Decyzja o publikacji tego materiału zapadła po zeszłotygodniowej informacji o tym, że zabiło się kolejne dziecko na hulajnodze elektrycznej. Gdzieś w okolicach Żywca na szosie znaleziono nieprzytomnego 12-latka, hulajnoga leżała obok, chłopca nie udało się już uratować.

To kolejny wypadek na e-hulajnodze w ciągu kilku tygodni, którego ofiarą jest dziecko. Ewidentnie w tym roku mamy czarną serię. Liczne komentarze w social mediach mówiące o „selekcji naturalnej” i „Darwinie” są brutalnie i co najmniej niestosowne. Ale z kolei komentarze, które winą za to obarczają hulajnogi elektryczne en bloc – są nonsensowne.

Baner Electricall czarnyBaner Velofy - ubezpieczenia elektrycznych rowerów i hulajnógPrawidłowości, które można zaobserwować w tych wypadkach pokazują, że przyczyną rosnącej liczby tragedii jest splot kilku czynników. Najważniejsza praprzyczyna leży jednak po stronie rodziców. Wygląda na to, że rodzice są po prostu nieświadomi czym w rzeczywistości jest hulajnoga elektryczna, którą kupują i udostępniają swojemu dziecku.

Ten artykuł jest więc przede wszystkim dla rodziców – tych, którzy sami nie jeżdżą elektrycznymi hulajnogami i nie mają w tym rozeznania.

A w odróżnieniu od licznych innych materiałów w mediach – obliczonych na sensację, kliki i siejących hejt wobec e-hulajnóg – pisany jest przez sympatyka lekkich elektryków, które co do zasady są świetnymi, bardzo użytecznymi pojazdami.

Wypadki dzieci na e-hulajnogach. Sytuacja się zmieniła

Na wstępie refleksja. E-hulajnogi, pojazdy wciąż stosunkowo nowe na drogach, od początku budziły w mediach sporo negatywnej sensacji. Chętnie pisze się o różnych problemach, podkręca, dramatyzuje nad wyraz. Wypadek w aucie, na motocyklu czy na rowerze traktujemy jako zwykłą część rzeczywistości. Wypadek czy kolizja na hulajnodze elektrycznej od razu staje się przejawem drogowej masakry. Na ten przekaz niejeden mógł się więc znieczulić.

⇒ FILMOWA WERSJA TEGO ARTYKUŁU NA NASZYM KANALE:

Sytuacja jednak dość gwałtownie się zmieniła – właśnie w części dotyczącej nieletnich. Do tego jeszcze wrócimy, w tym momencie można powiedzieć tyle: dzieci faktycznie zaczęły się na e-hulajnogach zabijać i łamać w stopniu budzącym duży niepokój.

Czarna seria zaczęła się w kwietniu od śmierci 17-latki w Przydworzu w Kujawsko-Pomorskim. Potem w czerwcu w Sierakowicach na Pomorzu zginął 13-latek. Na początku lipca zabił się 15-letni chłopak w Świeciu (ponownie Kujawsko-Pomorskie), a ostatnio, od czego zaczęliśmy, 12-latek blisko miejscowości Szare koło Żywca. Nie mamy pewności czy to wyczerpuje czarną listę, ale i tak wystarczy.

Co więcej – największe tragedie to wierzchołek góry lodowej, bo doniesień o „zwykłych” wypadkach z poważnymi obrażeniami, w których łączy się młody wiek i hulajnoga elektryczna, jest o wiele więcej. Jeśli ktoś śledzi tego typu informacje, publikowane przez lokalne komendy Policji, szybko odniesie wrażenie, że w przytłaczającej większości dotyczą one właśnie nieletnich.

I to jest lampka alarmowa, której – przy całym szumie informacyjnym i hejcie osób niechętnych lekkim elektrykom – nie można ignorować. Za często wynikiem równania „dziecko + elektryczna hulajnoga” okazuje się być wypadek. Coś tu się złego dzieje.

