na elektrycznych hulajnogach?

Możliwe. Te marki mają silne wsparcie marketingowe od „swoich” influencerów np. na YouTube, prowadzone bez żadnych zahamowań. Dla przeciętnego klienta film youtubera bywa wystarczającą rekomendacją. Dzieci i rodzice to oglądają, słyszą, że sprzęt fajny, zarazem mocny i tani, widzą, że szybko się nim jeździ… Takie hulajnogi, razem z wzorcami jazdy oglądanej na YouTube, trafiają potem do niepełnoletnich, którzy absolutnie nie powinni ich używać.

Zderzenie dwóch hulajnóg elektrycznych w Radlinie w lipcu 2025
Radlin, lipiec 2025. Zderzenie 15-latka z 47-latkiem na elektrycznych hulajnogach. Obaj kierujący byli pod wpływem alkoholu. Fot. KWP w Wodzisławiu Śląskim

Szkoda, że polscy dziennikarze tego nie rozumieją i nie rozróżniają. Ostatnio ktoś z bardzo dużej telewizji zadzwonił do nas pod przykrywką, udając rodzica, z pytaniem o hulajnogę dla 10-latka. Usłyszał, że takich nie oferujemy. A potem w reportażu i tak pokazali w tle nasze hulajnogi. Słabe. Szkoda, że nie spróbowali zadzwonić do kogoś z chińskich platform e-commerce. Ciekawe czy by się dodzwonili.

Widzisz jakieś realne rozwiązanie?

Jedynym sposobem wydaje mi się skuteczna kontrola celno-skarbowa. Gdyby to działało, to te hulajnogi, o których teraz mówimy, przestałyby być tak tanie. Zaczęłyby kosztować tyle, co oferowane przez oficjalnych dystrybutorów, zarejestrowanych w Polsce. A wtedy przewaga jakości, serwisu i gwarancji byłaby po stronie polskich firm.

Ale mam obawy, że zamiast tego pójdziemy w inną stronę – wprowadzone zostaną kolejne restrykcje wobec polskich firm, które są najłatwiejsze do skontrolowania. Co oczywiście w niczym nie poprawi sytuacji.

Jeździec w kasku z hulajnogą elektryczną Hiley Tiger 10 V5
Jeździec na e-hulajnodze Hiley Tiger 10 V5. Fot. materiały firmowe

⇒ A może państwowy rejestr elektrycznych hulajnóg 

A hipotetyczne wprowadzenie rejestru dopuszczonych do ruchu e-hulajnóg, tak jak jest np. w Niemczech czy w Hiszpanii? To by nie pomogło?

Wątpię. Polskie firmy się dostosują, choć będą miały jeszcze trochę bardziej pod górkę. Ale Chińczycy z platform? Dziś też wiadomo, że są e-hulajnogi legalne i są nielegalne, a im to jakoś nie przeszkadza. Dlaczego mieliby się przestraszyć tego, że ich sprzętu nie ma w rejestrze? Podejrzewam, że nierówność reguł tylko by się zwiększyła.

Moim zdaniem nie potrzeba nowych przepisów, tylko egzekwowania istniejących.

Zapowiadany obowiązek kasków dla młodzieży do 16 lat na elektrycznych hulajnogach – jesteś za czy przeciw?

Ja uważam, że każdy powinien jeździć w kasku, najlepiej fullface. Moje dzieci tak robią od małego, ja staram się dawać przykład. Ale czy obowiązek prawny coś zmieni? Nie mam pewności.

Niedawno wyjechałem z Wrocławia na wieś, widzę chłopaczek lata hulajnogą bez kasku. Akurat znałem ojca, mówię: kup chłopakowi chociaż jakikolwiek kask. Ale czy w takich sytuacjach ten prawny obowiązek coś zmieni? To bardziej kwestia pracy nad świadomością rodziców, inaczej będzie to martwe prawo.


Baner Electricall czarny

Baner Velofy - ubezpieczenia elektrycznych rowerów i hulajnóg

WSPARCIE