Wlepki na istniejących już stojakach rowerowych to pierwsze próby, jakie podejmuje Warszawa w celu systemowego uporządkowania parkowania hulajnóg elektrycznych. Na początek naklejki pojawiły się na jednym z odcinków ul. Marszałkowskiej.
[Tekst edytowany 30.10.2021 r. – zmieniono niektóre fragmenty i uzupełniono informacje od ZDM]
Prezentowane tu zdjęcia zostały zrobione wieczorem komórką, stąd ich jakość jest bardzo słaba. Nawet jednak w pełnym świetle trudno liczyć na to, że takie oznakowanie zwróci uwagę użytkowników i może realnie rozwiązać problem – który ewidentnie istnieje, mimo wejścia w maju w życie nowych przepisów drogowych dla mikromobilności.
Według informacji, jakie uzyskaliśmy w stołecznym Zarządzie Dróg Miejskich, jest to jednak tylko część planowanego rozwiązania. Oprócz oznakowania stojaków mają bowiem być w mieście wyznaczane także specjalne strefy postojowe dla hulajnóg.
Działania miasta są pochodną porozumienia ZDM z operatorami udostępniającymi elektryczne hulajnogi współdzielone. Dokument ten, z tego co się dowiedzieliśmy, jest już gotowy, czeka jednak jeszcze na podpisanie. Do tego czasu strony nie ujawniają warunków. – Ale nie chcemy tracić czasu i część ustaleń zaczynamy już wdrażać – przekazał nam rzecznik ZDM Mikołaj Pieńkos.
Czekając na nową jakość
Współdzielone e-hulajnogi cieszą się w Warszawie dużą popularnością, jest ona największym w Polsce rynkiem tych pojazdów (patrz najnowszy raport Mobilnego Miasta w naszej Strefie Danych). Z jakichś powodów, pod względem prób uporządkowania parkowania tych pojazdów, stolica pozostaje jednak w tyle za wieloma innymi miastami Polski. Pierwsze samorządy zaczęły mierzyć się z tym problemem i dogadywać z firmami sharingowymi już ponad rok temu. Gdy jeszcze było to nowością, pisaliśmy o takich działaniach m.in. w Sosnowcu, Katowicach, Lublinie, Gdańsku czy Krakowie. Potem tego typu informacji było coraz więcej.
Warszawa czekała na wejście w życie nowych przepisów, ustalających status elektrycznych hulajnóg. Dopiero wtedy rozpoczęła rozmowy o porozumieniu z firmami sharingowymi. Negocjacje były objęte tajemnicą, żadna ze stron nie chciała o nich mówić. Według niepotwierdzonych informacji miasto zażądało od operatorów słonych opłat właśnie za możliwość parkowania hulajnóg przy ulicznych stojakach rowerowych, co było ewenementem na tle innych samorządów. Być może z tego powodu kwesta porozumienia ślimaczyła się przez całe miesiące.
Warszawskie naklejki na stojakach zapewne oznaczają więc dodatkowe wpływy finansowe dla miasta. Sami operatorzy i tak jednak często lokowali e-hulajnogi przy stojakach rowerowych, co zresztą wprowadzało ład na etapie rozstawiania pojazdów – choć mogło irytować rowerzystów, gdy niekiedy większość miejsc przy stojakach była zajęta przez hulajnogi na wynajem. Same nalepki raczej „legalizują” więc dotychczasową praktykę niż wnoszą jakąkolwiek nową jakość.
Z punktu widzenia większości mieszkańców stolicy problemem nie jest jednak „nieautoryzowane” parkowanie przy stojakach, lecz hulajnogi porzucane bezładnie przez użytkowników w przypadkowych miejscach, gdzie utrudniają ruch.
Doświadczenia innych miast na świecie podpowiadają, że próby rozwiązania tego problemu polegają zwykle na wyznaczaniu niewielkich, specjalnych stref na ulicy, w których można zostawiać wynajmowane jednoślady w sposób nie wadzący przechodniom.
Jednym z kluczy jest odpowiednio duża liczba i gęstość takich stref – tak, by przynajmniej częściowo zachować atuty systemu wynajmu i oddawania hulajnóg, zwanego free float. Drugim – widoczne oznakowanie takich stref, zwykle obrysowanych wyraźną linią i oznaczonych piktogramem hulajnogi. Trzeci klucz do sukcesu jest po stronie firm – muszą one odpowiednio skłaniać (lub zmuszać) swoich klientów do oddawania pojazdów właśnie tam.
Czy tego typu system zobaczymy go w stolicy? To prawdopodobnie okaże się w najbliższych dniach, gdy poznamy warunki warszawskiego porozumienia, czytaj: wzajemne zobowiązania miasta i operatorów.
⇒ ZOBACZ: Kompendium dla świadomych użytkowników e-hulajnóg
Elektryczne hulajnogi – przepisy i regulacje. „SmartRide. Przepis na jazdę”