⇒ PRZECZYTAJ LUB OBEJRZYJ FILM: 459 skontrolowanych hulajnóg elektrycznych. Bilans dużej lipcowej akcji policji

Co powinni wiedzieć rodzice kupujący dziecku hulajnogę elektryczną?

Częścią wspólną tych najbardziej tragicznych zdarzeń jest, jak dotąd, to, że są to wypadki solo – bez udziału żadnego innego pojazdu. Niejako wypadki na życzenie.

Schemat jest prosty: młody wiek, duża prędkość, utrata kontroli nad hulajnogą i fatalny upadek lub uderzenie w przeszkodę.

W dwóch z przywołanych sytuacji do tragedii doszło podczas jazdy we dwoje (zabronionej w przepisach), która, w połączeniu z dużą prędkością i specyfiką hulajnogi, jest faktycznie proszeniem się o „Darwina”. Co to znaczy duża prędkość? W jednym z wypadków oceniano, że było to około 70 km/h.

Poniżej przedstawiamy kilka informacji, składających się na jedną całość, które z jednej strony dotyczą przyczyn tego niepokojącego zjawiska, a z drugiej – których świadomi powinni być rodzice, jeśli nie chcą, aby o ich synu czy córce pisano kiedyś w duchu „selekcji naturalnej”.

1. E-hulajnoga od 10 roku życia. To może mocno zmylić

Według polskich przepisów drogowych hulajnogą elektryczną można jeździć po drogach publicznych od 10 roku życia (pod warunkiem posiadania karty rowerowej). Taki przepis może być dla dziecka – np. 12-latka – doskonałym argumentem do przezwyciężania ewentualnych oporów rodziców.

Ta granica 10 lat nie powinna jednak usypiać ich czujności – i to z dwóch powodów.

Po pierwsze, akurat ten przepis jest w Polsce wyjątkowo liberalny na na tle wielu innych krajów Europy. Przykładowo, w Niemczech, Francji czy we Włoszech jest to 14 lat, w Holandii 16 lat.

U nas ta granica jest więc ulokowana bardzo nisko. A to dlatego, że ustalono ją niejako w zestawie z innymi przepisami, w szczególności w parze z regulacjami technicznymi dla e-hulajnóg – w tym z regulacją, która mówi, że „legalna” hulajnoga elektryczna (z pewnymi niszowymi już obecnie wyjątkami) nie powinna być zdolna do jazdy szybszej niż 20 km/h.

⇒ PRZECZYTAJ LUB OBEJRZYJ FILM: JAKA HULAJNOGA ELEKTRYCZNA JEST „LEGALNA” NA DROGACH PUBLICZNYCH W POLSCE?

Po drugie, polski ustawodawca, przyjmując przepisy w 2021 roku, miał najpewniej przed oczami dwie najbardziej wówczas rozpowszechnione grupy e-hulajnóg. Jedna to „sharingi” wynajmowane z aplikacji na minuty, a druga – proste, miejskie modele, na czele z najpopularniejszymi wówczas hulajnogami Xiaomi i ich licznymi klonami: stosunkowo nieduże i lekkie, niezbyt szybkie i niezbyt mocne.

Ciężkie e-hulajnogi, o dużej mocy i prędkości maksymalnej, również były dostępne, ale były drogie, a zatem rzadkie. Jeździli nimi hobbyści, którzy wiedzieli, jak to robić.

Tymczasem ograniczenie prędkości (zresztą zbyt restrykcyjne) od początku okazało się fikcją, a rynek się zmienił.

to właśnie te duże, szybkie i mocne elektryczne hulajnogi masowo trafiają obecnie w ręce dzieci.

Jak to się stało – nieco więcej piszemy niżej. Wniosek na teraz dla osób mniej zorientowanych: nie ulegajmy iluzji, że skoro elektryczną hulajnogą można jeździć od 10 roku życia, to jest to sprzęt dla całkiem jeszcze małego dziecka. Hulajnoga elektryczna nie jest zabawką. Nie jest „jeździdełkiem”. Owszem, są dostępne i takie modele. Ale to nie te, na których obecnie coraz częściej widać grupy nastolatków.

2. Jaka e-hulajnoga dla dziecka? Najpewniej nie ta, którą samo wskazuje

Ze wspomnianymi medialnymi dramami wokół e-hulajnóg jeszcze do niedawna przyjemnie kontrastował fakt, że statystyki niespecjalnie je potwierdzały. Oczywiście wypadki były, to naturalne, jednak pomimo, że ewidentnie przybywało w Polsce elektrycznych hulajnóg, to jeszcze w 2023 roku liczba wypadków powodowanych przez kierujących tymi pojazdami… spadła. Wydawało się to iść w dobrą stronę.

To się wyraźnie zmieniło w 2024 roku i wyraźnie narasta w tym roku. Dziwnym trafem zbiegło się to z ekspansją marki KuKirin, która weszła wtedy na rynek i błyskawicznie zdobyła ogromną popularność, sprzedając swoje hulajnogi poprzez tzw. chińskie platformy e-commerce i korzystając ze wsparcia promocyjnego wielu popularnych youtuberów z kanałów „hulajnogowych”, elektronicznych lub gadżetowych.

Specyfikacje e-hulajnóg z ofert w internecie
Sprżęt, który trafia m.in. w ręce dzieci – przykładowe opisy „elektrycznych hulajnóg” z jednej z platform handlowych. W tle policyjne zdjęcie po wypadku 12-latka wiosną niedaleko Brodnicy. Chłopiec przewrócił się, z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala.

Hulajnogi te są bardzo atrakcyjne cenowo w relacji do swoich parametrów – kosztują niewiele więcej niż znacznie prostsze i skromniejsze w specyfikacji modele, oferowane w klasycznej polskiej dystrybucji. Czemu tak jest, to osobny temat. Zarazem są to w większości hulajnogi dość duże, mocne, a zwłaszcza szybkie. Handel nimi odbywa się w znacznej części poza kontrolą polskiego systemu administracyjno-prawnego, zatem wykreowane przez naszego ustawodawcę ograniczenia dotyczące maksymalnej prędkości czy masy własnej pojazdu (30 kg) są w tym przypadku ignorowane.

O ile kilka lat temu najbardziej archetypową e-hulajnogą w Polsce był ważący około 15 kg miejski sprzęt „w stylu Xiaomi”, jadący, nawet po odblokowaniu, maksymalnie 30-35 km/h – o tyle teraz jest to elektryczna hulajnoga o masie 30+ kg, z podwójną amortyzacją, mocnym silnikiem (lub dwoma) i rozpędzająca się do 50-70 km/h. Można powiedzieć, że chińskie platformy zredefiniowały e-hulajnogę dla polskiego klienta na swoich własnych warunkach.

Hulajnoga elektryczna po wypadku
Pierwszy wypadek z tegorocznej czarnej serii – w Przydworzu. Dwie osoby na jednej hulajnodze, zakręt i 70 km/h. Zginęła dziewczyna. Fot. KPP w Wąbrzeźnie

Gdy na takim sprzęcie jeżdżą dorośli, to problem jest co najwyżej prawny, bo zapisy o masie i prędkości to rzecz umowna (i, szczerze mówiąc, aż się prosi, żeby te limity urealnić i podnieść). Gorzej jednak, że te właśnie sprzęty wydają się obecnie najbardziej pożądane przez młodzież. A jeśli rodzice mają niewielką świadomość dziedziny – to właśnie takie hulajnogi swoim dzieciom kupują – często pewnie jako pierwszą hulajnogę w życiu. Nie oznacza to szczególnie dużego wydatku, więc nie ma dawnej bariery kosztowej. Zapewne nie wiedzą nawet, że bardzo wiele z nich nie jest w Polsce hulajnogą elektryczną w sensie prawnym.

Efekty? Jeśli obejrzymy zdjęcia publikowane przez Policję z miejsc ciężkich wypadków nieletnich, to w ogromnej większości zobaczymy tam modele wspomnianej wyżej marki. To raczej nie jest przypadek. I nikt tu nie twierdzi, że jest to marka zła. Po prostu te modele nie powinny trafiać w ręce dzieci. To sprzęt dla dorosłych.

Podsumowując ten punkt: jeśli ktoś chce dziecku czy nawet nastolatkowi kupić e-hulajnogę na dojazdy np. do szkoły, to powinien uważnie się przyjrzeć, co kupuje. I zdobyć pewne rozeznanie w dziedzinie.

Przykładowo: ograniczniki prędkości także w przypadku innych marek bywają bardzo umowne. Czasem da się je dezaktywować np. prostą sekwencją przyciśnięć na panelu sterowania. Dla dorosłych to atrakcyjne rozwiązanie, bo można sobie pojeździć z większą prędkością np. poza drogą publiczną, w terenie (przynajmniej teoretycznie). Jednak w przypadku dziecka – jest to niemal gwarancja, że hulajnoga zostanie odblokowana do prawdziwej maksymalnej prędkości najpóźniej w windzie. A potem pojedzie z tą maksymalną prędkością po drodze – tak jak pokazywali na YouTube w „teście Vmax”.

Policja zabezpiecza e-hulajnogę po wypadku 13-latka
Policja zabezpiecza e-hulajnogę po wypadku w Strzelcach Opolskich w czerwcu. 13-latek jechał zbyt szybko, skręcając stracił panowanie, uderzył w znak drogowy, a następnie wjechał w ogrodzenie. Zabrano go do szpitala, przeżył. Fot. Policja Opolska

Co można zrobić? Poszukać spokojniejszej, miejskiej hulajnogi, w której jak najtrudniej będzie zdjąć blokadę 20 km/h (lub będzie to możliwe tylko w serwisie za opłatą) i która nawet po jej zdjęciu nie pojedzie zbyt szybko. Hulajnogi dającej do pewnego stopnia możliwość kontroli rodzicielskiej (pojawiają się np. rozwiązania z blokadą na pilota). A potem w miarę możliwości tę hulajnogę sprawdzać – czy nie pojawiły się w niej modyfikacje.

Zapewne dziecko nie będzie tym zachwycone, jednak w innym przypadku rodzice muszą mieć świadomość ryzyka, że – cytując komentarz przeczytany gdzieś w social mediach – „kupią dziecku bilet w zaświaty”.

3. Nieletni kaskaderzy. Moda na stunty na elektrykach

Teraz dwa słowa o zjawisku, które zapewne niewielu dorosłych kojarzy, bo jest stosunkowo nowe. Upowszechnia się mianowicie wśród młodzieży coś, co można nazwać „stuntowym stylem jazdy”. Stunty to różnego rodzaju popisy kaskaderskie, np. takie jak uprawiane od lat na skateparkach – na rolkach, deskorolkach czy wyczynowych hulajnogach analogowych.

Tu mamy jednak inną jakość, bo mowa o sprzęcie z silnikiem, w dodatku, jak powiedzieliśmy, zwykle mocnym i szybkim. Stunty w tym przypadku to przede wszystkim podrywanie przedniego koła i jazda na tylnym (tzw. wheelie), w połączeniu z różnymi akrobacjami, figurami, balansowaniem jedną nogą, driftami, itp. I oczywiście ze sporą prędkością.

Stunty na hulajnogach elektrycznych
Tego typu styl w wykonaniu nastolatków przenosi się coraz częściej z filmików w social mediach na ulice

Niektórzy młodzi jeźdźcy – co można zobaczyć na ich coraz popularniejszych kanałach w social mediach – miewają tu imponujące umiejętności, gorzej, że ich masowi naśladowcy już niekoniecznie. A najgorzej, że nie dzieje się to na skateparkach, tylko na ulicach i drogach, czasem chodnikach lub zwykłych parkach, wśród ludzi, w tym czasem dzieci. Bardziej ogarnięci siebie chronią kaskiem, ale nie jest to regułą.

Ten styl jazdy – niegdyś niszowy – zaczyna wchodzić do młodzieżowego mainstreamu, czasem po sfilmowaniu nakręca zasięgi w osobistych socialach. Tu informacja dla rodziców jest więc taka, że jeśli dziecko chce hulajnogę elektryczną, to niekoniecznie chodzi mu o pojazd do podjeżdżania tu i ówdzie, a być może – o sprzęt do zabaw kaskaderskich. Warto to wiedzieć i się tym interesować. Rozłączony czujnik hamulca (który dla bezpieczeństwa odłącza napęd po naciśnięciu klamki hamulcowej, co utrudnia stunty) to jeden z sygnałów ostrzegawczych.

4. Hulajnoga elektryczna mało wybacza

To stwierdzenie wydaje się dość trafnym opisem specyfiki tego pojazdu. Na e-hulajnodze można jeździć bezpiecznie, mnóstwo osób pokonuje tysiące kilometrów bez żadnych problemów albo co najwyżej z drobnymi przygodami. Ale warunkiem jest czujność, uważność, defensywna jazda z przewidywaniem, co może się zdarzyć. Jeśli ktoś tak nie umie albo nie chce – wcześniej czy później czeka go tzw. dzwon.

A dziecko często nie umie. To wynika po prostu z wieku.

Co jest najważniejsze dla bezpieczeństwa podczas jazdy - graf
Opinia respondentów w naszym badaniu „Jeźdźcy 2024” – w ogromnej większości intensywnych i doświadczonych użytkowników e-hulajnóg. Raport można pobrać bezpłatnie w PDF z naszej strony

Hulajnoga elektryczna ma małe koła – czyli jest podatna wywrotki po najechaniu na przeszkodę, np. dziurę w drodze lub krawężnik. Ma w znikomym stopniu tzw. efekt żyroskopowy (czyli utrzymywanie równowagi w wyniku prędkości, co na rowerze pozwala na jechanie bez trzymanki). Tu puszczenie kierownicy nawet jedną ręką może od razu powodować tzw. myszkowanie koła i utratę panowania. Układ „hulajnoga + kierujący” ma wysoko ulokowany środek ciężkości, co jest niekorzystne przy upadkach.

I często przy wywrotce leci się przez kierownicę – na twarz i głowę. W ułamkach sekund. To dlatego lekarze tak dużo mówią o urazach twarzoczaszki po wypadkach na hulajnodze.

Hulajnoga elektryczna i kask po wypadku w Staszowie
Staszów, lipiec – policyjne zdjęcie po zderzeniu 13-latka na e-hulajnodze z autem. Chłopiec przeżył. Być może pomógł mu w tym widoczny na zdjęciu zabudowany kask szczękowy. Fot. Policja Świętokrzyska

Powtórzmy – można jeździć bezpiecznie, ale nie wolno sobie pozwolić na dezorientację, zamyślenie, rozkojarzenie. Zwłaszcza przy większych prędkościach. Brawura lub nieostrożność są przedsionkiem szpitala. To pojazd dla myślących.

Czy jesteście pewni, jak Wasze dziecko będzie jeździć? To pytanie warto sobie zadać przed zakupem hulajnogi.

5. Kask: dla dziecka na e-hulajnogę to oblig. Choć nieobowiązkowy

Z tego, co napisaliśmy wyżej, wniosek o konieczności jazdy kasku u dziecka wręcz się narzuca. Obowiązku takiego na razie nie ma, choć najpewniej niedługo zostanie wprowadzony, w odniesieniu właśnie do młodzieży do 16 roku życia. Jak każdy przymus może on budzić kontrowersje, dorośli powinni w takich przypadkach móc decydować o sobie samodzielnie. Jednak w odniesieniu do tej grupy wiekowej wydaje się to być dobrym rozwiązaniem.

⇒ PRZECZYTAJ TEŻ:

Przede wszystkim jednak: nie ma znaczenia czy obowiązek jest, czy nie – o tyle, że wyegzekwowanie od dziecka, aby jeździło zawsze w kasku, to kwestia po prostu instynktu samozachowawczego wobec progenitury. Dziecko jest z natury rzeczy mniej doświadczone, mniej przewidujące, łatwo się rozkojarza, jest bardziej impulsywne i skłonne do popisów. Kask nie zabezpieczy innych na drodze przed nim, ale je same może uratować od pęknięć czaszki, krwiaków, zmasakrowania twarzy czy po prostu od śmierci.

Rekomendowany na hulajnogę elektryczną kask to tzw. kask szczękowy – chroniący także twarz. Choć oczywiście lepiej, żeby dziecko miało na głowie jakikolwiek kask niż nic. To rzecz konieczna do kupienia równocześnie z e-hulajnogą

Ostrożniejsi rodzice mogą sięgnąć też po inne zabezpieczenia – ochronę łokci i przedramion, kolan. A na mniejsze, za to potencjalnie częstsze wywrotki – rękawice ochronne.

6. Przepisy trzeba znać – nawet jeśli się je łamie

Na koniec kwestia przepisów. Może to nudna materia, ale zanim kupicie elektryczną hulajnogę synowi czy córce – sami poznajcie przepisy w tej dziedzinie. To też pomoże w decyzji o tyle, że pozwoli zorientować się, iż e-hulajnoga to nie jeździdełko z doczepionym silniczkiem, tylko normalnie uregulowany w Kodeksie drogowym pojazd. A potem wymagajcie od dziecka, by je też poznało.

Czy potem, jadąc samo lub z kolegami, dziecko będzie te przepisy łamało? Z całą pewnością tak.

Jeśli jednak będzie je zarazem znało, to może włączy się, nawet podprogowo, zwiększona czujność.

Jeśli młody będzie wiedział, że na chodniku nie może jechać dużo szybciej niż idzie pieszy – może chociaż trochę zwolni. Jeśli będzie wiedział, że nie wolno przejeżdżać przez zebrę – może, zanim przejedzie, zatrzyma się i rozejrzy. Jeśli pozna dość skomplikowane zasady pierwszeństwa na przejazdach dla rowerów – zacznie przed nimi zwalniać i uwzględniać także ewentualne błędy kierowców. Jeśli będzie wiedział, że zabroniona jest jazda w dwie osoby – to nawet, gdy weźmie na deck kolegę czy koleżankę, może pojadą wolniej. Itp, itd. Można mieć przynajmniej taką nadzieję.

Obowiązkowym uprawnieniem dla nieletnich na elektryczną hulajnogę jest karta rowerowa – tak samo, jak na rower. To obowiązek dość masowo lekceważony, z czym w przypadku rowerów wszyscy się jakoś zżyli. Policja kart rowerowych praktycznie nie kontroluje. Ale przeniesienie tego lekceważenia na e-hulajnogę – inny pojazd o innej specyfice – to zły pomysł.

I nie chodzi tu naruszanie w ten sposób prawa i ryzyko sądu rodzinnego w razie np. kolizji. Nawet jeśli dziecko nie ma karty rowerowej – może przecież poznać przepisy, które go dotyczą. Chodzi raczej o wprowadzenie dziecka, poprzez zapoznanie go z przepisami, w świat ruchu drogowego i pojazdów, rządzący się swoimi prawami. Bo na hulajnodze elektrycznej staje się właśnie częścią tego świata. A on bywa czasem bezwzględny.


⇒ POLECAMY TAKŻE:

WSPARCIE